Kategoria: Bez kategorii

Witamy! W dziwnym wspaniałym świecie…

Nic tak, jakbyśmy oczekiwali

Wielu z nas nieobce są książki i filmy opowiadające o bohaterach uwięzionych w świecie, w którym nic nie dzieje się tak, jak by tego oczekiwali. Być może Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra Lewisa Carrolla mogą być klasycznymi przykładami takich sytuacji w literaturze dziecięcej. Podobny schemat pojawia się jednak w wielu innych utworach. Od Procesu Franza Kafki po filmy Matrix – dystopijny zamęt zaskarbił sobie poczesne miejsce w naszej kulturze. Zjawisko to jednak nie ogranicza się już tylko do fikcji.

Fikcja?

Dla wielu ludzi zachodni świat, w którym obecnie żyjemy, ma w sobie coś głęboko dezorientującego, a często także niepokojącego. To, co dawniej uważano za oczywistą i bezsporną cnotę, stało się w ostatnich latach przedmiotem zaciętej krytyki. W niektórych przypadkach jest uważane raczej za wadę, To, co jeszcze wczoraj prawie wszyscy uznawali za niekwestionowaną ortodoksję – jak choćby to, że małżeństwo to związek jednego mężczyzny z jedną kobietą – obecnie uchodzi za herezję, której bronią jedynie niebezpieczni ekstremiści i szaleńcy. Problemy nie ograniczają do tylko świata zewnętrznego. Często najostrzej i najboleśniej przejawiają się w rodzinach.

Dziwny, tragiczny świat

Rodzice wpajający tradycyjne poglądy na rodzinę i płeć spotykają się z niezrozumieniem ze strony dzieci, które przyswoiły sobie zupełnie inne zapatrywania, wzięte z otaczającej je kultury. To, co rodzic uważa za płynącą z miłości reakcję na sytuację dziecka, zmagającego się z pociągiem do tej samej płci lub z dysforią płciową może być uznane przez nie za przejaw nienawiści i bigoterii. To samo dotyczy relacji w Kościele i w szerszych kręgach społecznych. Przepaść pokoleniowa daje dziś o sobie znać nie tylko w modzie i w muzyce, lecz także w postawach i przekonaniach dotyczących pewnych najbardziej podstawowych aspektów ludzkiej egzystencji. Wynika z tego zamęt, a czasem nawet łamie się serce gdyż do najbardziej brutalnych starć w wojnie kulturowej dochodzi podczas rodzinnych posiłków i spotkań. Witamy w tym dziwnym wspaniałym świecie. Może się on wam nie podobać.  Ale żyjecie W nim, dlatego powinniście próbować go zrozumieć.

Czy na pewno wszystko jest stałe?

Oczywiście cała ta płynność i niestabilność kulturowa jest glęboko dezorientująca, zwłaszcza dla osób ze starszego pokolenia, ale też i dla młodych, gdyż przepaść pomiędzy poglądami ich rówieśników i rodziców dziś wydawać się większa niż kiedykolwiek. Może samokrytyczni przedstawiciele starszego pokolenia mogą nawet zacząć się zastanawiać, czy poglądy, które wyznawali od dzieciństwa, są rzeczywiście słuszne i czy nie są one raczej wynikiem wychowania. Czy pokolenia zupełnie normalnych ludzi nie sądziły kiedyś, że niewolnictwo jest dopuszczalne? Przecież społeczeństwo uważało kiedyś kary śmierci nawet za stosunkowo niewielkie przestępstwa za odpowiednią i sprawiedliwą. Czy nie oznacza to, że tradycyjne poglądy na płeć, małżeństwo i płeć kulturową również mogły być głęboko niewłaściwe, a może po prostu zestarzały się i nie pasują już do naszego nowoczesnego, zglobalizowanego, technologicznego społeczeństwa? Takie pytania są uzasadnione, zważywszy na błędy przeszłości odnoszące się do ważnych kwestii moralnych. 

Punkt wyjścia z kłopotu

Podjęcie tego rodzaju dyskusji stanowi oczywiście nie lada wyzwanie. Część konfuzji bierze się stąd, że wiele obszarów naszego życia i świata wydaje się dziś płynnych. Mamy wrażenie, że coraz mniej jest stałego lądu, po którym moglibyśmy stąpać, a żeglując, nie znajdujemy stałych punktów odniesienia, umożliwiających nawigację w chaosie, który zdaje się nas otaczać. Jestem jednak przekonany, że jest coś, co pomaga nam połączyć w całość zmiany, których jesteśmy świadkami, i uczynić je jeśli nie zupełnie zrozumiałymi, to przynajmniej mniej przypadkowymi, niż skłonni bylibyśmy sądzić. Jest to pojęcie jaźni. Pojęcie to odsyła do trzech innych pojęć ważnych dla mojej narracji: do indywidualizmu ekspresyjnego, rewolucji seksualnej i do społecznego imaginarium. Zanim więc rozpoczniemy naszą właściwą opowieść, musimy zdefiniować, co dokładnie będę rozumiał przez te terminy. 

Czym jest jaźń?

Termin ,jaźń” wymaga wyjaśnienia. Najczęściej słowa tego używamy zdroworozsądkowo, odnosząc ideę bycia sobą do naszej fundamentalnej świadomości siebie jako konkretnych osób. Wiem, że ja to Carl Trueman, Anglik mieszkający w Ameryce, a nie Jeff Bezos, który jest twórcą Amazona, czy Donald Trump, który był prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ja i oni to różne osoby, różne jaźnie, ponieważ jesteśmy różnymi, samoświadomymi bytami: mamy różne ciała, umysły i różne historie życia. Używając w tej książce terminu ,jaźń”, nie odnoszę się do tego zdroworozsądkowego rozumienia, lecz raczej do głębszego pojęcia tego, czym jest ,,prawdziwe ja”, jak kształtuje ono mój pogląd na życie i na czym polega spełnienie czy szczęście tego ,,prawdziwego ja”. 

Po nitce pytań do kłębka

Być może najlepiej wyjaśnię to, posługując się seria pytań.

1. Czy np. powinienem siebie rozumieć przede wszystkim w kategoriach moich zobowiązań wobec innych i zależności od nich?

2. Czy edukacja polega na wpajaniu mi wymagań i oczekiwań szerokich kręgów kulturowych i na kształtowaniu mnie tak, bym służył szeroko pojętej wspólnocie?

4. Czy dorastanie jest procesem, w którym uczę się panowania nad uczuciami, działania zgodnie z ograniczeniami – poświęcania moich pragnień dla pragnień społeczności, która mnie otacza?

5. Czy też raczej mam pojmować siebie jako jednostkę zrodzoną do wolności, zdolną do tworzenia własnej tożsamości?

6. Czy edukacja polega na nauce wyrażania na zewnątrz tego, co czuje wewnątrz?

7. Czy dorastanie jest procesem nieprzyswajania sobie ograniczeń, lecz uczenia się, jak korzystać ze sposobności, które pozwalają mi działać? 

Jak odpowiada na te pytania współczesna jaźń?

Sądzę, że dzisiejsza normatywna jaźń – typowy sposób w jaki każdy z nas pojmuje swoją tożsamość – to jaźń, która odpowiada twierdząco na trzy ostatnie pytania.  Współczesna jaźń zakłada autorytet wewnętrznych odczuć i uważa, że autentyczność oznacza zdolność do społecznego ich wyrażania. Jaźń współczesna przyjmuje zatem, że ogół społeczeństwa uznaje i afirmuje takie właśnie zachowanie. Taką jaźń określa postawa, którą nazywa się indywidualizmem ekspresyjnym.

Czym jest indywidualizm ekspresyjny?

Termin ,,indywidualizm ekspresyjny” sformułował amerykański socjolog Robert Bellah, który definiuje go następująco:

Indywidualizm ekspresyjny utrzymuje, że każdy posiada ,,rdzeń” emocjonalny i intuicyjny, który stanowi o jego indywidualności, i poszukuje środków wyrazu.

 Również kanadyjski filozof Charles Taylor uznaje ten ekspresyjny indywidualizm za normatywne współczesne rozumienie bycia sobą na Zachodzie. Pojęcie to wiąże on zwłaszcza z tym, co określa mianem ,,kultury autentyczności”, którą opisuje tak:

[Z kulturą autentyczności mamy do czynienia tam, gdzie] każdy z nas na swój własny sposób realizuje swoje człowieczeństwo; [w kulturze tej] należy odnaleźć ów sposób i żyć nim, nie poddając się nakazowi zgodności z modelem narzuconym nam z zewnątrz, przez społeczeństwo lub poprzednie pokolenie bądź też autorytet religijny lub moralny.

 Krótko mówiąc, ze współczesną jaźnią mamy do czynienia tam, gdzie autentyczność osiąga się, podejmując działania zewnętrzne zgodnie z czyimiś wewnętrznymi odczuciami. 

,,Niech każdy żyje tak, jak zechce!”

