Autor: Page Editor

Konfesja Westminserska oraz Londyńska – porównanie

Westminsterskie Wyznanie Wiary z 1647 roku i Londyńskie Wyznanie Wiary z 1689 roku to dwa kluczowe dokumenty w historii tradycji protestanckiej. Choć dzieli je czterdzieści lat, łączy je wspólne dziedzictwo. Baptystyczne wyznanie z 1689 roku powstało na bazie Deklaracji z Savoy kongregacjonalistów z 1658 roku, która z kolei była zmodyfikowaną wersją Konfesji Westminsterskiej. Można więc powiedzieć, że oba dokumenty wyrastają z jednego pnia reformowanej teologii, różniąc się jednak w niektórych miejscach – zwłaszcza tam, gdzie inaczej rozumiano Kościół, przymierze i sposób działania Bożej łaski.

Celem niniejszego artykułu jest porównanie fragmentów obu tekstów i pokazanie wybranych różnic między tymi dwoma wyznaniami wiary. W wielu miejscach Konfesja Londyńska nie tylko zachowuje, ale też rozwija i dopowiada myśli zawarte wcześniej w Konfesji Westminsterskiej – szczególnie w rozdziale dotyczącym Boga i Jego przymiotów oraz w pierwszym artykule dotyczącym Pisma Świętego. W rozdziale dotyczącym predestynacji co do zasady pozostaje zgodna z teologią westminsterską, dokonując jednak nieco subtelniejszego rozłożenia akcentów i nieco przebudowując treść. W innych fragmentach jednak, jak w nauce o przymierzu czy o Kościele, tekst z 1689 roku wyraźnie został przebudowany całkowicie względem pierwowzoru z 1647 roku, odzwierciedlające odmienną baptystyczną perspektywę na relację między Starym i Nowym Przymierzem a także na rozumienie i ustrój kościoła.

W tabeli poniżej po lewej stronie znajduje się tekst Konfesji Westminsterskiej, a po prawej – Londyńskiego Wyznania Wiary. Różnice i charakterystyczne ujęcia zostały oznaczone kolorami: czerwonym dla Konfesji Westminsterskiej oraz niebieskim dla Konfesji Baptystycznej.

W celu obszerniejszego zapoznania się z podobieństwami jak i różnicami obu tych niewątpliwie równie ważnych wyznań wiary, zapraszamy do nabycia ich kopii pod tym linkiem.

Westminsterskie wyznanie wiary -1647 rok

Rozdział 1. O Piśmie Świętym

I. Chociaż światło natury oraz dzieła stworzenia i opatrzności tak wyraźnie ukazują dobroć, mądrość i moc Bożą, że ludzie pozbawieni są wymówek, to jednak nie wystarczają one, by dać takie poznanie Boga i jego woli, jakie jest konieczne do zbawienia. Toteż upodobało się Panu, wielokrotnie i na różne sposoby, objawiać siebie i ogłaszać swą wolę swemu Kościołowi, a następnie, dla lepszego zachowania i krzewienia prawdy, a także dla pewniejszego utwierdzenia i pocieszenia Kościoła wobec zepsucia ciała oraz złośliwości Szatana i świata, sprawić spisanie tego wszystkiego; co czyni Pismo Święte najpotrzebniejszym, gdy dawniejsze Boże sposoby objawiania swej woli swemu ludowi już ustały. .

VI. Cała wola Boga dotycząca wszelkich spraw koniecznych dla jego własnej chwały oraz zbawienia, wiary i życia człowieka albo jest wyraźnie przedstawiona w Piśmie, albo przez poprawne i konieczne wynikanie może być z Pisma wywnioskowana; do którego nic nigdy nie ma być dodawane, czy to przez nowe objawienia Ducha, czy ludzkie tradycje. Niemniej uznajemy wewnętrzne oświecenie Ducha Bożego za konieczne do zbawiennego zrozumienia tych spraw, tak jak są one objawione w Słowie, oraz że są pewne okoliczności dotyczące kultu Boga i zarządzania Kościołem, powszechne dla postępowania ludzkiego i społeczeństw, które mają być porządkowane według światła natury i roztropności chrześcijan, zgodnie z ogólnymi regułami Słowa, które zawsze mają być przestrzegane.

Rozdział 2. O Bogu i o Trójcy Świętej

III. W jedności Bóstwa są trzy osoby jednej istoty, mocy i wieczności: Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty. Ojciec nie jest z nikogo, ani zrodzony, ani pochodzący. Syn jest odwiecznie zrodzony z Ojca. Duch Święty odwiecznie pochodzi od Ojca i Syna.







Rozdział 3. O odwiecznych zrządzeniach Boga

III. Ze zrządzenia Bożego, dla objawienia jego chwały, niektórzy ludzie i aniołowie są predestynowani do życia wiecznego, a inni przeznaczeni na wieczną śmierć.

VI. Tak jak Bóg wyznaczył wybranych do chwały, tak też według odwiecznego i całkowicie dobrowolnego zamiaru swej woli przeznaczył ku temu wszelkie środki. Dlatego ci, co są wybrani, będąc upadłymi w Adamie, zostają odkupieni przez Chrystusa, skutecznie powołani do wiary w Chrystusa przez jego Ducha działającego w odpowiednim czasie, zostają usprawiedliwieni, usynowieni, uświęceni i zachowani jego mocą, przez wiarę, ku zbawieniu. Żadni inni nie zostają odkupieni przez Chrystusa, skutecznie powołani, usprawiedliwieni, usynowieni, uświęceni czy zbawieni, jak tylko wybrani.

VII. Upodobało się Bogu według niezbadanego zamysłu swej woli, zgodnie z którym udziela on lub wstrzymuje miłosierdzie według swego upodobania, dla chwały swej suwerennej władzy nad swoim stworzeniem, pominąć resztę ludzkości oraz przeznaczyć ich na gniew i pohańbienie za ich grzech, dla uwielbienia swej wspaniałej sprawiedliwości.

Rozdział 7. O przymierzu Boga z człowiekiem

III. Skoro człowiek przez swój upadek uczynił siebie niezdolnym do życia przez to przymierze, upodobało się Panu zawrzeć drugie, powszechnie zwane przymierzem łaski, w którym dobrowolnie daje on grzesznikom życie i zbawienie przez Jezusa Chrystusa, wymagając od nich wiary w niego, aby mogli zostać zbawieni, oraz obiecując dać wszystkim tym, którzy przeznaczeni są do życia wiecznego swego Ducha Świętego, aby uczynić ich ochoczymi i zdolnymi, by wierzyć.

V. To przymierze było odmiennie sprawowane w czasach prawa oraz w czasach Ewangelii. Pod prawem było sprawowane przez obietnice, proroctwa, ofiary, obrzezanie, baranka paschalnego oraz inne typy i ustanowienia przekazane narodowi żydowskiemu, wszystkie wskazujące na mającego przyjść Chrystusa, które były naówczas, przez działanie Ducha, wystarczające i skuteczne, aby pouczać i umacniać wybranych w wierze w obiecanego mesjasza, przez którego mieli otrzymać całkowite odpuszczenie grzechów i wieczne zbawienie. To nazywane jest Starym Testamentem.

VI. Pod Ewangelią, kiedy to został objawiony Chrystus — istota przymierza, ustanowieniami w których to przymierze jest udzielane, są głoszenie Słowa i sprawowanie sakramentów chrztu i Wieczerzy Pańskiej. Choć jest ich mniej oraz udzielane są w większej prostocie i z mniejszą zewnętrzną chwałą, to jednak przymierze przedstawia się w nich z większą pełnością, jawnością i duchową skutecznością dla wszystkich narodów, tak Żydów, jak i pogan. To nazywane jest Nowym Testamentem. Nie ma zatem dwóch przymierzy łaski różniących się swą istotą, ale jedno i to samo, pod różnymi okresami jego sprawowania.

Rozdział 25. O Kościele

I. Katolicki, czyli powszechny Kościół, który jest niewidzialny, składa się z pełnej liczby wybranych, którzy byli, są i będą zebrani w jedno, pod Chrystusem, jego głową. Jest on także oblubienicą, ciałem i pełnią Chrystusa, który wypełnia wszystko we wszystkim.

II. Widzialny Kościół, który pod Ewangelią także jest katolicki, czyli powszechny (nieograniczony do jednego narodu, jak to było wcześniej, pod prawem), składa się ze wszystkich tych na całym świecie, którzy wyznają prawdziwą religię oraz ich dzieci. Jest on królestwem Pana Jezusa Chrystusa, domem i rodziną Boga, poza którym nie ma żadnej zwyczajnej możliwości zbawienia.

III. Temu katolickiemu widzialnemu Kościołowi Chrystus dał posługę, wyrocznie i ustanowienia Boże dla gromadzenia i doskonalenia świętych w tym życiu, aż do końca świata. A przez swoją obecność oraz Ducha, zgodnie ze swą obietnicą, czyni je do tych celów skutecznymi.

IV. Ten katolicki Kościół bywał czasem bardziej, czasem mniej widzialny. A poszczególne Kościoły, będące jego członkami, są bardziej lub mniej czyste, w zależności od tego, w jak czysty sposób doktryna Ewangelii jest w nich nauczana i przyjmowana, ustanowienia sprawowane, a publiczny kult wykonywany.

V. Nawet najczystsze Kościoły pod niebem podlegają i pomieszaniu, i pobłądzeniu, a niektóre tak bardzo zwyrodniały, że stały się nie Kościołami Chrystusa, ale synagogami Szatana. Niemniej zawsze będzie istniał na ziemi jakiś Kościół, który czci Boga zgodnie z jego wolą.

VI. Nie ma innej głowy Kościoła poza Panem Jezusem Chrystusem. (Także papież Rzymu nie może być, w żadnym sensie, jego głową, ale jest tym Antychrystem, tym człowiekiem grzechu, tym synem zatracenia, który wywyższa samego siebie w Kościele, przeciwko Chrystusowi i wszystkiemu, co nazywamy Bogiem.) Żaden inny człowiek nie może być uznany za głowię Kościoła.

Druga londyńska konfesja baptystyczna – 1689 rok

Rozdział 1. O Piśmie Świętym

I. Pismo Święte jest jedyną wystarczającą, pewną i nieomylną regułą zbawiennego poznania, wiary i posłuszeństwa, chociaż światło natury oraz dzieła stworzenia i opatrzności tak wyraźnie ukazują dobroć, mądrość i moc Bożą, że ludzie pozbawieni są wymówek, to jednak nie wystarczają one, by dać takie poznanie Boga i jego woli, jakie jest konieczne do zbawienia. Toteż upodobało się Panu, wielokrotnie i na różne sposoby, objawiać siebie i ogłaszać swą wolę swemu Kościołowi, a następnie, dla lepszego zachowania i krzewienia prawdy, a także dla pewniejszego utwierdzenia i pocieszenia Kościoła wobec zepsucia ciała oraz złośliwości Szatana i świata, sprawić spisanie tego wszystkiego; co czyni Pismo Święte najpotrzebniejszym, gdy dawniejsze Boże sposoby objawiania swej woli swemu ludowi już ustały.

VI. Cała wola Boga dotycząca wszelkich spraw koniecznych dla jego własnej chwały oraz zbawienia, wiary i życia człowieka albo jest wyraźnie przedstawiona albo koniecznie zawarta w Piśmie Świętym; do którego nic nigdy nie ma być dodawane, czy to przez nowe objawienia Ducha, czy ludzkie tradycje. Niemniej uznajemy wewnętrzne oświecenie Ducha Bożego za konieczne do zbawiennego zrozumienia tych spraw, tak jak są one objawione w Słowie, oraz że są pewne okoliczności dotyczące kultu Boga i zarządzania Kościołem, powszechne dla postępowania ludzkiego i społeczeństw, które mają być porządkowane według światła natury i roztropności chrześcijan, zgodnie z ogólnymi regułami Słowa, które zawsze mają być przestrzegane.

Rozdział 2. O Bogu i o Trójcy Świętej

III. W tym boskim i nieskończonym bycie są trzy istnienia: Ojciec, Słowo czy też Syn, i Duch Święty, jednej istoty, mocy i wieczności, każde mające pełnię boskiej istoty, jednak bez podziału istoty. Ojciec nie jest z nikogo zrodzony ani pochodzący, Syn Jest odwiecznie zrodzony z Ojca. Duch Święty pochodzi i Ojca i Syna. Wszystkie są nieskończone, bez początku, więc tylko jednym Bogiem, którego nie należy dzielić w naturze i bycie, a jednak rozróżnianym przez oddzielne, indywidualne relacyjne właściwości i relacje osobowe. Ta doktryna Trójcy jest podstawą naszej społeczności z Bogiem i pocieszającej zależności od niego

Rozdział 3. O zrządzeniach Boga

III. Ze zrządzenia Boga, dla objawienia jego chwały, niektórzy ludzie i aniołowie są predestynowani lub przeznaczeni do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, dla uwielbienia chwały jego łaski. Inni zaś zostali pozostawieni, by żyć w grzechu na ich sprawiedliwe potępienie, dla uwielbienia chwały jego sprawiedliwości.

VI. Tak jak Bóg wyznaczył wybranych do chwały, tak też według odwiecznego i całkowicie dobrowolnego zamiaru swej woli przeznaczył ku temu wszelkie środki. Dlatego ci, co są wybrani, będąc upadłymi w Adamie, zostają odkupieni przez Chrystusa, skutecznie powołani do wiary w Chrystusa przez jego Ducha działającego w odpowiednim czasie, zostają usprawiedliwieni, usynowieni, uświęceni i zachowani jego mocą, przez wiarę, ku zbawieniu. Żadni inni nie zostają odkupieni przez Chrystusa, skutecznie powołani, usprawiedliwieni, usynowieni, uświęceni czy zbawieni, jak tylko wybrani.





Rozdział 7. O przymierzu Boga

II. Skoro człowiek przez swój upadek ściągnął na siebie przekleństwo prawa, to upodobało się Panu zawrzeć przymierze łaski, w którym dobrowolnie daje on grzesznikom życie i zbawienie przez Jezusa Chrystusa, wymagając od nich wiary w niego, aby mogli zostać zbawieni, oraz obiecując dać wszystkim tym, którzy są przeznaczeni do życia wiecznego, swego Ducha Świętego, aby uczynić ich ochoczymi i zdolnymi by wierzyć.


III.
To przymierze zostało objawione w Ewangelii, najpierw zostało objawione Adamowi w obietnicy zbawienia przez potomstwo zrodzone z kobiety, następnie w dalszych krokach, do pełnego odkrycia w Nowym Testamencie. Jest ono oparte na odwiecznym przymierzu zawartym między Ojcem i Synem, a dotyczącym odkupienia wybranych. Jedynie dzięki łasce tego przymierza wszyscy potomkowie Adama, którzy zostali zbawieni, otrzymali życie i błogosławioną nieśmiertelność, gdyż człowiek jest całkowicie niezdolny do uzyskania Bożej akceptacji na tych samych warunkach, na których Adam był przyjęty, gdy jeszcze był w stanie niewinności


Rozdział 26. O Kościele

I. Katolicki, czyli powszechny Kościół, który (odnośnie do wewnętrznego dzieła Ducha oraz prawdy łaski) można nazwać niewidzialnym, składa się z pełnej liczby wybranych, którzy byli, są i będą zebrani w jedno, pod Chrystusem, jego głową. Jest on także oblubienicą, ciałem i pełnią Chrystusa, który wypełnia wszystko we wszystkim.

II. Wszyscy ludzie z całego świata, wyznający wiarę Ewangelii i posłuszeństwo Bogu przez Chrystusa zgodnie z nią, nie niszczący swojego wyznania żadnymi błędami, które rozbierają fundament, lub nieświętością postępowania, są i mogą być nazwani widzialnymi świętymi. Z takich powinny się składać wszystkie zbory.

III. Nawet najczystsze Kościoły pod niebem podlegają i pomieszaniu, i pobłądzeniu, a niektóre tak bardzo zwyrodniały, że stały się nie Kościołami Chrystusa, ale synagogami Szatana. Niemniej Chrystus zawsze miał i zawsze będzie mieć królestwo na tym świecie, aż do jego końca, składające się z tych, którzy wierzą w niego i wyznają jego imię.

IV. Pan Jezus Chrystus jest głową Kościoła, w której, z wyznaczenia Ojca, wszelka władza powołania, ustanawiania, porządku i zarządzania Kościołem, jest złożona na sposób najwyższy i suwerenny. Także papież Rzymu nie może być, w żadnym sensie, jego głową, ale jest tym Antychrystem, tym człowiekiem grzechu, tym synem zatracenia, który wywyższa samego siebie w Kościele, przeciwko Chrystusowi i wszystkiemu, co nazywamy Bogiem, którego Pan zniszczy blaskiem swego przyjścia.

V. Sprawując tę władzę, którą mu powierzono, Pan Jezus powołuje ze świata do siebie poprzez służbę Słowa, przez swojego Ducha tych, których dał mu Ojciec, aby mogli chodzić przed nim we wszelkich ścieżkach posłuszeństwa, które on im poleca w swoim Słowie. Tym tak powołanym nakazuje chodzić razem w lokalnych społecznościach albo zborach, dla ich wzajemnego zbudowania i należytego wykonywania publicznego kultu, którego wymaga od nich w świecie.

VI. Członkowie tych zborów świętymi przez powołanie, w widoczny sposób ukazując oraz potwierdzając (w ich wyznaniu oraz sposobie chodzenia i przez nie) ich posłuszeństwo temu powołaniu Chrystusa, chętnie zgadzają się chodzić razem, zgodnie z wyznaczeniem Chrystusa, oddając siebie Panu i sobie nawzajem, zgodnie z wolą Boga, w wyznawanym podporządkowaniu się ustanowieniom Ewangelii.

VII. Każdemu z tych zborów tak zgromadzonych, zgodnie z jego zamysłem, oznajmionym w jego Słowie, powierzył tę wszelką władzę i moc, która jest jakkolwiek potrzebna dla wypełniania takiego porządku w kulcie i dyscyplinie, które ustanowił dla nich do przestrzegania, wraz z nakazami i zasadami ku właściwemu i odpowiedniemu używaniu oraz wykonywaniu tej władzy.

VIII. Zbór, zgromadzony i zorganizowany całkowicie według zamysłu Chrystusa, składa się z urzędników [kościelnych] i członków. Urzędnikami wyznaczonymi przez Chrystusa, wybranymi i oddzielonymi przez zbór (tak powołany i zgromadzony) dla szczególnego sprawowania ustanowień i wykonywania władzy lub powinności, które on im powierza lub do których ich powołuje, aż do końca świata są biskupi lub starsi oraz diakoni.

IX. Ścieżką wyznaczoną przez Chrystusa dla powoływania każdej osoby, przygotowanej i obdarzonej przez Ducha Świętego na urząd biskupa lub starszego w zborze, jest, że ma być on wybrany na urząd przez powszechne wybory zboru i uroczyście oddzielony postem i modlitwą wraz z nałożeniem rąk przez starszyznę zboru, jeśli takowa istnieje. A diakon podobnie ma zostać wybrany w takich wyborach, oddzielony modlitwą i podobnym nałożeniem rąk.

X. Praca pastorów polega na ciągłej służbie Chrystusowi w jego zborach poprzez służbę Słowa i modlitwę wraz z czuwaniem nad ich duszami, jako tych, którzy będą musieli zdać jemu z tego sprawę. Zobowiązaniem zborów, wobec których sprawowana jest posługa, jest nie tylko okazywać im należny szacunek, ale także dzielić się z nimi wszelkimi dobrymi rzeczami, zgodnie ze swoimi możliwościami, tak by posiadali oni komfortowe zaopatrzenie, by nie byli splątani sprawami świeckimi, aby mogli udzielać gościny innym. Wymaga tego prawo naturalne oraz wyraźny nakaz naszego Pana Jezusa, który wyznaczył, że ci, którzy zwiastują Ewangelię, mają żyć z Ewangelii.

XI. Chociaż zobowiązaniem biskupów lub pastorów zborów jest, z racji urzędu, bieżące głoszenie Słowa, to jednak dzieło innych, obdarzonych i przygotowanych przez Ducha Świętego do tego głoszenia Słowa, nie jest całkowicie ograniczone do nich, ale ci zatwierdzeni oraz powołani przez zbór mogą i powinni to czynić.

XII. Jak wszyscy wierzący mają obowiązek dołączyć do zborów wszędzie tam i kiedy mają taką możliwość, tak też wszyscy, którzy zostają dopuszczeni do przywilejów kościelnych, podlegają również jego dyscyplinie i władzy, zgodnie z nakazem Chrystusa.

XIII. Członkowie Kościoła, przeciwko którym zawiniono, wypełniwszy swoje zobowiązanie wobec osoby, która wobec nich zawiniła, nie powinni zakłócać żadnego porządku kościelnego ani opuszczać zgromadzeń Kościoła ani sprawowania żadnych ustanowień, z powodu takiej zniewagi względem któregokolwiek z pozostałych członków. Powinni raczej czekać na Chrystusa w dalszych postępowaniach kościelnych.

XIV. Każdy zbór i wszyscy jego członkowie są zobowiązani do nieustannej modlitwy o dobro i dobrobyt wszystkich Kościołów Chrystusa we wszystkich miejscach, pod każdymi sposobnościami, aby wspierać każdego (w granicach ich miejsca powołania) w wykorzystaniu ich darów i łask. Tak też zbory, zasadzone przez Bożą opatrzność, aby mogły mieć okazję korzystać z tego, powinny trwać we wspólnocie, przez wzgląd na ich pokój, wzrost miłości i wzajemne zbudowanie.

XV. W przypadkach trudności lub różnic – doktrynalnych lub organizacyjnych – które dotyczą całego Kościoła lub konkretnego zboru, w ich pokoju, jedności i zbudowaniu albo ranią członka lub członków jakiegoś zboru, w takim postępowaniu dyscyplinarnym lub przez takie, które nie jest zgodne z prawdą ani porządkiem, to jest zgodne z zamysłem Chrystusa, by wiele zborów, które trwają ze sobą we wspólnocie, spotkało się (przez swoich przedstawicieli), aby rozważyć i udzielić swojej rady dotyczącej danej poróżniającej sprawy, która następnie ma być przekazana wszystkim zainteresowanym zborom. Niemniej zgromadzeni przedstawiciele nie posiadają żadnej władzy kościelnej w ścisłym tego słowa znaczeniu ani żadnej jurysdykcji nad samymi zborami, aby wytoczyć jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne wobec zborów lub osób albo narzucić własne ustalenia zborom lub urzędnikom [kościelnym].













Piotrkowskie wyznanie wiary (1555)

Wstęp (J.T. Dennison, jr)

Kiedy reformacja dotarła do Polski, wpłynęła na każdy z jej regionów: Prusy Królewskie (Prusy Polskie); Prusy Książęce (niemieckojęzyczne księstwo, w którym panował luteranizm, poprzez konwersję Albrechta Hohenzollerna [1490–1568] w 1525 r.); Wielkopolskę; Małopolskę; i Litwę (która była związana z Polską od 1385 r.). Przez Prusy Królewskie nad Bałtykiem kupcy i handlarze importowali książki i broszury Lutra do głównych miast, tj. Gdańska, Torunia, Elbląga, i nie tylko.