Rozumienie to jest obecnie głęboko zakorzenione we współczesnej kulturze i tłumaczy szereg interesujących zjawisk. Na przykład rosnąca wrażliwość społeczna na krytykę czyjegoś stylu życia i wyborów życiowych odzwierciedla światopogląd, według którego każdy jest wolny i może robić ze swoim życiem, co mu się podoba; każda próba wyrażenia dezaprobaty jest zatem atakiem nie tylko na konkretne zachowania konkretnych ludzi, lecz także na prawo krytykowanych do bycia tym, czym życzą sobie być. Można wręcz powiedzieć, że samo pojęcie ,,osobistego wyboru stylu życia ” jest symptomem społeczeństwa, w którym indywidualizm ekspresyjny jest normatywnym sposobem myślenia o jaźni i jej miejscu w świecie. 

Prawdziwe oblicze problemu

Warto w tym miejscu zauważyć, iż bynajmniej nie twierdzę, że indywidualizm ekspresyjny jest czymś bezwzględnie złym. Ludzie rzeczywiście mają życie wewnętrzne. Doznajemy uczuć. Jesteśmy stworzeniami emocjonalnymi. Ci, którzy do pewnego stopnia nie uzewnętrzniają swoich emocji, często wydają nam się mniej ludzcy, zimni i obojętni. W książce tej nie chcę twierdzić że indywidualizm ekspresyjny nie ma pewnych dobrych stron, które są godne polecenia. Niepokoi mnie jednak to, że tryumf tej postawy, która stała się obowiązującą normą jaźni, doprowadził do powstania jednego z najdziwniejszych, i dla wielu najbardziej zatrważających aspektów współczesnego świata, w którym żyjemy. 

Indywidualizm ekspresyjny a LGBTQ+

Wielu z nas szczególną obawą napawają radykalne zmiany społecznych norm seksualnych, które dokonały się na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci; jeszcze większe powody do obaw daje ruch transpłciowy. Sądzę jednak, iż wspomniane tu elementy tego, co nazywamy rewolucją seksualną, są w rzeczywistości symptomami bardziej ogólnego zwrotu ku indywidualizmowi ekspresyjnemu, który dokonał się na Zachodzie. Częścią tego ogólniejszego, specyficznego dla Zachodu trendu do akcentowania wewnętrznego życia psychicznego, który kształtuje nas wszystkich, jest pierwszeństwo, jakie ruch LGBTQ+ przyznaje pragnieniu seksualnemu i wewnętrznym odczuciom związanym z osobistą tożsamością. W książce tej formułuję twierdzenie, że indywidualizm ekspresyjny jest swego rodzaju szerszym kontekstem czy horyzontem zjawisk, które powszechnie określa się mianem rewolucji seksualnej. 

Czym jest rewolucja seksualna?

Słysząc o rewolucji seksualnej, wielu z nas skłonnych jest myśleć o przemianach, jakie dokonały się w moralności seksualnej począwszy od lat 6o. XX w. Często przyjmujemy przy tym, że zmiany te wiązały się z ekspansją szeregu akceptowanych społecznie seksualnych zachowań. Taka interpretacja bez wątpienia ujmuje jakiś aspekt tego, co rozumiem przez ten termin. Na przykład żyjemy w czasach, gdy homoseksualizm nie wiąże się już ze społecznym piętnem, nie mówiąc już o sankcjach karnych grożących kiedyś homoseksualistom. Powszechnie akceptowany jest też seks pozamałżeński, wolny od wszelkich osobistych zobowiązań. Świat naszych zachowań seksualnych Po prostu nie jest już tym samym światem, w jakim żyli nasi przodkowie epoce wiktoriańskiej.

Rzeczywisty wymiar rewolucji seksualnej

Byłoby jednak błędem postrzeganie rewolucji seksualnej wyłącznie W kategoriach poluzowania moralnych restrykcji, umożliwiającego całą gamę seksualnych zachowań. Tym, co wyróżnia współczesną rewolucję seksualną, jest sposób, w jaki znormalizowała ona takie zjawiska, jak homoseksualizm i rozwiązłość, doprowadzając wręcz do ich celebracji. Rewolucji seksualnej nie stanowi fakt, że np. ludzie współcześni uprawiają seks gejowski lub oglądają filmy i zdjęcia pornograficzne, podczas gdy poprzednie pokolenia tego nie robiły. Jej specyficzny rys polega na tym, że seks gejowski i korzystanie pornografii nie wywołuje już wstydu i nie pociąga za sobą społecznego piętna, z którym wcześniej wiązały się tego rodzaju praktyki. Co więcej, są one dziś uważane za normalną część głównego nurtu kultury. Innymi słowy, rewolucja seksualna nie jest po prostu zwykłym wzmożeniem rutynowych transgresji, czynów łamiących tradycyjne zakazy i kodeksy seksualne; nie polega nawet na niewielkim poszerzeniu granic zachowań społecznie akceptowalnych, Nic podobnego – jest ona raczej całkowitym odrzuceniem samej idei takich zakazów i kodeksów. 

Jednak nie koniec na tym…

W niektórych dziedzinach, takich jak homoseksualizm i transpłciowość, rewolucja seksualna wzmogła żądanie pozytywnego odrzucenia tradycyjnej moralności seksualnej do tego stopnia, że wyznawanie tradycyjnych poglądów lub trzymanie się ich zaczęło być postrzegane jako śmieszne, a nawet jako przejaw poważnego upośledzenia umysłowego czy moralnego. By to zrozumieć, musimy zacząć postrzegać rewolucję seksualną jako szczególnie ostry przejaw indywidualizmu ekspresyjnego. Jeśli wewnętrzna tożsamość jednostki definiowana jest przez pragnienie seksualne, to musi ona działać zgodnie z tym pragnieniem by móc być autentyczną osobą.

Rozwód seksu i moralności

Oczywiście w społeczeństwie zachodnim wciąż obowiązują kodeksy odnoszące się do życia płciowego i wciąż zakazuje ono pewnych zachowań. Przykładowo pedofilia wciąż jest prawnie zabroniona w Stanach Zjednoczonych – ale granice te w coraz większym stopniu wyznacza nie tyle charakter samych aktów. Wyznacza je raczej to, czy uczestniczące w nich strony wyrażają na nie zgodę. Zauważmy raz jeszcze, czego właściwie dokonała rewolucja seksualna. Doprowadziła ona nas do punktu, w którym same akty seksualne straciły wszelkie moralne znaczenie. O etycznej kwalifikacji decyduje wyłącznie to, czy ich uczestnicy zgadzają się na nie. 

Dlaczego tak właśnie myślimy?

Istotnym punktem odniesienia rozważań zawartych w niniejszej książce jest narracja historyczna, która wiąże się z poglądami szeregu intelektualistów od Jana Jakuba Rousseau i Mary Wollstonecraft po Germaine Greer i Yuvala Levina. Jeśli jednak moja teza jest słuszna – to znaczy jeśli kluczem do zrozumienia naszej tożsamości w XXI w. jest indywidualizm ekspresyjny – to jest jedno oczywiste pytanie, jakie się tu nasuwa.

Jak doszło do tego, że tak niewiele osób słyszało dziś autorach, których poglądy omawiam? 

Jest tak dlatego, że myśliciele ci nie doprowadzili do powstania nowoczesnej jaźni ani nie wywołali rewolucji seksualnej wprost, nie ,,spowodowali” tych zjawisk tak, jak piłka, która, uderzając w okno, może spowodować stłuczenie szyby. Działało tu wiele innych czynników. Wybrałem tych autorów po części dlatego, że mieli znaczny wpływ na elity. Rousseau wywarł głęboki wpływ na współczesną teorię edukacji. Nietzsche, poprzez prace takich twórców, jak Michel Foucault, wpłynął na badania humanistyczne. Ale też wybrałem ich, ponieważ dostarczają nam szczególnie jasnych i pomocnych przykładów ludzi, którzy uprawiali świadomą refleksję nad zmianami zachodzącymi w naszym sposobie myślenia. Pozwalają nam lepiej zrozumieć konsekwencje pewnych założeń i intuicji, które mogliśmy bezrefleksyjnie przejąć od otoczenia. W żadnym wypadku jednak historia intelektualna, którą tu szkicuje, nie dostarcza pełnego przyczynowego wyjaśnienia procesu powstawania współczesnej jaźni. Jak już mówiłem, niewielu spośród nas – o ile są tacy – czytało ich dzieła.

Jeśli zatem ludzie nie czytają Rousseau  jemu podobnych, to dlaczego tak wiele ich idei kształtuje nasz sposób postrzegania świata?

Odpowiedź brzmi: dlatego, że w swych refleksjach ujmują oni ważne aspekty tego, co Charles Taylor nazwał ,,imaginarium społecznym”. Jest to osobliwy termin – to, co wyobrażone, traktuje się w nim jak rzecz. Utrwalił się jednak W literaturze i z punktu widzenia moich rozważań jest użyteczny, gdyż wyraża pewne ważne pojęcie.