Król Zygmunt I Stary (1467–1548) obłożył dzieła Lutra zakazem wwozu do Rzeczpospolitej w 1520 r. pod karą konfiskaty majątku. Już w 1523 r. każdemu, kto by rozpowszechniał tę „zarazę” groziła kara śmierci. Królewskie dekrety były jednak chybione w czasie – ewangelicyzm wkradał się do Polski, a w 1522 r. w Gdańsku działał nawet zbór protestancki. Kiedy w 1525 r. miasto to zniosło rzymskokatolicką mszę, Zygmunt pomaszerował na miasto i dokonał egzekucji ewangelickich prowodyrów (1526 r.). Krew protestantów tylko podsycała rozprzestrzenianie się protestanckiej „zarazy”, a do 1555 r. połowa Prus Królewskich była luterańska.

Jakub z Iłży młodszy był prawdopodobnie pierwszym rodowitym Polakiem, który przyjął ewangelicką wiarę reformacji. Członek wydziału w Krakowie, wolał opuścić Polskę w 1534 roku, niż wyrzec się swojej ewangelickiej wiary. Do 1546 r. idee reformacji przeniknęły do Polski dzięki reputacji i wpływom reformatorów helweckich. Felix Cruciger (zm. 1563) był gorącym orędownikiem teologii genewskiej. W tym samym roku Jan Mączyński odwiedził Heinricha Bullingera (1504–1575) w Zurychu. W 1549 r. Kalwin otrzymał pierwszą oficjalną wiadomość z Polski. W odpowiedzi zadedykował swój Komentarz na List do Hebrajczyków królowi Zygmuntowi II Augustowi (1520–1572). W następnym roku Franciszek Stankar (1501–1574) opuścił Padwę we Włoszech i udał się do Pińczowa (Małopolska). Osiadł w majątku ewangelickiego szlachcica Mikołaja Oleśnickiego (zm. 1566/1567). Razem zorganizowali pierwszy Kościół reformowany w Polsce (1550). Stankar ostatecznie odstąpił od reformowanej sprawy, zwracając się ku tryteizmowi – jednej z odmian polskiej (antytrynitarnej) plagi. Został ekskomunikowany przez reformowany synod w Pińczowie w sierpniu 1559 roku.

W 1550 r. w Słomnikach, w okolicach Krakowa, grupa kalwińskich duchownych zorganizowała pierwszy synod Kościoła reformowanego w Polsce. 1 maja 1555 r. Synod w Pińczowie otrzymał list od Franciszka Lismanina (1504–1566), w którym wyznał on swoje nawrócenie z katolicyzmu – częściowo po przeczytaniu Podstaw religii chrześcijańskiej Jana Kalwina (co ciekawe, w latach 1550–1553 czytał on to dzieło królowi Zygmuntowi II po kolacji). Cruciger zaprosił Lismanina do powrotu do Polski i udziału w reformowanej sprawie. Ten ostatecznie został superintendentem Kościoła reformowanego wraz z Crucigerem. W roku 1558 do polski przybył Giorgio Biandrata (1516–1588), którego Kalwin postrzegał jako antytrynitarza.

W sierpniu 1554 r. Stanisław Lutomirski (1518–1588), pastor ewangelicki w Koninie i Tuszynie, opracował własne wyznanie wiary (Confessio, to iest wyznanie wiary, które jednak zostało opublikowane dopiero w 1556 r.), na podstawie Augsburskiego wyznania wiary (1530). Synod w Piotrkowie, który odbył się w dniach od 3 maja do 15 czerwca 1555 r., opracował deklarację złożoną z dwudziestu czterech artykułów zaczerpniętych z wyznania Lutomirskiego. Po synodzie król Zygmunt II wysłał petycję do papieża z prośbą o zwołanie synodu narodowego w celu zreformowania Kościoła rzymskokatolickiego. Kalwini odpowiedzieli na synodzie w Koźminku (24 sierpnia – 2 września 1555 r.), łącząc się z Braćmi Czeskimi (którzy przybyli do Polski w 1548 r.), próbując wzmocnić pan-protestanckie nadzieje na uniknięcie odrodzenia i konsolidacji rzymskiego katolicyzmu. Jednak ta pan-protestancka idea miała rozbić się o mielizny niepodlegających negocjacjom teologicznych odrębności, fenomenalnego wzrostu i sukcesu polskiego antytrynitaryzmu oraz energicznej reformacji katolickiej (kontrreformacji), w której prym wiedli jezuici.

Właściwe wyznanie pojawia się na s. 276-285, gdzie towarzyszy mu „Refutacja” każdego z punktów. Finkel sugeruje, że Maran Kromer, sekretarz królewski, był autorem „Refutacji”. Refutatio jest rzymskokatolicką refleksją na temat rzekomych uchybień wyznania wiary z Piotrkowa, i została dołączona do artykułów wyznania, jako przykład polemiki z tamtego okresu.

Tłumaczenie pochodzi z tekstu wydrukowanego w:

  • Ludwik Finkel, Konfessya podana przez posłów na sejmie piotrkowskim w r. 1555, „Kwartalnik Historyczny” 10 (1896), s. 257-285.

WYZNANIE WIARY

Wyznanie wiary, które panowie posłowie przedstawili, miłosierny królu, jest wprawdzie krótkie, ale, naszym zdaniem, nie tak jasne, jak powinna być veritatis oratio, ani zgodne ze zwyczajami i postacią całego chrześcijaństwa, które od ponad tysiąca lat szerzy się wśród wszystkich narodów, a u nas w Polsce od prawie sześciuset lat; ani z podaniem czy tradycjami apostolskimi, ani wreszcie ze Słowem Bożym. Skrywa w sobie wiele rzeczy, z których różni heretycy, zarówno starzy, jak i nowi, tacy jak ebionici, walentynianie, arianie, macedonianie, sabelianie, kapernaici lub sakramentarze, nowochrzczeńcy, osiandryci i inni, mogą znaleźć dowody na swoje błędy. Nie wierzymy jednak, aby nasi bracia, polscy rycerze, mieli cokolwiek wspólnego z tymi, podobnie jak polska szlachta, która nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co zostało dla niej napisane lub skopiowane. Dlatego na razie odkładamy na bok wykazywanie i obalanie tego rodzaju błędów. Odpowiemy tylko w skrócie na błędne kwestie, które to wyznanie jasno i wyraźnie zawiera, aby ci, którzy je słyszeli lub czytali i zostali wprowadzeni w błąd, oraz ci, którzy je przedstawili, zostali z błędu wyprowadzeni, co też przynależy do naszego urzędu duszpasterskiego ze Słowa Bożego i z obecnego porządku całego chrześcijaństwa [wynika] (Tt 1).

Wyznanie panów posłów

[Sekcja I]

I. Wszyscy zostaliśmy poczęci i zrodzeni w grzechu, a wszystkie nasze naturalne zmysły są ciemnością, tak że już nawet o Bogu nie mówiąc, ale i siebie samych nie znamy. Dlatego dał nam Pan Bóg Dziesięć Przykazań swoich, aby oczy nasze zostały otwarte, ślepota nasza została odkryta oraz by grzech i nasza ślepota zostały odkryte i ukazane (Ps 51).

II. Bóg Ojciec posłał do nas swego jedynego Syna, aby był naszym lekarzem, nauczycielem, zbawicielem i odkupicielem oraz naszym zadośćuczynieniem (J 1; 9; Rz 3; Ga 3; Mt 12; 1 Kor 1).

III. Odkąd istnieje świat, Boga nie widział nigdy żaden człowiek, ani też swym cielesnym umysłem nie może w niego uwierzyć. Jednak Pan Chrystus przyszedł, aby dać nam go poznać, jak i jego wolę (J 1).

IV. Tak więc Chrystus Pan jest światłością tego świata. Kto trzyma się tego światła, a od jego Słowa nie odstępuje w żadną stronę, ten nie chodzi w ciemności, ale ma światło życia wiecznego.

[Sekcja II]

Sam Pan nieba i ziemi nakazał nam słuchać tego samego niebiańskiego nauczyciela i mistrza, i nikogo innego. Skoro On jest Synem Bożym to kłamać nie może. Wszyscy zaś ludzie, którzy nie kierują się tylko jego nauką, choćby byli nawet największymi władcami tego świata, są kłamcami (Mt 17; Ps 116).

[Sekcja III]

V. Ten oznajmił nam wszystko, co jest konieczne dla zbawienia duszy. Poza tym Chrystusem żadna rzecz, żadne stworzenie, nie może nas uwolnić od wiecznego gniewu Bożego. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że wszyscy ludzie, którzy w niego wierzą, mają otrzymać odpuszczenie wszystkich swoich grzechów, w jego imieniu (J 4; 1 Tes 1; Dz 10).

[Sekcja IV]

VI. Tak, byśmy nie mogli przez nasze dobre uczynki oraz wypełnianie Prawa Bożego zostać uwolnieni od niego, lecz stają się wolni ci, co w niego wierzą. I nie ma żadnego innego imienia danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni, jak tylko przez to jedno (Dz [4]; 13).

[Sekcja V]

VII. Tak więc, gdy przypisują ludzkie zbawienie komukolwiek lub czemukolwiek, i oddają mu chwałę, która należna jest samemu Chrystusowi, to jest to bluźnierstwo wobec cierpienia Syna Bożego [J 3].

[Sekcja VI]

VIII. Ten Chrystus przypisuje zasługę swej niewinnej męki tym, którzy wierzą jego słowu przez Ewangelię (która ma być zwiastowana każdemu człowiekowi w jego własnym języku) [oraz] sakramenty, mianowicie przez chrzest oraz podawanie i używanie ciała jego najświętszego, za nas wydanego, jak i krwi jego najświętszej, przelanej dla odkupienia naszych grzechów.

IX. W tych sakramentach, pieczętowany jest dla nas testament Pana. Kto odważy się zmieniać cokolwiek w tym testamencie, ten jest przeklęty.

X. Nie znajdziemy również innych sakramentów, niż te, które są związane słowem Chrystusa Pana.

[Sekcja VII]

Ludzkie zrządzenia, które wykraczają poza przykazania i Słowo Boże, są bałwochwalstwem, szczególnie, gdy stawia się je w miejscu Boga (Wj 30; Pwt 12).

[Sekcja VIII]

XI. Wiemy również z nauczania naszego jedynego niebiańskiego Mistrza, że mamy modlić się tylko do Boga Ojca i do nikogo innego, ponieważ tylko On jako Bóg widzi nasze serca, czego nie może uczynić żadne stworzenie. W Starym Testamencie mamy również nakaz, że każdy, kto modli się do kogoś innego niż Bóg, ma ponieść śmierć.

XII. Do tego Boga nie mamy żadnego innego dostępu, innego pojednawcy i pośrednika, jak tylko Chrystusa Pana (Mt 4:6; 23; 1 Krl 8; Jr 17; Wj 22).

[Sekcja IX]

Wiemy również, że Bóg nie związał się swoim słowem z żadnym posągiem ani obrazem.

[Sekcja X]

XIII. Sakramenty, czy inaczej świętości, chrztu i Wieczerzy Pańskiej przynoszą nam wierzącym w Chrystusie odpuszczenie grzechów.

XIV. Poza tymi sakramentami chrześcijanie nie znają innych, które byłyby im równe. Inne porządki Boże, takie jak małżeństwo, urzędy kapłańskie, confirmatio, czyli zamocowanie wiary, nie przynoszą nam odpuszczenia grzechów, a zatem nie uważamy ich za tak samo wartościowych, jak wyżej wspomnianych sakramentów, choć ich nie potępiamy, a wręcz przy nich trwamy (św. Augustyn, Epistola 88; Ambroży z Mediolanu, O sakramentach; Bernard z Clairvaux, Sermone de coena domini).

[Sekcja XI]

XV. Za zmarłych chrześcijan, którzy opuścili już ten świat, nie ośmielamy się składać żadnych pieniężnych ofiar, jak i czynić jakichkolwiek obrzędów. Jeśli bowiem wierzyli w Chrystusa Pana, i przyjęli go przez Jego Słowo, to są [już] zbawieni. Jeśli zaś nie wierzyli, to są potępieni. Msze, modlitwy za zmarłych i inne wymyślone obrzędy już nic im nie mogą pomóc.

XVI. Słowo Boże tak o tym świadczy: „Kto wierzy w Syna Bożego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już został osądzony na wieczne potępienie” [J 3:18].

Kto ma Syna Bożego przez wiarę, ma żywot wieczny, kto zaś nie ma Syna Bożego (choćby wszystkie katedry i klasztory modliły się za niego, nie pomogą mu wcale swoimi mszami), nie ma żywota [por. 1 J 5:12]. „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony” [Mk 16:16] (1 Tes. 4).

XVII. Apostoł Paweł zabrania nam niepokoić się o tych, którzy śpią.

XVIII. Dopóki jesteśmy w obecnym wieku, możemy wspierać siebie nawzajem, czy to przez modlitwę, czy przez poradę. Kiedy stawimy się jednak przed trybunałem Chrystusowym, to ani Hiob, ani Daniel, ani my sami nie będziemy w stanie modlić się o kogokolwiek, a każdy poniesie własne brzemię (Hieronim ze Strydonu, Kwestie hebrajskie w Księdze Rodzaju, 13.12).

XIX. Tutaj życie albo się traci, albo się je ma; tutaj zbawienie wieczne zostaje zapewnione przez wieczny kult Boga oraz jego owoc. Gdy przyjdzie stąd odejść, brak już wtedy miejsca na pokutę oraz na skutki zadośćuczynienia (św. Cyprian, Ad Demetrianum).

XX. Brak innego miejsca na poprawę obyczajów niż to życie, gdyż po tym życiu każdy będzie miał to, o co zabiegał w tym życiu dla siebie (św. Augustyn, Przeciw Pelagiuszowi; vide eundem: Kazanie 60, De tempore).

XXI. Wiara powszechna, na mocy boskiego autorytetu, wyznaje, że pierwszym miejscem jest królestwo niebieskie; zobacz gdy powiedziałem, że osoba nieochrzczona jest wykluczona.

XXII. Drugim [jest] Gehenna, gdzie każdy odstępca lub obcy wierze Chrystusa doświadcza kary.

XXIII. Trzeciego w żadnym stopniu nie znamy, co więcej nie znajdujemy tego, że ono jest w Piśmie Świętym.

[Sekcja XII]

XXIV. Naszego wyznania wiary, wziętego ze Słowa Bożego, trzymamy się mocno, jak i nakazów i nauczania Słowa Bożego.

[Sekcja XIII]

Zaś o ludzkich zrządzeniach Bóg tak się wypowiada: „Na próżno Mnie chwalą takimi naukami i rozkazaniami” [Mt 15:9]. Podobnie: „Każda latorośl, której nie zasadził Ojciec mój niebieski itd.” [Mt 15:13] (Mt. 19).

*************

Niemiecka wersja dwudziestu czterech artykułów została wydrukowana w: Theodor Wotschke, Stanislaus Lutomirski. Ein Beitrag zur polinischen Reformationsgeschichte, „Archiv für Reformationsgeschichte” 3 (1908), s. 105-171, zwłaszcza strony 142-147. Wotschke zaznaczył, że swoją wersję opracował na podstawie dokumentów znajdujących się w Archiwum państwowym w Królewcu (dział Herzogliches Briefarchiv); Archiv der Brüdergemeinde w Herrenhut (Lissaer Brieffoliant X), art. VIII i XVI; oraz Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu (art. XV). Odnalazł również niemiecki i łaciński rękopis wyznania wiary w Stadtbibliothek Zürich (Simmlersche Briefsammlung, t. 84, nr. 190-191). Zamieszczamy go dla celów porównawczych.

Piotrkowskie wyznanie wiary (1555)

Wspólnie uzgodnione wyznanie ich wiary chrześcijańskiej

I. Wszyscy zostaliśmy poczęci i zrodzeni w grzechu, a wszystkie nasze naturalne zmysły są ciemne i ślepe, tak że nie znamy ani Boga, ani nawet samych siebie. Z tego powodu dał nam Pan Bóg Dziesięć świętych Przykazań swoich, aby oczy nasze zostały otwarte, ślepota nasza została odkryta oraz by grzech i nasza ślepota zostały odkryte i ukazane (Ps 51; J 1; 9; Rz 3; Ga 3).

II. Bóg Ojciec posłał swego jednorodzonego Syna na ten świat, aby był naszym nauczycielem, zbawicielem i odkupicielem oraz by dokonał przebłagania za nasze grzechy (Mt 17; J 2; 1 Kor 1).

III. Boga nie widział nigdy żaden człowiek, ani też swym cielesnym umysłem nie może w niego uwierzyć. Jednak Pan Chrystus przyszedł, aby dać nam siebie poznać, jak i jego wolę (J 1).

IV. Chrystus Pan jest światłością tego świata. Kto trzyma się tego światła, a od jego Słowa nie odstępuje w żadną stronę, ten nie będzie chodził w ciemności, ale ma światło życia wiecznego. Bóg nakazał nam słuchać wyłącznie Chrystusa, Pana nieba i ziemi, a nie żadnego innego, gdyż tylko On jest Synem Bożym który nie może kłamać. Ten, który nie podporządkowuje się jego nauce, choćby był najpotężniejszym władcą na tym świecie, mimo tego jest kłamcą (Mt 17; Ps 116).

V. On objawił nam wszystko, co jest konieczne dla naszego zbawienia. Żadna rzecz, żadne stworzenie nie może nas uwolnić od wiecznego Bożego gniewu. Tylko o Chrystusie świadczą wszyscy prorocy, że ci, którzy wierzą w Niego, otrzymają odpuszczenie wszystkich swoich grzechów (J 4; 1 Tes 1; Dz 10).

VI. On sam uwolnił nas od gniewu Bożego i uwolnił nas od niego raz na zawsze, jeśli w Niego wierzymy. Nie bylibyśmy w stanie wypełnić przykazania Bożego naszymi uczynkami i próbą zadośćuczynienia (Dz 13).

VII. Tak więc nie ma żadnego innego imienia danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni, jak tylko przez Chrystusa. Ten, który przypisuje nasze zbawienie czemukolwiek innemu, i oddaje temu chwałę, która należna jest samemu Chrystusowi, taki jest oszczercą i bluźniercą przeciwko cierpieniom naszego Pana (Dz 4).

VIII. Człowieka, który wierzy jego świętemu Słowu, Pan Chrystus obdarza zasługą swej gorzkiej męki i śmierci, poprzez Ewangelię (która ma być zwiastowana każdemu w jego własnym języku) oraz poprzez święte ustanowienie. Przyciąga nas On ku sobie przez chrzest i przyjmowanie jego świętego ciała, za nas wydanego, jak i krwi jego najświętszej, przelanej dla przyniesienia nam odkupienia z naszych grzechów (Mt 28; Ga 1).

IX. Zostajemy zapieczętowani w tym świętym ustanowieniu i testamencie Pana. Ten, który ośmiela się zmieniać cokolwiek w tym testamencie, ten jest przeklęty i potępiony (Mk 7; 1 Kor 11).

X. Z tego powodu nie powinniśmy w żaden sposób szukać innego testamentu, jak tylko sakramentu, który ustanowiony jest na Słowie Bożym. Gdyby bowiem ktoś zmieniał takie przykazanie i Słowo Boże lub mieszał z nim ludzkie zrządzenia, byłoby to bałwochwalstwem, szczególnie wtedy, gdy ktoś ustanawia je i zachowuje w miejsce Słowa Bożego (Wj 3; Pwt 12; Mt 23).

XI. Abyśmy mieli pewność i uczyli się z nauki jedynego niebiańskiego nauczyciela, naszego Pana, powinniśmy czcić i wzywać jedynego Boga Ojca i nikogo innego. Ponieważ tylko On, jako wszechmogący Bóg, widzi nasze serca, czego nie może uczynić żadne stworzenie. Co więcej, w Starym Testamencie mamy również nakaz Boży, że ten, kto by czcił innego boga niż Boga żywego, powinien ponieść śmierć (Wj 22).

XII. Do tego Boga nie mamy żadnego innego dostępu, innego pośrednika i orędownika przed wiecznym i wszechmogącym Bogiem, jak tylko Chrystusa Jezusa, naszego Pana, i jesteśmy pewni, że Bóg nie dopuszcza by był związany z jakimkolwiek miejscem czy obrazem (1 Tm 2; 1 J 2).

XIII. Co więcej, sakramenty chrztu i Wieczerzy Pańskiej przynoszą wierzącym przez Chrystusa odpuszczenie grzechów przez Chrystusa, a poza sakramentami nie ma różnicy między chrześcijanami a innymi [lub: ponad te sakramenty, chrześcijanie innych nie potrzebują] (św. Augustyn, Epistola 88; Ambroży z Mediolanu, O sakramentach; Bernard z Clairvaux, Sermone de coena domini).

XIV. Wszystkie inne ceremonie, takie jak małżeństwo oraz duchowy i eklezjalny obrzęd confrimatio, który ma na celu potwierdzenie wiary, nie przynoszą nam odpuszczenia grzechów, a zatem nie zachowujemy ich jako sakramentów. Nie oznacza to, że nie są one cenne, ale wręcz przeciwnie, powinno się je zachowywać i praktykować z odpowiednim szacunkiem i troską.

XV. Jednak jeśli chodzi o zmarłych, którzy opuścili już ten świat, my, chrześcijanie, nie odprawiamy nabożeństwa ani ofiary mszy. Jeśli bowiem uwierzyli w Chrystusa przez Jego święte Słowo, są [już] zbawieni, ale jeśli nie uwierzyli, to są potępieni. Msze, namaszczenia, inne wymyślone obrzędy i gadanina nie pomogą zmarłym.

XVI. Prawdziwe Słowo Boże świadczy, iż ten, który wierzy w Syna Bożego, nie będzie potępiony; kto zaś nie wierzy, już został potępiony na wieczne zniszczenie [por. J 3:18]. Ten, który ma Syna Bożego przez wiarę, ma żywot wieczny, kto zaś nie ma Syna Bożego i nie wierzy w niego, choćby nawet wszyscy kanonicy, zakonnicy, mnisi, kapłani i inni modlili się za niego o odprawiali msze, nie pomogą mu wcale, gdyż nie ma prawdziwego żywota [por. 1 J 5:12]. Chrystus przecież powiedział: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony” [Mk 16:16] (J 3; Mk 16).

XVII. Apostoł Paweł stanowczo zabronił nam niepokoić się o tych, którzy zasnęli (1 Tes 4).

XVIII. Umiłowany Hieronim wyraźnie powiedział, że mimo możliwości wspierania siebie nawzajem, czy to przez modlitwę, czy przez dobrą radę, to gdy stawimy się przed surowym sądem Bożym, to ani my, ani nawet Noe, Hiob, czy Daniel nie będą w stanie prosić o kogokolwiek, a raczej każdy poniesie własny ciężar i brzemię (Hieronim ze Strydonu, Kwestie hebrajskie w Księdze Rodzaju, 13.12).