Taylor definiuje imaginarium społeczne następująco:

Definicja imaginarium społecznego

Mówię o ,,imaginarium”, (I) ponieważ mówię o tym, w jaki sposób zwykli ludzie ,,wyobrażają sobie” swoje otoczenie społeczne, a wyobrażenie to zwykle nie wyraża się w kategoriach teoretycznych; jego nośnikami są obrazy, historie, legendy itd. Jest też jednak i tak, że (II) teoria pozostaje często w posiadaniu niewielkiej mniejszości, podczas gdy interesujące w imaginarium społecznym jest to, iż jest ono udziałem dużych grup ludzi, jeśli nie całego społeczeństwa. Co prowadzi nas do trzeciego rozróżnienia: (III) imaginarium społeczne to pewien wspólny sposób pojmowania świata, który umożliwia wspólne praktyki i dostarcza powszechnego poczucia zasadności działań. 

Objaśnienie definicji

Taylor wskazuje tu na fakt, że ludzie nie myślą zazwyczaj o sobie i świecie, w którym żyją, w ścisłych kategoriach, poddanych samoświadomej refleksji. Raczej wyobrażamy go sobie w pewien sposób – fizycznie, ale też i moralnie. I tak np. gdy podczas przerwy w pisaniu wstaje od biurka i idę do kuchni napić się herbaty, nie zastanawiam się nad fizyką ciał stałych i gazów. Tak się składa, że wiem na ten temat bardzo niewiele. Mimo to jednak, wychodząc z gabinetu, zmierzam do drzwi, nie próbując przejść przez ścianę. Jest to działanie intuicyjne. Podobnie jest w dziedzinie moralności, gdzie wiele moich reakcji na zdarzenia w otaczającym mnie świecie ma charakter instynktowny. Jeśli widzę, że kogoś napadnięto, spieszę mu z pomocą sam lub dzwonię po pomoc. Nie muszę rozważać arystotelesowskich albo kantowskich argumentów etycznych. Po prostu reaguje odruchowo, ponieważ intuicyjnie wiem, że zdarzyło się coś złego i powinienem zareagować w określony sposób.

Intuicja ponad intelekt

Zwracając naszą uwagę na imaginarium społeczne, Taylor chce zatem powiedzieć, że myśląc o świecie, nie odwołujemy się przede wszystkim do racjonalnych argumentów, opartych na pierwszych zasadach. Postępujemy w sposób o wiele bardziej intuicyjny. To zaś oznacza, że historia współczesnej jaźni nie jest po prostu historią wielkich idei, głoszonych przez światłych myślicieli. Jest to historia naszych intuicji i wyobrażeń o świecie, w którym żyjemy. To zaś oznacza konieczność odniesienia się do czegoś, co zdecydowanie wykracza poza książki i argumenty. 

Korzeń rewolucji seksualnej

Wróćmy do rewolucji seksualnej. Była ona czymś więcej niż tylko skutkiem działań grupy radykalnych studentów, którzy w latach 6o. XX w. odkryli prace Wilhelma Reicha. Na to, dlaczego społeczeństwo tak a nie inaczej myśli o seksie, składa się cały szereg czynników. Pigułka antykoncepcyjna umożliwiła tanie i łatwe oddzielenie seksu od prokreacji. Krótko mówiąc, sprawiła, że traktowanie seksu jako rozrywki stato się o wiele bardziej możliwe niż przedtem. (…) obraz jest jasny: złożony zespół czynników, od filozofii przez technologię po kulturę masową, ukształtował sposób, w jaki intuicyjnie myślimy o seksie. Co więcej, wpłynęły one też na nasz ogólny sposób postrzegania świata i miejsca, które nam w nim przypada. Dlatego właśnie tak pomocne okazuje się myślenie o naszej sytuacji w kategoriach imaginarium społecznego. Najprościej mówiąc, pojęcie to pomaga nam widzieć siebie takimi, jakimi jesteśmy, nie zaś jako istoty kształtowane przez bezcielesne idee. Nie tyle myślimy o świecie, co intuicyjnie się doń odnosimy.

Nasza współodpowiedzialność

Dramatyczne zmiany i płynność, której dziś jesteśmy świadkami i której doświadczamy w dzisiejszym społeczeństwie, wiążą się z powstaniem normy kulturowej, narzucającej normatywność ekspresyjnej jaźni indywidualnej. Jest tak zwłaszcza w tych jej przejawach, które uznawane są za idiomy rewolucji seksualnej. Fakt, że powody tego zjawiska są tak głęboko zakorzenione we wszystkich aspektach naszej kultury, oznacza, że wszyscy do pewnego stopnia jesteśmy współodpowiedzialni Za to, co się wokół nas dzieje. Mówiąc wprost, wszyscy mniej lub bardziej uczestniczymy W tym samym społecznym imaginarium.

Rozwiane nadzieje

Oczywiście znaczenie imaginarium społecznego zwraca naszą uwage na fakt, że jesli nasz swiat nie ma jednej prostej, pojedynczej przyczyny, to i nasze problemy nie doczekają się jednego prostego, pojedynczego rozwiązania. Nowoczesna jaźń jest owocem działania Złożonego splotu czynników kulturowych. Może to zasmucić ludzi żywiących nadzieję, że wybór jednego właściwego polityka czy mianowanie jednego właściwego sędziego Sądu Najwyższego położy kres całemu zlu tego świata. Oznacza to jednak, że możemy zacząć myśleć bardziej konstruktywnie o tym, jak zmagać się z problemami, które się w naszym życiu pojawiają.

Co dalej?

Z taką właśnie nadzieją pisałem tę książkę. Nie proponuję w niej łatwych odpowiedzi, lecz mam nadzieję, że dostarczy ona ram pojęciowych, dzięki którym czytelnik będzie mógł lepiej zrozumieć kształtujące nas wszystkich nowoczesne zachodnie imaginarium społeczne – albo przynajmniej lepiej je sobie uświadomić. Nie lamentuje ani nie polemizuję. Obie te postawy są oczywiście zasadne, ale mój cel jest bardziej opisowy; chce wyjaśniać, nie oceniać. By zareagować na nasze czasy, musimy je najpierw zrozumieć. Oto zadanie, które przed sobą stawiam. To powiedziawszy, rozpocznijmy opowieść o nowoczesnej jaźni…

Carl Trueman – Dziwny wspaniały świat.

Więcej tutaj!

23 Maja

Chcę widzieć

Zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! I wielu nakazywało mu milczeć. Lecz on tym głośniej wołał: Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Wtedy Jezus zatrzymał się i kazał go zawołać

(Mk 10:47-49)

Niewidoczny…

Niewidomy człowiek wiedział, że wokół gromadzi się tłum, ponieważ zbliża się Pascha. Panowała atmosfera wielkiego wyczekiwania. Większość ludzi w tłumie nie miała czasu na zatrzymanie się – a już na pewno nie przy jednym z wszechobecnych żebraków kręcących się u bram miasta. Każdy dobrze wiedział, że przesiadują oni na obrzeżach Jerycha. Wiele osób z tłumu prawdopodobnie widziało tego ślepca, Bartymeusza, tak często, że już go nawet nie zauważali.

…i odrzucony

Tłum był mocno zafrapowany Jezusem, że Bartymeusz prawdopodobnie tylko mu przeszkadzał. Reakcja ludzi na jego wołanie o miłosierdzie, mianowicie zgromienie go i próba uciszenia, sugeruje, że według nich ten żyjący na marginesie społeczeństwa człowiek nie mógł wnieść żadnego użytecznego wkładu w to, co robił Jezus. Starając się go uciszyć, stali się jednak przeszkodą w misji Jezusa, która rzekomo była też ich misją, i przeszkodą dla sprawy, na której, jak twierdzili, im zależało.

Słowa łaski

Ten niewidomy żebrak interesował się jednak Jezusem, więc nadal wołał do Niego. Relacja św. Marka pokazuje doskonałe współczucie Chrystusa za pomocą prostego zdania: ,,Jezus zatrzymał się” – to są słowa łaski. Czy możecie sobie wyobrazić, jak zareagował tłum, gdy Jezus powiedział do ludzi, którzy upominali tego człowieka: „Zawołajcie go”? To z pewnością wprawiło ich w zasłużone zakłopotanie!

A co z nami?


Być może są w twoim życiu ludzie, za których trudno jest ci się modlić. Może są tacy, których po prostu chcesz zganić lub zignorować. Może nie chcesz radzić sobie z niedogodnościami. Zaproszenie kogoś po prostu do Kościoła, spędzenie z nim czasu, spożycie posiłku i angażowanie się w jego życie może wydawać się uciążliwe. Powstaje zamieszanie, a ty musisz poświęcić swój czas i włożyć w to wysiłek. Wolisz, aby tacy ludzie usłyszeli Ewangelię od kogoś innego. Tak łatwo jest wpaść w ten sposób myślenia, tak naprawdę tego nie zauważając. Kiedy w taki sposób czynimy, stajemy się jak wspomniany tłum: barierą dla ludzi, którzy spotykają swojego Zbawiciela. Jezus mówi do nas: Nie karćcie ich. Wezwijcie ich. Właśnie po to przychodzę.

Ważne ostrzeżenie

Niech Bóg nam wybaczy, kiedy my, podobnie jak tłum, oburzamy się, kiedy osoby potrzebujące miłosierdzia Bożego przeszkadzają nam w realizacji planów. Jedynie Chrystus dokonuje dzieła otwierania ślepych oczu, ale powierzył nam odpowiedzialność i przywilej głoszenia tych słów: ,,Bądź dobrej myśli… on cię woła”.  

Fragment pochodzi ze zbioru rozważań „Prawda dla życia”

Odbiorcy chrztu 

Zrozumiawszy naturę chrztu, chcemy rzecz jasna wiedzieć, powinien ów sakrament otrzymywać. Czy ma być on wyłącznie udziałem dojrzałych osób, które osobiście wyznały Chrystusa? Jest to częsta odpowiedź; spora część Kościołów biblijnie wierzących tak właśnie twierdzi.

Może się też wydawać, że pogląd ten znajduje poparcie w Biblii. Napotykamy wszak w Nowym Testamencie wiele osób, które najpierw przyjmują wiarę, a potem zostają ochrzczone. Jednak nowotestamentalny chrzest nie jest wyłącznie udziałem już wierzących. Przyjmują go takie cale rodziny i domostwa. Nie powinno nas to dziwić; Bóg zawsze postępował ze swoim ludem w ten sposób. Poniższe sześć argumentów przemawia za tym, że chrzest ma być udziałem wierzących oraz ich dzieci: 

Korzenie w Starym Testamencie

1. W Starym Testamencie Bóg zawarł przez obrzezanie przymierze z Abrahamem i jego dziećmi. Abraham wierzył, zanim przyjął obrzezanie (Rz 4:9-11), ale jego dzieci były obrzezane, zanim uwierzyły (Rdz 17:10-13).  

2. Obietnice składane przez Boga w starym przymierzu dotyczyły zarówno wierzących, jak ich dzieci. ,,Co do mnie zaś, to moje przymierze z nim, jest takie, mówi Pan: Mój duch, który spoczywa na tobie, i moje słowo, które włożyłem w twoje usta, nie zejdą z ust twojego potomstwa ani z ust twoich wnuków mówi Pan odtąd aż na wieki” (Iz 59:21).

Jak się okazuje, w nowym przymierzu znajdujemy podobne formuły: ,,Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego. Obietnica ta bowiem odnosi się dc was i do dzieci waszych oraz do wszystkich, którzy są z dala, ilu ich Pan, Bóg nasz, powoła” (Dz 2:38-39). Drugi z cytowanych fragmentów nie tylko wykazuje ciągłość, a wręcz rozszerza jego zasięg o pogan (,,wszystkich, którzy są z dala”). Oczywiście prawdą jest, że w Nowym Testamencie wiara na ogół poprzedzała chrzest. W końcu miał on zazwyczaj miejsce w warunkach misyjnych, których celem było włączenie pogan do wspólnoty przymierza. Zasada wciąż jednak pozostaje w mocy: obietnice przymierza należą do wiernych oraz ich dzieci. 

Rola dzieci w Przymierzu

3. Biblia przedstawia dzieci jako członków wspólnoty przymierza. Małe dzieci były obecne na zgromadzeniach przymierza (Pwt 29:10-13; 2 Krn 20:13; J1 2:16). Jezus traktował dzieci (nawet niemowlęta) jako członków swojego ludu (Łk 18:15-16), Św. Paweł zaś twierdził, że dzieci mające tylko jednego wierzącego rodzica są poświęcone dla Boga (1 Kor 7:14). Co więcej, w swoich listach do Efezjan i Kolosan apostoł zwraca się do dzieci jak do członków Kościoła na równi z ich rodzicami. Nie oznacza to, że wszystkie są automatycznie zbawione; należą jednak do ludu Bożego, więc winny otrzymać znak i pieczęć przynależności.  

4. W świetle powyższego nie powinno nas dziwić, że cale rodziny były chrzczone (Dz 10:47-48; 16:14-15, 30-33; 18:8: 1 Kor 1:16). Co było podstawą tych chrztów? Odpowiedź brzmi: wiara głowy rodziny. Jak wiara Abrahama przywiodła cały jego dom do obrzezania, tak wiara tych konwertytów doprowadziła do chrztu ich domowników. Prawdą jest, że teksty te nie wymieniają z osobna dzieci, ale nie w tym rzecz. Wielu z ochrzczonych w ten sposób domowników było z całą pewnością zdolnych do samodzielnej wiary. Jest to jednak rzecz wtórna wobec zauważonej kontynuacji starotestamentalnej formuły przymierza. Sam fakt, że mowa jest o domownikach, przemawia za ciągłością, nie za jej brakiem.  

5. Nowe przymierze jest bardziej inkluzywne niż stare. W nowym przymierzu niewierzący małżonkowie są uświęcani przez wierzących (1 Kor 7:14). Kobiety są chrzczone tak samo jak mężczyźni (Ga 3:27-28). Skoro tak, to niedorzecznością jest wykluczać tych, którzy już w starym przymierzu otrzymywali znak przynależności, a byli to wierzący wraz z ich dziećmi.  

6. Odmowa obrzezania swoich dzieci stanowiła złamanie przymierza. W Starym Testamencie oznaczało to śmierć takich rodziców (Rdz 17:13-14), Mojżesz sam prawie zginął, gdyż nie obrzezał swojego syna (Wj 4:24-26). Była to wprawdzie wyjątkowa kara, ale ilustruje nam powagę należytego udzielania sakramentu jego pełnoprawnym odbiorcom. 

Treść artykułu pochodzi z książki Prezbitopia.

Tajemnice Bożej Opatrzności – Psalm 136

Rządy Boże realizują się za sprawą przymierzy. Przymierza są ważnymi ogniwami i środkiem wypełniania historii zbawczej. Bóg podejmuje w historii zbawczej określone działania, żeby raz na zawsze wypełnić przymierza. Stanowią one Jego „opatrzność”.

Definicja słownikowa opatrzności mówi, że jest to,,zasada rządząca światem naturalnym”. Inaczej też „wola lub łaska Boża, rządząca wszystkimi rzeczami w świecie”. Po hebrajsku opatrzność nosi nazwę л (ra’â), co znaczy ,,upatrzyć z góry” (Rdz 22:8). Po grecku brzmi лрóvoa (pronoia), co stanowi połączenie słów лрó (pro, „przed”) i voέw (noeo, „myśleć”). Słowo to oznacza dosłownie „przewidywanie”, ale stopniowo zaczęło oznaczać także „opatrzność”.

Opatrzność jest to ciągłe wypełnianie przez Boga władzy nad wszystkimi rzeczami w celu osiągnięcia ich wyznaczonego końca dopełnienia wszystkich rzeczy zgodnie z Bożym planem. Innymi słowy, opatrzność jest konkretną aktywnością Boga, podejmowaną przez Niego, aby osiągnąć cel odkupienia. Oznacza ona czynne i suwerenne interweniowanie Boga we wszystko, co dzieje się na tym świecie, do momentu wypełnienia się Jego planu zbawienia grzeszników.

Ps 136 zaczyna się od opisu stworzenia wszechświata porównywalnego do tego z Księgi Rodzaju, po czym przypomina o wybawieniu ludu wybranego, dokonującym się przez wydarzenia wyjścia z Egiptu i podboju Kanaanu pod wodzą Jozuego. Psalm wspomina nawet o działaniu łaski Bożej w ocaleniu jednostki z poniżenia. Ponadto psalmista wstawia refren dziękczynny: „Bo Jego łaskawość trwa na wieki” we wszystkich dwudziestu sześciu wersetach psalmu. Szczególne znaczenie ma przy tym fakt, iż psalmista wychwala łaskę Bożą w podziale na trzy sekcje tematyczne, dotyczące wszechświata (Ps 136:1-9), historii (Ps 136:10-22) i życia indywidualnego człowieka (Ps 136:23-26).

Wieczna łaskawość Boga rządząca całym wszechświatem

Autor Ps 136 doświadczył Bożej łaskawości wypełniającej wszechświat. Łaskawość mówi o miłości i miłosierdziu Boga dla grzesznika. Słowo to wskazuje na pełne dobroci i serdeczności serce” kogoś posiadającego wyższy status wobec kogoś innego, kto ma status niższy (Rdz 19:19; Rz 11:22). Ps 136 mówi o Bogu w słowach: „Bóg nad bogami” (w. 2), „Pan nad panami” (w. 3), „On sam dokonuje wielkich cudów” (w. 4),,,On mądrze stworzył niebiosa” (w. 5), ,,On Opatrzność i wieczna łaskawość Boga umocnił ziemię nad wodami” (w. 6), „On stworzył […] słońce, aby dniem władało” oraz „księżyc i gwiazdy, by władały nocą” (w. 7, 8, 9). Również dzisiaj słońce, księżyc i gwiazdy wędrują po orbitach w doskonałym ustawieniu zgodnie z wolą Bożą. Doskonała harmonia całego stworzonego porządku jest wyrazem odwiecznej mądrości, mocy i łaskawości Boga wobec rodzaju ludzkiego.