XIX. Jak ktoś otrzymuje życie, lub je traci, tak i my doświadczymy wiecznego zbawienia, nagrody i pochwały ze strony Boga, gdy odejdziemy, gdyż potem nie ma miejsca na pokutę oraz na próbę zadośćuczynienia (św. Cyprian, Ad Demetrianum).

XX. Brak innej okazji na poprawę niż w tym życiu, gdyż po tym życiu każdy będzie miał to, o co się starał i co sobie w tym życiu dla siebie przygotował (św. Augustyn, Przeciw Pelagiuszowi; vide eundem: Kazanie 60, De tempore).

XXI. Wiara chrześcijańska, na mocy niebiańskiego autorytetu, wyznaje, że pierwszym miejscem jest królestwo Boże; a więc ten, kto nie zostanie ochrzczony, zostanie wykluczony (św. Augustyn, Przeciw Pelagiuszowi, 5).

XXII. Co więcej, wyznaje również, że istnieje piekło, w którym odstępcy i ci, którzy nie wierzą w Chrystusa, otrzymują karę.

XXIII. Trzeciej alternatywy nie znam, i nie znajduje jej w Pismach Świętych.

XXIV. Naszej wiary, wziętej ze Słowa Bożego, trzymamy się mocno, i podążamy za Jego boską oceną, gdyż to Bóg powiedział o ludzkich zarządzeniach: „Na próżno mnie chwalą takimi naukami i rozkazaniami ludzkimi” (Mt 15:9). I raz jeszcze: „Każda roślina, której nie zasadził Ojciec mój niebieski, wykorzeniona będzie” (Mt 15:13).

Opracowanie: Wydawnictwo MW, © 2025

Czy Bóg jest narcyzem?

treść artykułu pochodzi z książki Pragnienie Boga

,,Najważniejszym celem Boga jest uwielbienie Boga i radowanie się Nim na wieki.”.

Przekonaliśmy się już, że Bóg ma całkowitą, suwerenną władzę nad światem, a więc może zrobić wszystko, co zechce. Nie jest sfrustrowanym, tylko dogłębnie szczęśliwym Bogiem, cieszącym się wszystkimi swoimi dziełami (Ps 104:31), widzianymi z perspektywy całej historii zbawienia.

Teraz przyjrzymy się temu, w jaki sposób Jego niewzruszone szczęście ma swoje źródło w Nim samym. Wiemy już, że Bóg ma suwerenną władzę, by robić to, co zechce – jednak co konkretnie? Dlaczego przyglądanie się mozaice historii zbawienia cieszy Jego serce? Czy to nie bałwochwalstwo, jeśli Bóg rozkoszuje się czymś innym niż samym sobą?

Musimy więc zapytać: co czyni Boga szczęśliwym? Co w historii zbawienia przepełnia Jego serce radością? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zbadać, do czego dąży we wszystkim, co czyni. Jeśli odkryjemy, do jakiej jednej rzeczy Bóg zmierza w każdym swoim dziele, dowiemy się, co cieszy Go najbardziej; co jest dla Niego najważniejsze.

Bóg cieszy się swoją chwałą

Kluczowe momenty historii zbawienia, obejmujące stworzenie świata, powołanie Abrahama, wyjście z Egiptu, nadanie prawa, życie, służbę i śmierć Jezusa oraz życie chrześcijańskie, pokazują ostateczny cel Boga we wszystkim, co czyni. Najlepszą książką na ten temat jest The End for Wich God Created the World [Cel, dla którego Bóg stworzył świat – przyp. tłum.] autorstwa Jonathana Edwardsa. Jeśli poniższy wywód sprawi na tobie wrażenie niezgodnego z Biblią, zachęcam cię do prześledzenia zawartej w niej argumentacji na jego poparcie.

Mój wniosek jest taki, że dla Boga najważniejsza jest Jego chwała. Wszystko, co czyni, ma na celu jej podtrzymanie i objawienie. Stwierdzenie, że dla Boga najważniejsza jest Jego chwała, oznacza, że przypisuje On jej większą wartość, niż czemukolwiek innemu. Cieszy się nade wszystko swoją chwałą.

Niełatwo zdefiniować chwałę. Jest ona trochę jak piękno. Jak zdefiniowałbyś piękno? Niektóre rzeczy lepiej jest pokazać, niż starać się zamknąć w słowach – ale spróbuję. Chwała Boża to piękno Jego wielorakiej doskonałości, będącej jej widzialnym przejawem, albo do nieskończonej moralnej doskonałości Jego charakteru. W obu przypadkach oznacza rzeczywistość o nieskończonej wielkości i wartości. Oto, jak próbował opisać ją C.S. Lewis:

Przyroda nie nauczyła mnie nigdy istnienia Boga pełnego chwały i nieskończonego majestatu. Do tego musiałem dojść innymi drogami. Ale przyroda nadała znaczenie słowu ,,majestat” i doprawdy dotąd nie wiem, w jakiej innej dziedzinie mógłbym tego znaczenia szukać. ,,Bojaźń” Boża oznaczałaby prawdopodobnie dla mnie tylko najprymitywniejszy wysiłek zachowania ostrożności, gdybym nie był widział złowrogich rozpadlin i turni nie do zdobycia.

Ostatecznym celem Boga jest podtrzymanie i objawienie swojej nieskończonej i zachwycającej wielkości oraz wartości, czyli swojej chwały. W tym, co czyni, ma też wiele innych zamysłów, ale żaden nie dorównuje temu jednemu. Są one mu podległe. Największą pasją Boga jest wywyższenie wartości swojej chwały. W tym celu dąży do jej objawienia, sprzeciwiania się tym, którzy ją lekceważą, i bronienia jej przed wszelką pogardą.

Wyraźnie widzimy, że najbardziej zależy Mu właśnie na Jego chwale. Nieskończenie ją kocha – a inaczej mówiąc, nieskończenie kocha samego siebie lub jest dla siebie najważniejszy. Wystarczy chwilę się zastanowić, aby stwierdzić, że jest to niepodważalny fakt. Bóg byłby niesprawiedliwy (tak samo jak my), gdyby było coś, co ceni bardziej, niż to, co rzeczywiście jest najcenniejsze. Jednak to On jest najcenniejszy. Gdyby wartość Jego własnej chwały nie była dla Niego źródłem nieskończonego szczęścia, byłby niesprawiedliwy, ponieważ właściwym jest radowanie się daną osobą proporcjonalnie do doskonałości jej chwały.

Czy Bogu chodzi o nas czy o samego siebie?

Rodzi się jednak pytanie: jeśli Bóg jest tak bardzo pochłonięty własną chwałą, to jak może być Bogiem miłości? Jeśli wszystko, co czyni, czyni dla siebie, to czy możemy żywić jakąkolwiek nadzieję, że zrobi coś dla nas? Czy apostoł nie twierdzi, że ,,[miłość] nie szuka swego” (1 Kor 13:5)?

Zaczynamy widzieć, że kwestia szczęścia Boga jest rozstrzygająca dla być albo nie być chrześcijańskiego hedonizmu. Jeśli Bóg jest skoncentrowany na Sobie w taki sposób, że nie kocha swoich stworzeń, filozofia ta upada. Chrześcijański hedonizm bazuje na Jego otwartych ramionach – na Bożej gotowości, by przyjąć, zbawić i obdarzyć zadowoleniem każde serce szukające w Nim swojej radości.

Jeśli jednak Bogu chodzi wyłącznie o siebie i jest poza naszym zasięgiem, to na próżno próbujemy w Nim odnaleźć szczęście.

Czy Bogu chodzi o nas czy o samego siebie? Odpowiadając na to pytanie, odkryjemy mocny fundament chrześcijańskiego hedonizmu.

Czy nakaz, by go chwalić, wynika z pychy czy z miłości?

Biblia jest pełna wezwać do chwalenia Boga. Nakazuje, byśmy Go uwielbiali, ponieważ jest to ostatecznym celem wszystkiego, co robi – ,,aby był uwielbiony w swoich świętych i podziwiany […] przez wszystkich wierzących” (2 Tes 1:10). Pierwszy rozdział Listu św. Pawła do Efezjan wspomina o tym trzykrotnie: ,,Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów […] ku chwale majestatu swej łaski” (w. 4-6; BT V); zostaliśmy przeznaczeni i wybrani, ,,abyśmy istnieli dla uwielbienia Jego chwały” (2. 12); Duch Święty ,,jest zadatkiem naszego dziedzictwa, aż nastąpi odkupienie nabytej własności, dla uwielbienia jego chwały” (w. 14).

Wszystkie sposoby, a które Bóg objawił swoją chwałę w stworzeniu i odkupieniu znajduje kulminację w uwielbieniu nabytego przez Niego ludu. Bóg rządzi światem w chwale właśnie po to, aby się Nim zachwycano – podziwano Go, wywyższano i chwalono. Szczytem Jego szczęścia jest radość, którą odczuwa, gdy słyszy echa swojej doskonałości w uwielbieniu Jego świętych. Raz po raz odkrywam jednak, że ludzie opacznie rozumieją tę prawdę. Obrażają się, słysząc, że dla Boga najważniejszy jest On sam, albo że robi wszystko dla własnej chwały czy wywyższa się i chce, aby Go uwielbiano. Dlaczego? Istnieją co najmniej dwa powody. Pierwszy jest taki, że po prostu nie lubimy ludzi, którzy tac są. Drugi wynika z biblijnego nakazu, żebyśmy sami tak sięnie zachowywali. Przyjrzyjmy się tym zastrzeżenion i zobaczymy, czy mogą mieć zastosowanie do Boga.

Czy Bóg gra pod publiczkę?

ie lubimy ludzi, którzy wydają się zadufani we własnej inteligencji, sile, umiejętnościach, wyglądzie czy pieniądzach. Naukowców, którzy próbują popisywać się swojąspecjalistyczną wiedzą i cytować własne najnowsze publikacje. Przedsiębiorców opowiadających nam o tym, jak sprytnie zainwestowali swoje pieniądze i obserwowali rynek, żeby w odpowiednim momencie wyjść z gry. Denerwuje nas, kiedy dzieci się wywyższają (,,Moje jest większe!”, ,,Moje jest szybsze!”, ,,Moje jest ładniejsze!”). O ile tylko do nich należymy, z dezaprobatą patrzymy na ludzi, którzy nie ubierają się prosto i funkcjonalnie, tylko tak, aby zwrócić na siebie uwagę najnowszym stylem.

Dlaczego nam się to nie podoba? Myślę, że zasadniczym powodem jest to, że tacy ludzie nie są autentyczni. Grają pod publiczkę. Nie karmią się radością czerpaną z osiągania tego, co cenią samo w sobie. Żywią się komplementami innych. Jednym okiem patrzą na to, co robią, a drugim na widownię. Po prostu nie podziwiamy takich osób. Nasze uznanie budzą ludzie, którzy czują się na tyle bezpieczni i pewni siebie, że nie muszą komepensować swoich słabości i niedostatków próbami pozyskania pochwał od innych. 

Ma więc sens, że każe nauczanie umieszczające Boga w tej kategorii będzie dla chrześcijan nie do przyjęcia. W oczach wielu osób tak właśnie brzmi twierdzenie, że Bóg chce okazywać swoją chwałę i być uwielbiany przez ludzi. Jednak czy powinno tak być?

Jedno jest pewne: Bóg nie jest słaby i nie ma braków: ,,Z Niego bowiem, przez niego i w nim jest wszystko” (Rz 11:36). ,,Nie jest czczony rękoma ludzkimi tak, jakby czegoś potrzebował, ponieważ sam daje wszystkich życie i oddech, i wszystko” (Dz 17:25).