Cały wszechświat i wszystko, co w nim jest, zostało w ciągu sześciu dni stworzone przez Boga z niczego (ex nihilo) Słowem Jego potęgi. Spoglądając przez wiarę na porządek stworzony, musimy sobie uświadomić, że stworzenie utraciło swoją prawdę, dobroć i piękno z powodu występku i Upadku ludzkości (Rdz 3:17; Rz 8:22). W nieskończonej różnorodności istniejącej w naturze musimy umieć dostrzec, że całe stworzenie jest nieodwołalnym ,,znakiem łaskawości” Boga wobec ludzkości (Rz 1:20; Ps 19:1-4). Pełna łaskawości wola Boga, który miłuje wszystkich ludzi, uwidacznia się wyraźnie w całym porządku stworzonym (Rz 1:20). Musimy umieć dostrzec w stworzeniu istnienie Boga, Jego chwałę, moc, miłość, mądrość, prawdę i odkupienie ludzkości; podobnie jak w przypadku stworzenia, dziękczynienie i uwielbienie nie mogą opuścić naszych warg nawet na moment (Ef 5:19; Kol 3:16). „Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki” (Ps 136:1).

Wieczna łaskawość Boga władająca historią ludzkości

Wszechświat jest niepojęcie ogromny. W istocie rzeczy połączenie każdego przypadku zamanifestowania się w nim Bożej łaskawości z pojedynczym człowiekiem może być zbyt trudne. Za to Jego łaskawość ujawniająca się w ludzkiej historii zdolna jest obudzić tym obfitsze dziękczynienie. Psalm 136:10-22 wspomina, że Bóg »poraził pierworodnych w Egipcie” (w. 10), wyprowadził stamtąd Izraela […] mocną ręką i podniesionym ramieniem” (w. 11-12),,,swój lud przeprowadził przez pustynię” (w. 16), pobił wielkich królów” (w. 17),,, uśmiercił potężnych królów”, mianowicie,,Sychona, króla Amorytów” i „Oga, króla Baszanu” (w. 18, 19, 20),,,dał ich ziemię na własność” (w. 21),

,,na własność Izraelowi, swojemu słudze” (w. 22). Jest to opis historyczny, który odnosi się nie tylko do Izraelitów. Wskazuje on na wspaniałe i litościwe dzieło Boga, które było

przewidziane przed wiekami, aby zesłać Potomstwo niewiasty (Rdz 3:15) dla odkupienia całej ludzkości żyjącej pod brzemieniem grzechu. Historia świata nie biegnie bezsensownie wszystko jedno jakim torem. Nawet teraz posuwa się ona z mocą ku swemu wyznaczonemu celowi, napędzana żarliwą miłością Boga i płomiennym pragnieniem dopełnienia zbawienia Jego wybranych (2 Krl 19:31; Iz 9:6; 37:32). „Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki”.

Wieczna łaskawość Boga rządząca życiem jednostek

Wielki Bóg, który rządzi całym wszechświatem i historią, włada także życiem każdego człowieka. Jak wyrazić słowami wszystkie łaski, które otrzymaliśmy jako indywidualne osoby w ciągu całego życia odpowiednio do Bożej opatrzności? W Ps 136 psalmista zachęca nas do dziękczynienia Bogu, który pamiętał o nas, gdy byliśmy poniżeni” (w. 23), ,,wybawił nas od naszych wrogów” (w. 24) i ,,daje pokarm każdemu stworzeniu” (w. 25). Przynajmniej podtrzymujemy ciało, spożywając pokarm, więc nie możemy mówić, iż wieczna łaskawość Boga nie ma znaczenia. My, którzy przyszliśmy na ten świat z łona matki, wiedziemy życie całkowicie odziani, w wygodzie i zdrowiu.

Czy może się to dziać w jakimkolwiek inny sposób niż dzięki Bożemu miłosierdziu i łasce? Nawet gdybyśmy zapomnieli o błogosławieństwach cielesnych, jakimi możemy się cieszyć, to fakt, iż otrzymaliśmy błogosławieństwo odkupienia przez Jezusa Chrystusa, jest wystarczającym powodem, żeby wielbić naszego Boga przez całą wieczność. Prorok Habakuk uświadomił to sobie dzięki wierze. Wyznał: „A ja mimo to będę się radował w Panu, będę się weselić w Bogu, moim zbawcy” (Ha 3:18). ,,Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki”. Nasz Bóg jest Bogiem całego wszechświata; jest większy od wszystkich (J 10:29).

Gdy myślimy o funkcjonowaniu ogromnego wszechświata, o biegu historii ludzkości i przebiegu życia każdego z nas, co możemy wyznać? Człowiek jest bezsilną istotą, która nie jest w stanie niczego stworzyć, władać tym ani sterować. Czy nie negujemy mimo to istnienia wielkiego i najwyższego Boga i nie ignorujemy Jego opatrzności? Pokój nawet na moment nie może zagościć w złym, gdyż jest on pyszny i pozbawiony wdzięczności (Iz 48:22; 57:21). Jego życie jest pełne narzekania, niezadowolenia, bezowocnego trudu i bólu. Prawdziwy święty musi rozpoznawać odwiecznie niezmienną opatrzność i łaskawość Boga, która napełnia wszechświat, historię i nasze życie. A to pociągnie nas do nieustannego dziękczynienia naszemu Panu i uwielbiania Go.

Czytaj więcej:

Treść artykułu została wzięta z książki Przenikliwa i tajemnicza opatrzność Boża

Co ze stworzeniem wskutek przypadku? – R.C. Sproul

W epoce oświecenia niektórzy francuscy sceptycy twierdzili, że hipoteza Boga nie jest już konieczna, bo wiemy, że świat powstał spontanicznie”. To spontaniczne powstanie świata było poglądem bardzo popularnym we wczesnym okresie rewolucji naukowej, zanim dokonano postępów w zakresie naukowej metody eksperymentu i obserwacji. Niespodziewane pojawienie się pleśni lub kijanek w kałuży tłumaczono spontanicznym powstaniem. Oznaczać to miało, że coś powstaje z niczego; mamy tu więc do czynienia z innym wyrażeniem przekonania o samostworzeniu. Ostrożniejsi naukowcy, korzystający z metody eksperymentu, obalili te teorie. Badania za pomocą mikroskopu ujawniły, że zaistnienie bakterii i kijanek ma swoje przyczyny. W skrócie: pogląd o spontanicznym powstaniu podupadł i był odrzucany przez naukowców.

Samopowstanie?

Współczesne koncepcje samostworzenia wyrażane są w sposób bardziej wysublimowany. Dziś ludzie mówią o powstaniu wszechświata, korzystając z kategorii ruchu kwantowego, kombinacji przestrzeni, czasu i przypadku. W popularnym ujęciu oznacza to ,,przypadkowe powstanie”. Choć wykorzystuje się nowy język, koncepcje te wyrażają przekonanie o samostworzeniu.

Dlaczego takie przekonanie jest błędne? Co musiałoby się stać, by coś powstało samo? Co oczywiste, by coś mogło się stworzyć, musiałoby najpierw istnieć. By dać początek swemu istnieniu, musiałoby istnieć… zanim zaczęło istnieć. Czy to nie przyprawia o ból głowy?

By coś mogło stworzyć się samo, to musiałoby w tym samym czasie i w ramach tej relacji zarówno istnieć, jak i nie istnieć. To z kolei przeczyłoby podstawowemu prawu nauki: zasadzie niesprzeczności. Twierdzić, że coś równocześnie istnieje i nie istnieje, oznacza zaprezentowanie zdania pozbawionego sensu. Koncept samostworzenia jest ekstremalnie irracjonalny.

Przypadek?

Co jednak ze stworzeniem wskutek przypadku? By zrozumieć problemy związane z tą koncepcją, musimy wiedzieć, czym jest przypadek. Słownik Webstera definiuje przypadek jako „coś, co dzieje się wskutek działania nieznanych lub niedostrzeżonych sił”. Przypadek opisuje relację matematyczną istniejącą między czynnikami. By dać przykład, zastanówmy się nad kwestią rzutu monetą. Mówimy, że szanse są pół na pół (i tak jest, o ile na przykład orzeł albo reszka nie są cięższe oraz moneta nie zatrzyma się na krawędzi). Załóżmy, że rzuciliśmy monetą i jest orzeł. Czy sprawił to przypadek? Oczywiście, że nie. Prawdopodobieństwo mówi nam o możliwościach dostrzeganych w świetle zmiennych. Zazwyczaj nie kontrolujemy tych aspektów, które wchodzą w grę w trakcie rzutu monetą. Kiedy ktoś rzuca monetą, to zazwyczaj nie wiemy, czy leżała w dłoni orłem czy reszką ku górze; nie wiemy też, w jaki sposób była trzymana, jakie ciśnienie panowało w trakcie rzutu, ile było obrotów monety. Gdybyśmy mieli pewność dotyczącą tych czynników, to obstawilibyśmy wynik w stosunku 2 do 1.