Wszystko, co istnieje, Jemu zawdzięcza swoje istnienie i nikt nie może dać Mu niczego, co z Niego nie wypływa. Dlatego też Boże dążenie do szukania własnej chwały i bycia uwielbianym przez ludzi nie może wynikać z potrzeby kompensowania słabości czy niedostatków. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać, jakby grał pod publiczkę, ale tak nie jest – podobieństwo jest powierzchowne i należy je wyjaśnić.

,,Miłość nie szuka swego” – chyba że w radości innych

 Drugim powodem, dla którego ludzie nie przyjmują nauczania, że Bóg wywyższa własną chwałę i chce być uwielbiany przez swój lud, jest to, że Biblia nakazuje nam, abyśmy tak nie robili. Na przykład Pismo Święte stwierdza, że miłość ,,nie szuka swego” (1 Kor 13:5). Jak Bóg może być kochający, a jednocześnie całkowicie oddany ,,szukaniu swego” uwielbienia, chwały i radości? Jak Bogu może chodzić o nas, skoro jest tak kompletnie zaabsorbowany sobą? 

Moja odpowiedź brzmi: ponieważ Bóg jest wyjątkowym, chwalebnym, całkowicie samowystarczalnym Bytem, musi koncentrować się na sobie, jeśli ma się koncentrować na nas. Zasady pokory dotyczące stworzenia nie mogą w ten sam sposób stosować się do jego Stwórcy.

Gdyby Bóg odwrócił się od siebie jako Źródła nieskończonej radości, przestałby być Bogiem Zaprzeczyłby nieskończonej wartości swojej chwały. Dałby przez to do zrozumienia, że jest coś bardziej wartościowego poza Nim samym. Popełniłby bałwochwalstwo.

Nic by nam to nie dało. Gdzie mielibyśmy się udać, gdyby nasz Bóg stał się neisprawiedliwy? Gdzie we wszechświecie mielibyśmy znaleźć pewną Skałę, gdyby Boże serce przestało najwyżej cenić to, co najcenniejsze? Gdzie mielibyśmy kierować uwielbienie, gdyby Bóg wyparł się swojej nieskończonej wartości i piękna?

Nie – nie zmienimy Bożego samouwielbienia w miłość, żądając, aby Bóg przestał być Bogiem. Musimy zrozumieć, że Bóg jest miłością właśnie dlatego, że niestrudzenie dąż do tego, aby serca Jego ludu wielbiły Jego imię.

Zachwyt jest niekompletny, dopóki nie zostanie wyrażony

Zastanówmy się: co w świetle Bożej nieskończonej mocy, mądrości i piękna oznaczałaby Jego miłość do człowieka? 

Inaczej można ująć to następująco: co Bóg mógłby nam dać dla naszej radości, żeby okazać swoją największą miłość? Jest tylko jedna odpowiedź: siebie! Jeśli odetnie się od naszych myśli i towarzystwa, to cokolwiek innego by nam dał, nie jest kochający.

Jesteśmy na skraju odkrycia, które zmieniło moje życie. Co robimy, kiedy ktoś daje albo pokazuje nam coś pięknego lub wspaniałego? Chwalimy to! Chwalimy malutkie dzieci: „Jaka śliczna główeczka! Te włoski! Te rączki! Czy nie są doskonałe?”. Chwalimy ukochaną osobę po długiej rozłące: „Twoje oczy są jak bezchmurne niebo! Twoje włosy są jak ciemny jedwab!”. Chwalimy gol w 89. minucie, dający nam wejście do mundialu. Chwalimy barwy jesieni na stokach gór.

Jednak moje wielkie odkrycie pochodzi z lektury „Słów na temat pochwały” w Rozważaniach o Psalmach C.S. Lewisa. Zapisane przez niego refleksje – zrodzone ze zmagań z myślą, że Bóg nie tylko chce naszego uwielbienia, ale je nakazuje – są warte ponownego, pełniejszego przyjrzenia się:

Jednakże najbardziej oczywisty fakt na temat pochwał – niezależnie od tego, czy dotyczą Boga, czy nie – umykał mi w sposób zastanawiąjący. Myślałem o chwaleniu jako o komplementach, wyrażaniu aprobaty lub oddawaniu czci. Nigdy nie zauważyłem całej tej radości, która spontanicznie przemienia się w pochwały, chyba że (a często pomimo że) nieśmiałość lub strach przed znudzeniem innych celowo jest do niej wprowadzana, by ją kontrolować. Cały świat rozbrzmiewa pochwałami – kochankowie chwalą swoje uko chane, czytelnicy swojego ulubionego poetę, miłośnicy spacerów chwalą piękne okolice, gracze chwalą swoją ulubioną grę – pochwały pogody, win, potraw, aktorów, motorów, koni, szkół, krajów, postaci historycznych, dzieci, kwiatów, gór, rzadkich znaczków, rzadkich chrząszczy, a czasem nawet polityków lub naukowców. Nie zauważałem tego, że naj bardziej pokorne, a jednocześnie najbardziej zrównoważone i zdolne umysły wygłaszają najwięcej pochwał, zaś dziwacy, ludzie nie dopasowani i malkontenci – najmniej. […] Nie zauważałem też, że gdy ludzie spontanicznie chwalą to, co sobie cenią, również i nas zachęcają do przyłączenia się do owych pochwał: „Czyż ona nie jest cudowna? Czy to nie było wspaniałe?”. Gdy psalmiści nakazują wszystkim chwalić Boga, robią to samo, co wszyscy ludzie, mówiący o tym, co jest dla nich ważne. Cała, bardziej ogólna trudność dotycząca chwalenia Boga, z którą się bory kałem, polegała na absurdalnym odmawianiu nam wobec największej Wartości tego, co uwielbiamy robić, od czego zaiste nie możemy się powstrzymać, gdy chodzi o cokolwiek, co ma dla nas wartość. Myślę, że lubimy chwalić to, co jest dla nas przyjemne, ponieważ pochwała nie tylko wyraża, lecz także dopełnia radość; jest jej całkowitym spełnieniem. Jest czymś innym niż prawienie sobie komplementów to, że kochankowie bezustannie mówią sobie nawzajem, jacy są piękni; zachwyt jest niekompletny, dopóki nie zostanie wyrażony

Oto rozwiązanie!

Chwalimy to, co jest dla nas przyjemne, bo radość jest niepełna, dopóki nie zostanie wyrażona w pochwale. Gdyby nie było nam wolno mówić o tym, co cenimy, wysławiać tego, co kochamy, i chwalić tego, co podziwiamy, nasza radość byłaby niepełna. Jeśli więc Bóg kocha nas na tyle, żeby umożliwić nam pełnię radości, musi nie tylko dać nam siebie; musi też zdobyć dla siebie uwielbienie naszych serc – nie dlatego, żeby potrzebował go jako kompensacji dla jakiejś słabości czy defektu, tylko dlatego, że nas kocha i chce dla nas pełni radości, którą znaleźć można tylko w poznawaniu i chwaleniu Go – najwspanialszego ze wszystkich Bytów. Jeśli naprawdę Mu o nas chodzi, musi być zaabsorbowany sobą! 

Bóg jest jedynym Bytem w całym wszechświecie, dla którego poszukiwanie własnej chwały jest ostatecznym aktem miłości. Dla Niego samowywyższenie jest największą cnotą. Kiedy robi wszystko „dla uwielbienia swojej chwały”, podtrzymuje i oferuje nam jedyną rzecz na świecie, która może zaspokoić nasze pragnienia. Bogu chodzi o nas! A podstawą tej miłości jest to, że Jemu zawsze chodziło, chodzi i będzie chodziło o samego siebie.

Odpust?

Jeśli zapytamy kogoś spoza Kościoła, z czym kojarzy mu się Marcin Luter, najczęściej padnie odpowiedź: „z odpustami”. I rzeczywiście – choć zasadniczy spór reformacji szybko przeniósł się na grunt dogmatyki, doktryny i filozofii, to właśnie kwestia odpustów była tym zapalnikiem, od którego zaczęła się lawina. Sprzedaż odpustów okazała się tą jedną chwiejną cegiełką w średniowiecznej budowli teologii zbawienia. Gdy została poruszona – cała konstrukcja runęła. Zapraszamy do lektury fragmentu książki Dziedzictwo Lutra, poświęconego właśnie temu zagadnieniu!

1. Odpust w Kościele katolickim

Oficjalnie Kościół rzymskokatolicki zawsze starannie strzegł teologii i sformułowań związanych z udzielaniem odpustów. Dokładnie odpustem nazywamy „darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy”. W rezultacie odpust skraca, a nawet całkiem niweluje czas, jaki dusza powinna spędzić w czyśćcu. Nic dziwnego, że jedynym biblijnym odniesieniem w ponad dwustronicowym omówieniu odpustów w Katechizmie Kościoła katolickiego jest ogólna zachęta do odrzucenia w sobie starego człowieka i stania się nowym. Nawet biorąc pod uwagę ich niebiblijną naturę oraz uzasadnienie, Johann Tetzel z pewnością przekraczał wyznaczone granice

2. Odpusty jako wierzchołek góry lodowej

Odpusty były jednak wierzchołkiem góry lodowej późnośredniowiecznej teologii i praktyki rzymskokatolickiej. Mimo to jeśli chodzi o Lutra stały się one kroplą, która przelała czarę (chociaż musiał być zaskoczony ostatecznymi konsekwencjami swojej reakcji). Finansowe golenie jego trzody, nie wspominając o zagrożeniu duchowym, jakie stwarzały odpusty, skłoniło trzydziestotrzyletniego mnicha/uczonego/pastora do przybicia dziewięćdziesięciu pięciu tez do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze.

3. Cel tezy i znaczenie doktryny

Oczywiście pierwotnie tezy miały zapoczątkować akademicką debatę. Napisano je przecież po łacinie. Rzeczą, która natychmiast rzuca się w oczy, gdy je czytamy, jest to, że Luter dostrzegł – w stopniu daleko wykraczającym poza wgląd jego reformacyjnych poprzedników – że podstawowym problemem Kościoła nie był jedynie stan, w którym się znalazł, ale nade wszystko doktryna. Uważał, że to ona kształtuje zarówno życie, jak i praktykę.

4. Luter o doktrynie i życiu chrześcijańskim

Napisał o tym znacznie później (choć z odrobiną właściwej mu przesady):


„Doktryna i życie muszą być rozróżnione. Zło jest obecne w naszym życiu, tak jak i wśród papistów, ale nie walczymy o życie i nie potępiamy papistów z tego powodu. Wycliffe i Hus nie wiedzieli o tym i zaatakowali [papiestwo] za jego życie. Nie karcę siebie, aby stać się dobrym, lecz walczę o Słowo i o to, aby nasi przeciwnicy nauczali go z zachowaniem jego czystości. Tę doktrynę należy krytykować – to nigdy wcześniej się nie zdarzyło. To jest moje powołanie. Inni krytykowali tylko życie, ale zaatakowanie doktryny jest uderzeniem w najwrażliwsze miejsce.”

5. Demontaż sakramentalnego systemu

Dlatego właśnie tezy Lutra zapoczątkowały proces demontowania przezeń całego późnośredniowiecznego sakramentalnego systemu zbawienia.

6. Dalsze działania Lutra

Przez niemal całe dziesięciolecie Luter nie ustawał w realizacji tego celu. 31 października 1517 roku był mniej więcej w połowie swojej pielgrzymki. Od poszukiwania Ewangelii, która zapewniłaby mu zbawienie, do otwartego i zdecydowanego zaatakowania w 1520 roku teologii Kościoła w O niewoli babilońskiej Kościoła i O wolności chrześcijanina. W styczniu 1523 roku otwarcie stwierdził, że jeśli Maria, matka naszego Pana, może mylić się co do Jezusa, to Kościół również.