Prawdobodobieństwo

Jaki jest cel tej analogii? Po prostu, prawdopodobieństwo nie ma mocy sprawczej. Nie posiada jej, bo realnie nie istnieje. To matematyczna abstrakcja, a jako taka nie jest w stanie niczego zdziałać. Mówienie, że świat powstał wskutek przypadku, jest stwierdzeniem, że powstał z niczego albo że stworzył się sam. Można to nazywać spontanicznym przypadkiem, ale „to, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało”.

Niektórzy uczeni wykorzystywali określenie „powstanie wskutek przypadku” na sposób bardziej ścisły. To znaczy, kierowali się definicją ze słownika Webstera, stwierdzając, że „nie wiemy, jak powstał wszechświat. Jest prawdopodobne, że tak albo inaczej. Po nie wiemy”. Nie twierdzili przez to, że przyczyną sprawczą prostu był przypadek. Jakie są szanse na to, że wszechświat powstał mocą przypadku? Żadne!

Jeśli powstanie wskutek przypadku oznacza samopowstanie, co jest sprzeczne z logiką, to czy oznacza to, że świat nie mógł tak powstać? Czy rzeczywistość musi być logiczna? Czy teoria kwantowa i tzw. zasada nieoznaczoności Heisenberga nie wskazują na to, że tak właśnie było? Stajemy tu wobec problemu językowego związanego z subtelnym, choć poważnym nadużyciem słów.

Jako że w określonych warunkach eksperymentalnych ruch cząstek atomowych zdaje się nieprzewidywalny lub losowy, został on określony jako niezdeterminowany. Co to oznacza? Niezdeterminowany to „nieokreślony, niewyraźny lub nieprecyzyjny, niejasny”. Nie oznacza to braku określenia, tylko to, że nie wiemy, dlaczego cząstki zachowują się tak, jak się zachowują. Nie oznacza to też, że ruch tych cząstek spowodowany jest przez nic lub przez przypadek. Stwierdzenie, że ruch ten wywołany został przez nic, byłoby naukowym nonsensem, stwierdzeniem irracjonalnym.

Odrzucenie pojęcia Boga na korzyść samostworzenia jest intelektualnym samobójstwem. To może być koncepcja posiadająca pewną popularność, ale nie wytrzymuje podstawowej krytyki. Jeśli więc nie sposób powołać się na samostworzenie jako wyjaśnienie istnienia, musimy przyznać, że istnieje coś wiecznego.

Treść artykułu została wzięta z książki Powody by wierzyć?

Na dziś wystarczy 

5 LUTEGO 

Dawaj nam każdego dnia naszego powszedniego chleba

(Łk 11:3)

Bóg który zaopatrywał swój lud

Śledząc dzieje ludzkości, możemy powiedzieć, że chleb jest symbolem codziennego pożywienia. Inne produkty spożywcze niewątpliwie urozmaicają nasze życie, ale myśląc o chlebie, większość z nas ma w głowie zaspokojenie jednej z najbardziej podstawowych potrzeb życiowych.  

Takie myślenie jest zgodne z wyjątkowym zaopatrzeniem od Boga dla Jego ludu. W Starym Testamencie doświadczenie wędrówki Izraelitów po pustyni wymagało od nich całkowitej zależności od Boga w zaspokajaniu ich codziennych potrzeb. Jednym z najbardziej namacalnych sposobów, w jaki się tego nauczyli, było dostarczanie przez Boga manny z nieba. 

Bóg wyraźnie powiedział swojemu ludowi, że codziennie będzie dostarczać mannę w ilości, która starczy tylko na jeden dzień. Nie wolno im było zostawiać nic na rano (Wj 16:19). Jego celem było dostarczanie jednodniowej porcji chleba, aby nauczyć swój lud ufności w Jego zaopatrzenie. Niestety, niektórzy z Izraelitów wątpili, że zrobi to, co obiecał i nie byli Mu posłuszni. Dlatego schowali trochę manny na następny dzień (bowiem wątpienie w Boże obietnice zawsze prowadzi do nieposłuszeństwa wobec Bożych nakazów). Kiedy obudzili się rano, znaleźli śmierdzącą, jedzoną przez robaki masę resztek manny (w. 20). Bóg uczył ich, aby polegali na Nim w kwestii zaopatrzenia. Mieli się tego uczyć przez długi czas. 

Bóg który zaopatruje swój lud

Gdy weźmiemy pod uwagę ten starotestamentalny przykład i przy pomnimy sobie słowa: “Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, zdamy sobie sprawę, że w tym wersie Modlitwy Pańskiej Jezus podkreśla ponadczasową prawdę: w każdej epoce Bóg uczy swój lud polegać nie tylko na dobrach, które wyzwalają w nas pragnienie posiadania ich coraz więcej, co na ich Dawcy, który zaspokaja każdą potrzebę. 

Bóg pragnie, abyśmy się obudzili i odkryli na nowo, że codziennie nas wspiera. To dlatego polecił Izraelitom, aby zachowali niewielką ilość manny dla potomnych, mówiąc: „Napełnij nim omer na dla waszych przyszłych pokoleń, aby widziały ten chleb, którym was karmiłem na pustyni” (Wj 16:32). Postępując zgodnie z tą instrukcją, jedno pokolenie mogło mówić kolejnemu o rzeczywistości i cudowności Jego ciągłego, powszedniego zaopatrzenia.

Ojciec, którego poznajesz przez Jezusa, troszczy się o twoje osobiste, praktyczne i materialne potrzeby. Być może dziś rano, po obudzeniu, dręczył cię niepokój z powodu bieżących problemów lub nadchodzących wydarzeń w twoim życiu. Pamiętaj, że Bóg się o ciebie troszczy i możesz się do Niego zwrócić, darząc Go zaufaniem i prosząc Go, aby dał ci wszystko, czego dziś potrzebujesz. Możesz mieć pewność, że On da ci dokładnie to, co jest ci potrzebne dziś, a potem jutro, i tak dalej. Możesz wszystkie troski przerzucić na Niego, ponieważ On troszczy się o ciebie i zaspokaja twoje potrzeby (1 P 5:7). 

Fragment pochodzi ze zbioru rozważań „Prawda dla życia”

Gratka dla miłośników reformacji!

Październik to miesiąc, który kojarzy się nie tylko z jesienną aurą, ale także z ważnymi wydarzeniami w historii Kościoła – to czas, w którym obchodzimy Miesiąc Reformacji.  Po ponad 500 latach od ogłoszenia 95 tez Lutra, Miesiąc Reformacji jest okazją do refleksji nad dziedzictwem religijnym, kulturowym i społecznym, które wpłynęło na kształt współczesnej Europy. W tym czasie warto sięgnąć po kilka pozycji związanych z tym tematem.  

Cień Lutra, słońce luteranizmu…

Zapewne każdy z was doskonale zna Marcina Lutra, więc nie ma potrzeby przywoływać tu jego życiorysu na starcie; wrócimy do niego za moment. Inaczej sprawy się mają z Filipem Melanchtonem! Choć dla wielu nie jest tak znany jak Luter, to jednak wciąż odegrał on kluczową rolę w historii reformacji i można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że jest on jednym z jej ojców i architektów. Bliski współpracownik i przyjaciel powszechnie znanego autora 95 tez, filolog, humanista i teolog, autor Augsburskiego Wyznania Wiary (1530), które stało się fundamentalnym dokumentem wyznaniowym luteranizmu. Ponadto, Melanchton był również znany ze swojego otwartego podejścia w samym sercu burzy religijnych sporów. W przeciwieństwie do Lutra, który często używał ostrzejszego języka wobec przeciwników, Melanchton starał się budować mosty między różnymi frakcjami religijnymi. Uważał, że istnieje możliwość pokojowego zreformowania Kościoła katolickiego i dążył do jedności chrześcijan, przez co bywał (i wciąż bywa) tak krytykowany jak i doceniany.  

Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o tej jakże znaczącej postaci w świecie protestantyzmu zachęcamy do lektury książki „Poznaj Melanchtona”. Nie jest to opasłe akademickie tomiszcze, a raczej krótkie opracowanie jego życia dla laików – pozycja idealna, aby u podstaw zapoznać się z enigmą reformacji. Sam Luter mówił o nim: „Opinia i autorytet tego jednego człowieka znaczą dla mnie więcej niż wiele tysięcy marnych Ecków. Choć sam jestem magistrem sztuk wyzwolonych, filozofii i teologii, przystrojonym niemal wszystkimi tytułami Ecka, nie wahałbym się poddać swego autorytetu Melanchtonowi, gdyby się ze mną nie zgadzał”, dlatego też niech będzie to ostateczna zachęta aby spędzić z tą postacią nieco jesiennego czasu z książką!

Pierwszy patriarcha reformacji

W Miesiącu Reformacji nie można jednak pominąć samego Lutra, do którego zgodnie z obietnicą na moment wracamy! Wydawać by się mogło, że każdy z nas wie już o nim bardzo dużo, jeśli nie wszystko. Czy aby na pewno? Spuścizna tego wielkiego reformatora jest naprawdę ogromna i zróżnicowana. Książka „Dziedzictwo Lutra” jest świetną próbą podsumowania jego życia, myśli oraz dzieła. Lektura pod redakcją R.C Sproula i S.J. Nicholasa to zbiór artykułów utrzymanych w popularnonaukowym tonie, które są fantastyczną propozycją dla tych którym nie wystarczy wikipedia, a jednocześnie nie chcą zagłębiać się w akademickie biografie.

Konkurs!

Obie zaprezentowane pozycje są znakomitą propozycją dla wszystkich spragnionych solidnej, acz przystępnej dawki wiedzy o ojcach ruchu reformacyjnego. Dlatego też przygotowaliśmy konkurs, w którym obie pozycje są do wygrania! Po więcej informacji kliknij o tutaj!

Książka, wakacje, słońce i plaża czyli podręczne wydania do torby

Lato rozpoczęło się na dobre, a co za tym idzie wakacje i urlopy. W końcu zyskamy nieco więcej wolnego czasu, który może warto poświęcić na wartościową i wciągającą lekturę. Mamy dla was trzy idealne i bardzo aktualne propozycje. Są stosunkowo niewielkich rozmiarów więc można zabrać je ze sobą wszędzie. Idealnie nadadzą się do czytania na plaży czy na leżaku w ogrodzie!

W końcu, nie ma to jak dobra książka i mrożona kawa na plaży!

„Dziwny wspaniały świat” – czyli temat szczególnie dziś ważny

W XXI wieku wokół płci i tożsamości narosło wiele kontrowersji i nie do końca prawdziwych stwierdzeń. Jak odnaleźć się w tej rzeczywistości i jak właściwie ludzkość doszła do obecnego stanu kulturowego? Świetnie opisuje to Carl R. Trueman w swojej pozycji „Dziwny wspaniały świat”. Książka jest napisana w bardzo przystępny i prosty sposób, więc idealnie nada się na wakacyjną lekturę. Autor wnikliwie bada korzenie kulturowe i filozoficzne, które doprowadziły do rewolucji seksualnej i budowy współczesnego dominującego światopoglądu. To nie tylko historyczna analiza, ale także wezwanie do refleksji, jakże potrzebnej w dzisiejszym, niewątpliwie dziwnym choć wątpliwie wspaniałym świecie.

Książka o szczególnych rolach – „Kobiety i mężczyźni w Kościele”

Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, a uznanie tej prawdy nigdy nie było ważniejsze niż dziś. Kevin DeYoung w książce „Kobiety i mężczyźni w Kościele” oferuje przystępne i biblijnie ugruntowane wyjaśnienie ról płciowych w chrześcijańskim kontekście. Pisze jasno i zrozumiale, co sprawia, że nawet skomplikowane i kontrowersyjne tematy stają się zrozumiałe dla każdego. Autor objaśnia zaprojektowaną przez Boga komplementarność obu płci, zarówno w życiu, jak i w posłudze kościelnej. Lektura ta przekazuje także czytelne i praktyczne wskazówki, które na pewno przydadzą się wam w codziennym życiu.

P.S. Mamy też pozycję w podobnej tematyce dla najmłodszych! Książka dostępna pod tym linkiem.

„Czy Bóg jest homofobem?”

Ciężko podążać za tym, co mówi sama Biblia, kiedy zewsząd otacza nas medialny przekaz LGBTQ+. Kościół stoi prawdopodobnie wobec jednej z największych kontrowersji dotyczącej obyczajowości i moralności, zwłaszcza gdy na wszystkich sztandarach jest to co najważniejsze – miłość. Ale co na to Pismo Święte? Czy Bóg i jego słowo tak samo przedstawia pojęcie miłości, jak rozumie się je powszechnie? Czy Bóg jest homofobem i zabrania małżeństw między osobami tej samej płci? Sam Allberry, który sam identyfikuje się jako osoba zmagająca się z pociągiem do tej samej płci, dzieli się swoim osobistym doświadczeniem i wiarą. Opowiada, jak radzi sobie z tą kwestią, pozostając wiernym ortodoksyjnej chrześcijańskiej nauce. Ta krótka i przyjemna w odbiorze książka przynosi pozytywne i wyzwalające odpowiedzi. To zdecydowanie obowiązkowa lektura dzisiejszych czasów!

Historia odkupienia a Przymierze 

Przymierze a suwerenność Boga

Biblia zaświadcza o wielkości absolutnej i suwerennej władzy Boga, gdyż jest On większy od wszystkich, oraz o zbawieniu przez Niego ludzkości dzięki odkupieńczemu dziełu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Łącznikami i środkami wypełnienia tego dzieła w rzeczywistej historii są przymierza. Cała Biblia jest zresztą zapisem historii odkupieńczej połączonej przymierzami, dlatego można ją nazywać księgą przymierza obiecującą zbawienie. Bóg wyprowadził Izraela z Egiptu, „z żelaznego pieca”, by czynić go swoim ludem i stać się jego Bogiem pod rządami przymierza (Pwt 4:20; 1 Krl 8:51; Jr 11:4).  

Przymierze jest obietnicą, którą Bóg celowo złożył ludzkości, ponieważ ją kocha (Kpł 26:9). Zatem ludzkość może zostać zjednoczona z Bogiem i wejść w osobową relację z Nim z pomocą Jego przymierza. Zasadniczym punktem i celem przymierza zawartego przez Boga z ludzkością jest uczynienie jej swoim własnym ludem. Ludzkość może stać się nim za sprawą przymierza zgodnie z zapewnieniem złożonym przez Boga w Jr 31:33 i Ez 36:28: ,,Ja będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem” (Rdz 17:7; Wj 6:7; 19:5-6; Kpł 26:11-12; Pwt 29:13; 2 Krl 11:17; 2 Krn 23:16; Ez 37:27; 2 Kor 6:16). Słowo przymierze jest definiowane jako ugoda lub obietnica, zwykle przypieczętowana, zawarta przez dwie lub więcej stron, szczególnie w celu przeprowadzenia jakiegoś działania”. 

Przymierze jest zazwyczaj ratyfikowane wówczas, gdy jest to korzystne dla obu stron. Jednak przymierze Boga stanowi ogłoszenie jednostronnej łaski Boga. Ta obietnica Boża jest niezmienna (Hbr 6:17) i wierna (Rz 3:3; 1 Kor 1:9; 10:13; 2 Kor 1:18; 1 Tes 5:24; 2 Tes 3:3; 2 Tm 2:13; Tt 1:9; 3:8; Hbr 11:11; 1 P 4:19; 1 J 1:9). Kiedy lud Boży będzie zachowywał przymierze, Bóg z pewnością wypełni je i odpowie pełną miłości łaskawością i prawdą (Ps 103:17-18). Ps 25:10 Wszystkie ścieżki Pana to łaska i prawda dla przestrzegających Jego przymierza i nakazów.  

Cechy Przymierza

Jakie są najbardziej charakterystyczne cechy przymierza, które Bóg zawarł z ludzkością? Po pierwsze, jest ono jednostronne i suwerenne. Upadła ludzkość absolutnie nie spełnia warunków do posiadania relacji przymierza z Bogiem (Ps 14:3; Jr 17:9; Rz 3:10). Niemniej jednak Bóg, który jest większy od wszystkich, przybył i jednostronnie ustanowił przymierze, by urzeczywistnić potężne rządy, a mianowicie zbawienie dla swoich wybranych. Za sprawą bezwarunkowej łaski Boże przymierze zostało ofiarowane Adamowi, gdy na skutek upadku znajdował się w stanie zupełnego zepsucia. Taki jest, jak podaje Biblia, powód tego przymierza”, które Bóg ,,nadał” (Joz 7:11), „umocnił” (Kpł 26:9; Pwt 5:2) i ,,dał” (Dz 7:8). Ponieważ przymierze Boga podlega Jego suwerennym rządom, jest obietnicą niezmienną przez całą wieczność i w żadnym razie nie może być zerwane. Po drugie, jest wieczne.  