7. Pierwsza teza i krytyka późnośredniowiecznego porządku zbawienia

Przesłankę świadczącą o dążeniu do zburzenia średniowiecznego systemu odnajdujemy w pierwszej z dziewięćdziesięciu pięciu tez Lutra:
„Gdy Pan i Mistrz nasz Jezus Chrystus powiada: «Pokutujcie», to chce, aby całe życie wiernych było nieustanną pokutą”.
Luter, wiedząc o błędnym przetłumaczeniu w Wulgacie greckiego czasownika metanoeo („nawrócić się”) na łacińskie poenitentiam agite („czyńcie pokutę”), podważył tu cały późnośredniowieczny ordo salutis (porządek zbawienia). Jedynie pamiętając o tym, możemy w pełni uświadomić sobie sposób pojmowania przez Lutra biblijnego nauczania o stawaniu się chrześcijaninem i życiu chrześcijanina jedynie przez łaskę, jedynie przez wiarę, jedynie w Chrystusie.

Treść artykułu pochodzi z książki Dziedzictwo Lutra

O obawie, że Bóg być może nie wybrał do zbawienia naszych przyszłych dzieci

Powody rezygnacji z posiadania dzieci wykraczają poza kwestie osobistej wygody, dotykają bowiem także kwestii teologicznych. Istnieje szansa, że nasze przyszłe dzieci nie należą do wybranych i są skazane na wieczne potępienie. Czy takie ryzyko nie jest wystarczającym argumentem przemawiającym za nieposiadaniem potomstwa przez chrześcijańskie pary?  Nie, to ryzyko nie jest tak wysokie, a to z przynajmniej pięciu powodów.

1. Boże wezwanie do posłuszeństwa nie opiera się na ignorancji wobec tej kwestii

Dając nam to polecenie Bóg wiedział dobrze, że nastąpi upadek przez grzech. “Wiedział, że upadek ten przyniesie przemijanie, cierpienie, nędzę, dramaty w relacjach, i katastrofy. Nic go nie zaskoczyło”. Nie zmieniło to jednak Jego nakazu, podobnie nie zmienia go kwestia wybrania. „Bóg ustanowił doktrynę wybrania i nakazał nam mieć dzieci”. Dał to polecenie w pełnej świadomości upadku i wybrania.

2. Możemy Mu zaufać.

Bóg jest nieskończenie mądry i dobry. ,,Wie, co robi. Ma swoje dobre powody, dla których jednej osobie okazuje miłosierdzie, a inna odchodzi z tego świata w buncie i niewierze. Musimy być bardzo ostrożni w naszym sposobie myślenia, aby nie uznać dróg Bożych za głupie, niemądre lub okrutne”.

3. Powołanie do rodzicielstwa jest ważne i wielkie oraz święte

Nawet jeśli niesie za sobą ból i niepewność. „Całe to ryzyko i smutek, które się z nim wiążą, są częścią tego wielkiego, świętego, cennego i godnego uznania powołania i Bożych zamysłów”.

4. Boży plan objawienia swej chwały i radości w wybranych pozostaje niepełny.

Powrót Chrystusa na ziemię opóźnia się już od dwóch tysięcy lat, tak by ,,wszyscy wierni mogli pokutować, zostać zbawieni i doświadczyć wiecznej radości w obecności Bożej” (zob. 2 P 3:8-9). Dzisiaj wybrani wciąż przychodzą na świat i ich liczba musi się wypełnić. Bóg wyznacza właściwy czas, wiedząc, że „tysiące, a nawet miliony ludzi urodzi się w czasie opóźniania powrotu Chrystusa – tych, którzy nie uwierzą, ale zginą na wieki”.

5. Powtórne przyjście Chrystusa jest opóźniane ze względu na radość wybranych.

Fakt, że wielu ludzi zbuntuje się i odrzuci Jego miłość, nie sprawi jednak, że Bóg postanowi pozbawić wybranych ich wiecznej radości. Taką perspektywę powinni mieć rodzice względem swoich dzieci. ,,Będziemy się modlić, starać się, cierpieć, płakać, a może nawet umrzemy, by Chrystus mógł ukształtować się w naszych dzieciach. Ale nie pozwolimy na to, by ewentualna nędza duchowa niektórych z nich powstrzymała nas przed dążeniem do wiecznej radości w nadziei, która przyświeca wszystkim wybranym”.

Tekst artykułu pochodzi z książki Nieocenzurowany przewodnik po związkach, małżeństwie i rodzicielstwie

Witamy! W dziwnym wspaniałym świecie…

Nic tak, jakbyśmy oczekiwali

Wielu z nas nieobce są książki i filmy opowiadające o bohaterach uwięzionych w świecie, w którym nic nie dzieje się tak, jak by tego oczekiwali. Być może Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra Lewisa Carrolla mogą być klasycznymi przykładami takich sytuacji w literaturze dziecięcej. Podobny schemat pojawia się jednak w wielu innych utworach. Od Procesu Franza Kafki po filmy Matrix – dystopijny zamęt zaskarbił sobie poczesne miejsce w naszej kulturze. Zjawisko to jednak nie ogranicza się już tylko do fikcji.

Fikcja?

Dla wielu ludzi zachodni świat, w którym obecnie żyjemy, ma w sobie coś głęboko dezorientującego, a często także niepokojącego. To, co dawniej uważano za oczywistą i bezsporną cnotę, stało się w ostatnich latach przedmiotem zaciętej krytyki. W niektórych przypadkach jest uważane raczej za wadę, To, co jeszcze wczoraj prawie wszyscy uznawali za niekwestionowaną ortodoksję – jak choćby to, że małżeństwo to związek jednego mężczyzny z jedną kobietą – obecnie uchodzi za herezję, której bronią jedynie niebezpieczni ekstremiści i szaleńcy. Problemy nie ograniczają do tylko świata zewnętrznego. Często najostrzej i najboleśniej przejawiają się w rodzinach.

Dziwny, tragiczny świat

Rodzice wpajający tradycyjne poglądy na rodzinę i płeć spotykają się z niezrozumieniem ze strony dzieci, które przyswoiły sobie zupełnie inne zapatrywania, wzięte z otaczającej je kultury. To, co rodzic uważa za płynącą z miłości reakcję na sytuację dziecka, zmagającego się z pociągiem do tej samej płci lub z dysforią płciową może być uznane przez nie za przejaw nienawiści i bigoterii. To samo dotyczy relacji w Kościele i w szerszych kręgach społecznych. Przepaść pokoleniowa daje dziś o sobie znać nie tylko w modzie i w muzyce, lecz także w postawach i przekonaniach dotyczących pewnych najbardziej podstawowych aspektów ludzkiej egzystencji. Wynika z tego zamęt, a czasem nawet łamie się serce gdyż do najbardziej brutalnych starć w wojnie kulturowej dochodzi podczas rodzinnych posiłków i spotkań. Witamy w tym dziwnym wspaniałym świecie. Może się on wam nie podobać.  Ale żyjecie W nim, dlatego powinniście próbować go zrozumieć.

Czy na pewno wszystko jest stałe?

Oczywiście cała ta płynność i niestabilność kulturowa jest glęboko dezorientująca, zwłaszcza dla osób ze starszego pokolenia, ale też i dla młodych, gdyż przepaść pomiędzy poglądami ich rówieśników i rodziców dziś wydawać się większa niż kiedykolwiek. Może samokrytyczni przedstawiciele starszego pokolenia mogą nawet zacząć się zastanawiać, czy poglądy, które wyznawali od dzieciństwa, są rzeczywiście słuszne i czy nie są one raczej wynikiem wychowania. Czy pokolenia zupełnie normalnych ludzi nie sądziły kiedyś, że niewolnictwo jest dopuszczalne? Przecież społeczeństwo uważało kiedyś kary śmierci nawet za stosunkowo niewielkie przestępstwa za odpowiednią i sprawiedliwą. Czy nie oznacza to, że tradycyjne poglądy na płeć, małżeństwo i płeć kulturową również mogły być głęboko niewłaściwe, a może po prostu zestarzały się i nie pasują już do naszego nowoczesnego, zglobalizowanego, technologicznego społeczeństwa? Takie pytania są uzasadnione, zważywszy na błędy przeszłości odnoszące się do ważnych kwestii moralnych. 

Punkt wyjścia z kłopotu

Podjęcie tego rodzaju dyskusji stanowi oczywiście nie lada wyzwanie. Część konfuzji bierze się stąd, że wiele obszarów naszego życia i świata wydaje się dziś płynnych. Mamy wrażenie, że coraz mniej jest stałego lądu, po którym moglibyśmy stąpać, a żeglując, nie znajdujemy stałych punktów odniesienia, umożliwiających nawigację w chaosie, który zdaje się nas otaczać. Jestem jednak przekonany, że jest coś, co pomaga nam połączyć w całość zmiany, których jesteśmy świadkami, i uczynić je jeśli nie zupełnie zrozumiałymi, to przynajmniej mniej przypadkowymi, niż skłonni bylibyśmy sądzić. Jest to pojęcie jaźni. Pojęcie to odsyła do trzech innych pojęć ważnych dla mojej narracji: do indywidualizmu ekspresyjnego, rewolucji seksualnej i do społecznego imaginarium. Zanim więc rozpoczniemy naszą właściwą opowieść, musimy zdefiniować, co dokładnie będę rozumiał przez te terminy. 

Czym jest jaźń?

Termin ,jaźń” wymaga wyjaśnienia. Najczęściej słowa tego używamy zdroworozsądkowo, odnosząc ideę bycia sobą do naszej fundamentalnej świadomości siebie jako konkretnych osób. Wiem, że ja to Carl Trueman, Anglik mieszkający w Ameryce, a nie Jeff Bezos, który jest twórcą Amazona, czy Donald Trump, który był prezydentem Stanów Zjednoczonych. Ja i oni to różne osoby, różne jaźnie, ponieważ jesteśmy różnymi, samoświadomymi bytami: mamy różne ciała, umysły i różne historie życia. Używając w tej książce terminu ,jaźń”, nie odnoszę się do tego zdroworozsądkowego rozumienia, lecz raczej do głębszego pojęcia tego, czym jest ,,prawdziwe ja”, jak kształtuje ono mój pogląd na życie i na czym polega spełnienie czy szczęście tego ,,prawdziwego ja”. 

Po nitce pytań do kłębka

Być może najlepiej wyjaśnię to, posługując się seria pytań.

1. Czy np. powinienem siebie rozumieć przede wszystkim w kategoriach moich zobowiązań wobec innych i zależności od nich?

2. Czy edukacja polega na wpajaniu mi wymagań i oczekiwań szerokich kręgów kulturowych i na kształtowaniu mnie tak, bym służył szeroko pojętej wspólnocie?

4. Czy dorastanie jest procesem, w którym uczę się panowania nad uczuciami, działania zgodnie z ograniczeniami – poświęcania moich pragnień dla pragnień społeczności, która mnie otacza?

5. Czy też raczej mam pojmować siebie jako jednostkę zrodzoną do wolności, zdolną do tworzenia własnej tożsamości?

6. Czy edukacja polega na nauce wyrażania na zewnątrz tego, co czuje wewnątrz?

7. Czy dorastanie jest procesem nieprzyswajania sobie ograniczeń, lecz uczenia się, jak korzystać ze sposobności, które pozwalają mi działać? 

Jak odpowiada na te pytania współczesna jaźń?

Sądzę, że dzisiejsza normatywna jaźń – typowy sposób w jaki każdy z nas pojmuje swoją tożsamość – to jaźń, która odpowiada twierdząco na trzy ostatnie pytania.  Współczesna jaźń zakłada autorytet wewnętrznych odczuć i uważa, że autentyczność oznacza zdolność do społecznego ich wyrażania. Jaźń współczesna przyjmuje zatem, że ogół społeczeństwa uznaje i afirmuje takie właśnie zachowanie. Taką jaźń określa postawa, którą nazywa się indywidualizmem ekspresyjnym.