W Pwt 7:9 stwierdza się, że Bóg ,,dochowuje przymierza […] do tysięcznego pokolenia” (zob. także 1 Krn 16:15). Również psalmista w Ps 105:8 wyznaje: „Zawsze pamięta o swoim przymierzu, o obietnicy dla tysiąca pokoleń”. Wyrażenie tysiąc pokoleń użyte w tych wersetach nie oznacza dosłownej liczby pokoleń, lecz stanowi symbol ,,wieczności”, czyli wyraża wieczność Bożego przymierza. Przymierze, które Bóg zawarł z Abrahamem, miało kontynuację nie tylko w przymierzach Mojżesza i Dawida, lecz także, w znacznie większym stopniu, w przymierzach z czasów następnych pokoleń. Dlatego skuteczność Bożego przymierza trwa nieprzerwanie przez wszystkie pokolenia. Nawet ludzkie przymierza nie mogą być obalone ani nie można do nich dodać warunków po ich ustanowieniu (Ga 3:15). Boże przymierze jest zdecydowanie mocniejsze niż ludzkie i obowiązuje przez całą wieczność. Bóg nie porzucił swojego ludu nawet wtedy, gdy jego członkowie złamali przymierze, i chronił ich, ponieważ było to Jego przymierze (Jr 29:10).  

Ponadto Bóg odnawiał swoje przymierze w każdym pokoleniu. wszystkie opierają się Przymierza te nie wyłączają się wzajemnie na przymierzach, które zostały już ustanowione, i są z nimi powiązane. Zatem we wszystkich przymierzach Bożych istnieje ciągłość i jedność. Bóg musiał odnawiać i przywracać swoje przymierze w każdej epoce, żeby potwierdzić i objawić swoją odkupieńczą wolę zbawienia ludu wybranego. Miało to także mocno przypieczętować relację między Bogiem a Jego ludem.  

Przymierze jako łaska dla ludzkości

Dlatego fakt, że Bóg ustanowił przymierze z ludzkością, wskazuje na Jego niezmienną łaskę i nieskończoną miłość. Z powodu tego przymierza możemy wyczekiwać nadziei nieba, która ostatecznie poprowadzi nas ku zbawieniu. Nasza nadzieja nie słabnie, gdyż Boże przymierze jest nieugięte i nie naruszy go żadne wyzwanie. Nawet przemijanie wieków i upływ czasu nie mogą podważyć wieczności przymierza, a jego wierności nie zdołają unieważnić ani obalić żadne okoliczności (Pwt 4:31; Ga 3:17).  

Zastanówmy się teraz nad przymierzami Bożymi opisywanymi w Biblii. W ogrodzie Eden Bóg powiedział Adamowi: „Tylko z drzewa poznania dobra i zła nie będziesz jadł, bo w dniu, w którym z niego zjesz, umrzesz na pewno” (Rdz 2:17). Według tej obietnicy życie i śmierć Adama zależały od jego aktu (lub uczynku) posłuszeństwa. Dlatego obietnica ta nosi nazwę ,,przymierza uczynków”. Ponieważ przymierze uczynków zostało zawarte przez Boga z pierwszym człowiekiem, Adamem, który reprezentuje całą ludzkość, jest ono znane jako „zwierzchnictwo reprezentacyjne”.  

Jednakże Ewa posłuchała węża i zjadła owoc z drzewa poznania dobra i zła. Ponadto także Adam zjadł owoc, który mu dała. W rezultacie oboje doznali upadku (Rdz 3:1-6). Wskutek swego nieposłuszeństwa Adam i Ewa nie mogli pozostać w miejscu, które zajmowali. W konsekwencji przez grzech jednego człowieka, Adama, na całą ludzkość zstąpiła śmierć, ponieważ „w Adamie wszyscy umierają” (1 Kor 15:22).  

Od momentu upadku Adama Bóg ustanowił przymierze w celu odkupienia ludzkości. Zostało ono zainicjowane złożeniem obietnicy potomstwa niewiasty (Rdz 3:15) i trwało do czasów Noego (Rdz 6:18; 9:8-17). Obowiązywało w czasach Abrahama (Rdz 15; 17), jak również w czasach kolejnych patriarchów (Rdz 26:2-5; 28:10-22). Przymierze nabrało konkretów dzięki pokoleniu wyjścia z Egiptu i następującemu po nim pokoleniu wędrującemu na pustyni (Wj 19:5; 24:1-7; Pwt 29; 30). Później obowiązywało nadal w czasach Dawida (2 Sm 7:12-16), a w końcu zostało wypełnione przez Jezusa Chrystusa (Mt 26:26-28; Mk 14:22-25; Lk 22:19-20; 1 Kor 11:23-25; Hbr 7:22; 8:13). 

Artykuł pochodzi z treści książki Niegasnąca pochodnia przymierza

Czym jest Ewangelia? – Rozważania o Dziejach Apostolskich

Nasz nowy komentarz do Księgi Dziejów Apostolskich to nie tylko cenny przewodnik po tej fascynującej księdze, ale także inspirująca lektura napisana w przystępny sposób. Pozwala lepiej zrozumieć początki chrześcijaństwa i prezentuje praktyczne i użyteczne zastosowania prawd. Nadchodząca premiera tej książki to doskonała okazja, by wzbogacić swoją bibliotekę. Mamy dla was trzy krótkie, ale jakże ważne i wartościowe fragmenty komentarza R.C. Sproula dotyczące przede wszystkim Ewangelii i Kościoła.

Kościół, liczby i wzrastanie…

Сzasem, gdy oceniamy nasze wspólnoty, liczby wywołują w nas wielkie emocje. Przejawiamy tendencję do myślenia, że liczebność Kościoła jest ilościowym wskaźnikiem Bożego błogosławieństwa. Musimy podchodzić do tego z ostrożnością. Najliczniejsze odnotowane w Piśmie nabożeństwo miało miejsce u podnóża góry, w Księdze Wyjścia. To bałwochwalczy, bluźnierczy taniec wokół złotego cielca. Wspólnota Aarona była w tamtej chwili wielka i czyniła to, czym Bóg gardził. Można powiedzieć, że towarzyszyła jej nie ręka Pana, lecz diabła. Bóg był rozgniewany postępowaniem Jego ludu. To postępowanie przyczyniło się do „rozwoju”, ale nie było właściwe. Jeśli ręka Pana towarzyszy dziełu, mamy wszelkie prawo oczekiwać, że będzie ono wzrastać i będzie skuteczne. Musimy jednak uważać, bo sam wzrost nie dowodzi, że towarzyszy mu ręka Pana. Ręka Boża może nam nie towarzyszyć i wzrastać nie będziemy, możemy jednakże wzrastać bez ręki Pana.

Czym właściwie jest Ewangelia?

Jakiś czas temu na zjeździe księgarzy przeprowadzono ankietę. Uczestników, osoby zaangażowane w wydawanie chrześcijańskich książek, poproszono o podanie definicji Ewangelii. Po zestawieniu wyników okazało się, że tylko jedna odpowiedź odzwierciadlała koncepcję Ewangelii prezentowaną przez Nowy Testament. Dziewięćdziesięciu dziewięciu na stu nie miało pojęcia, czym jest Ewangelia. Niektórzy mówili: „Ewangelia jest taka, że Bóg cię kocha i ma dla ciebie wspaniały plan”. To nie jest Ewangelia. Inni mówili: „Ewangelia jest taka, że Jezus może zmienić twoje życie, jeśli zaprosisz Go do swojego serca”. To dobra wiadomość, ale to nie Ewangelia. Jeszcze inni stwierdzili: „Ewangelia polega na tym, że możesz mieć osobistą relację z Jezusem”. To też nie Ewangelia. Każdy już ma osobistą relację z Jezusem. Może to być relacja negatywna, jednak obecnie wszyscy w niej żyją, czy tego chcą, czy nie.

Dzielę się Ewangelią” – czy aby na pewno?

Słyszymy ludzi regularnie mówiących: „Jestem zaangażowany w dzielenie się Ewangelią”, ale jeśli spojrzymy na treść tego, czym oni się dzielą, to wcale nie jest to Ewangelia. Mogę podzielić się z moim sąsiadem, że Jezus zmienił moje życie; jest to wspaniałe świadectwo, ale to nie Ewangelia. Mogę powiedzieć moim przyjaciołom: „Mam dla was dobrą wiadomość: Bóg was kocha”. To również nie Ewangelia. W pojęciu Nowego Testamentu Ewangelia jest rozumiana w kategoriach określonej treści, a ta treść nie jest ani o mnie, ani o tobie. Treść skupia się na osobie i dziele Jezusa – kim On jest i co uczynił – i dodaje, jak przez wiarę możemy otrzymać korzyści z Jego służby.



Zachęcamy wszystkich zainteresowanych teologią, historią wczesnego Kościoła oraz tych, którzy pragną pogłębić swoją wiarę, do sięgnięcia po ten wyjątkowy komentarz. Niech stanie się on przewodnikiem i inspiracją na Waszej duchowej drodze. A premiera już niebawem! Śledźcie zatem nasze social media.