Czym jest indywidualizm ekspresyjny?

Termin ,,indywidualizm ekspresyjny” sformułował amerykański socjolog Robert Bellah, który definiuje go następująco:

Indywidualizm ekspresyjny utrzymuje, że każdy posiada ,,rdzeń” emocjonalny i intuicyjny, który stanowi o jego indywidualności, i poszukuje środków wyrazu.

 Również kanadyjski filozof Charles Taylor uznaje ten ekspresyjny indywidualizm za normatywne współczesne rozumienie bycia sobą na Zachodzie. Pojęcie to wiąże on zwłaszcza z tym, co określa mianem ,,kultury autentyczności”, którą opisuje tak:

[Z kulturą autentyczności mamy do czynienia tam, gdzie] każdy z nas na swój własny sposób realizuje swoje człowieczeństwo; [w kulturze tej] należy odnaleźć ów sposób i żyć nim, nie poddając się nakazowi zgodności z modelem narzuconym nam z zewnątrz, przez społeczeństwo lub poprzednie pokolenie bądź też autorytet religijny lub moralny.

 Krótko mówiąc, ze współczesną jaźnią mamy do czynienia tam, gdzie autentyczność osiąga się, podejmując działania zewnętrzne zgodnie z czyimiś wewnętrznymi odczuciami. 

,,Niech każdy żyje tak, jak zechce!”

Rozumienie to jest obecnie głęboko zakorzenione we współczesnej kulturze i tłumaczy szereg interesujących zjawisk. Na przykład rosnąca wrażliwość społeczna na krytykę czyjegoś stylu życia i wyborów życiowych odzwierciedla światopogląd, według którego każdy jest wolny i może robić ze swoim życiem, co mu się podoba; każda próba wyrażenia dezaprobaty jest zatem atakiem nie tylko na konkretne zachowania konkretnych ludzi, lecz także na prawo krytykowanych do bycia tym, czym życzą sobie być. Można wręcz powiedzieć, że samo pojęcie ,,osobistego wyboru stylu życia ” jest symptomem społeczeństwa, w którym indywidualizm ekspresyjny jest normatywnym sposobem myślenia o jaźni i jej miejscu w świecie. 

Prawdziwe oblicze problemu

Warto w tym miejscu zauważyć, iż bynajmniej nie twierdzę, że indywidualizm ekspresyjny jest czymś bezwzględnie złym. Ludzie rzeczywiście mają życie wewnętrzne. Doznajemy uczuć. Jesteśmy stworzeniami emocjonalnymi. Ci, którzy do pewnego stopnia nie uzewnętrzniają swoich emocji, często wydają nam się mniej ludzcy, zimni i obojętni. W książce tej nie chcę twierdzić że indywidualizm ekspresyjny nie ma pewnych dobrych stron, które są godne polecenia. Niepokoi mnie jednak to, że tryumf tej postawy, która stała się obowiązującą normą jaźni, doprowadził do powstania jednego z najdziwniejszych, i dla wielu najbardziej zatrważających aspektów współczesnego świata, w którym żyjemy. 

Indywidualizm ekspresyjny a LGBTQ+

Wielu z nas szczególną obawą napawają radykalne zmiany społecznych norm seksualnych, które dokonały się na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci; jeszcze większe powody do obaw daje ruch transpłciowy. Sądzę jednak, iż wspomniane tu elementy tego, co nazywamy rewolucją seksualną, są w rzeczywistości symptomami bardziej ogólnego zwrotu ku indywidualizmowi ekspresyjnemu, który dokonał się na Zachodzie. Częścią tego ogólniejszego, specyficznego dla Zachodu trendu do akcentowania wewnętrznego życia psychicznego, który kształtuje nas wszystkich, jest pierwszeństwo, jakie ruch LGBTQ+ przyznaje pragnieniu seksualnemu i wewnętrznym odczuciom związanym z osobistą tożsamością. W książce tej formułuję twierdzenie, że indywidualizm ekspresyjny jest swego rodzaju szerszym kontekstem czy horyzontem zjawisk, które powszechnie określa się mianem rewolucji seksualnej. 

Czym jest rewolucja seksualna?

Słysząc o rewolucji seksualnej, wielu z nas skłonnych jest myśleć o przemianach, jakie dokonały się w moralności seksualnej począwszy od lat 6o. XX w. Często przyjmujemy przy tym, że zmiany te wiązały się z ekspansją szeregu akceptowanych społecznie seksualnych zachowań. Taka interpretacja bez wątpienia ujmuje jakiś aspekt tego, co rozumiem przez ten termin. Na przykład żyjemy w czasach, gdy homoseksualizm nie wiąże się już ze społecznym piętnem, nie mówiąc już o sankcjach karnych grożących kiedyś homoseksualistom. Powszechnie akceptowany jest też seks pozamałżeński, wolny od wszelkich osobistych zobowiązań. Świat naszych zachowań seksualnych Po prostu nie jest już tym samym światem, w jakim żyli nasi przodkowie epoce wiktoriańskiej.

Rzeczywisty wymiar rewolucji seksualnej

Byłoby jednak błędem postrzeganie rewolucji seksualnej wyłącznie W kategoriach poluzowania moralnych restrykcji, umożliwiającego całą gamę seksualnych zachowań. Tym, co wyróżnia współczesną rewolucję seksualną, jest sposób, w jaki znormalizowała ona takie zjawiska, jak homoseksualizm i rozwiązłość, doprowadzając wręcz do ich celebracji. Rewolucji seksualnej nie stanowi fakt, że np. ludzie współcześni uprawiają seks gejowski lub oglądają filmy i zdjęcia pornograficzne, podczas gdy poprzednie pokolenia tego nie robiły. Jej specyficzny rys polega na tym, że seks gejowski i korzystanie pornografii nie wywołuje już wstydu i nie pociąga za sobą społecznego piętna, z którym wcześniej wiązały się tego rodzaju praktyki. Co więcej, są one dziś uważane za normalną część głównego nurtu kultury. Innymi słowy, rewolucja seksualna nie jest po prostu zwykłym wzmożeniem rutynowych transgresji, czynów łamiących tradycyjne zakazy i kodeksy seksualne; nie polega nawet na niewielkim poszerzeniu granic zachowań społecznie akceptowalnych, Nic podobnego – jest ona raczej całkowitym odrzuceniem samej idei takich zakazów i kodeksów. 

Jednak nie koniec na tym…

W niektórych dziedzinach, takich jak homoseksualizm i transpłciowość, rewolucja seksualna wzmogła żądanie pozytywnego odrzucenia tradycyjnej moralności seksualnej do tego stopnia, że wyznawanie tradycyjnych poglądów lub trzymanie się ich zaczęło być postrzegane jako śmieszne, a nawet jako przejaw poważnego upośledzenia umysłowego czy moralnego. By to zrozumieć, musimy zacząć postrzegać rewolucję seksualną jako szczególnie ostry przejaw indywidualizmu ekspresyjnego. Jeśli wewnętrzna tożsamość jednostki definiowana jest przez pragnienie seksualne, to musi ona działać zgodnie z tym pragnieniem by móc być autentyczną osobą.

Rozwód seksu i moralności

Oczywiście w społeczeństwie zachodnim wciąż obowiązują kodeksy odnoszące się do życia płciowego i wciąż zakazuje ono pewnych zachowań. Przykładowo pedofilia wciąż jest prawnie zabroniona w Stanach Zjednoczonych – ale granice te w coraz większym stopniu wyznacza nie tyle charakter samych aktów. Wyznacza je raczej to, czy uczestniczące w nich strony wyrażają na nie zgodę. Zauważmy raz jeszcze, czego właściwie dokonała rewolucja seksualna. Doprowadziła ona nas do punktu, w którym same akty seksualne straciły wszelkie moralne znaczenie. O etycznej kwalifikacji decyduje wyłącznie to, czy ich uczestnicy zgadzają się na nie. 

Dlaczego tak właśnie myślimy?

Istotnym punktem odniesienia rozważań zawartych w niniejszej książce jest narracja historyczna, która wiąże się z poglądami szeregu intelektualistów od Jana Jakuba Rousseau i Mary Wollstonecraft po Germaine Greer i Yuvala Levina. Jeśli jednak moja teza jest słuszna – to znaczy jeśli kluczem do zrozumienia naszej tożsamości w XXI w. jest indywidualizm ekspresyjny – to jest jedno oczywiste pytanie, jakie się tu nasuwa.

Jak doszło do tego, że tak niewiele osób słyszało dziś autorach, których poglądy omawiam? 

Jest tak dlatego, że myśliciele ci nie doprowadzili do powstania nowoczesnej jaźni ani nie wywołali rewolucji seksualnej wprost, nie ,,spowodowali” tych zjawisk tak, jak piłka, która, uderzając w okno, może spowodować stłuczenie szyby. Działało tu wiele innych czynników. Wybrałem tych autorów po części dlatego, że mieli znaczny wpływ na elity. Rousseau wywarł głęboki wpływ na współczesną teorię edukacji. Nietzsche, poprzez prace takich twórców, jak Michel Foucault, wpłynął na badania humanistyczne. Ale też wybrałem ich, ponieważ dostarczają nam szczególnie jasnych i pomocnych przykładów ludzi, którzy uprawiali świadomą refleksję nad zmianami zachodzącymi w naszym sposobie myślenia. Pozwalają nam lepiej zrozumieć konsekwencje pewnych założeń i intuicji, które mogliśmy bezrefleksyjnie przejąć od otoczenia. W żadnym wypadku jednak historia intelektualna, którą tu szkicuje, nie dostarcza pełnego przyczynowego wyjaśnienia procesu powstawania współczesnej jaźni. Jak już mówiłem, niewielu spośród nas – o ile są tacy – czytało ich dzieła.

Jeśli zatem ludzie nie czytają Rousseau  jemu podobnych, to dlaczego tak wiele ich idei kształtuje nasz sposób postrzegania świata?

Odpowiedź brzmi: dlatego, że w swych refleksjach ujmują oni ważne aspekty tego, co Charles Taylor nazwał ,,imaginarium społecznym”. Jest to osobliwy termin – to, co wyobrażone, traktuje się w nim jak rzecz. Utrwalił się jednak W literaturze i z punktu widzenia moich rozważań jest użyteczny, gdyż wyraża pewne ważne pojęcie.

Taylor definiuje imaginarium społeczne następująco:

Definicja imaginarium społecznego

Mówię o ,,imaginarium”, (I) ponieważ mówię o tym, w jaki sposób zwykli ludzie ,,wyobrażają sobie” swoje otoczenie społeczne, a wyobrażenie to zwykle nie wyraża się w kategoriach teoretycznych; jego nośnikami są obrazy, historie, legendy itd. Jest też jednak i tak, że (II) teoria pozostaje często w posiadaniu niewielkiej mniejszości, podczas gdy interesujące w imaginarium społecznym jest to, iż jest ono udziałem dużych grup ludzi, jeśli nie całego społeczeństwa. Co prowadzi nas do trzeciego rozróżnienia: (III) imaginarium społeczne to pewien wspólny sposób pojmowania świata, który umożliwia wspólne praktyki i dostarcza powszechnego poczucia zasadności działań. 

Objaśnienie definicji

Taylor wskazuje tu na fakt, że ludzie nie myślą zazwyczaj o sobie i świecie, w którym żyją, w ścisłych kategoriach, poddanych samoświadomej refleksji. Raczej wyobrażamy go sobie w pewien sposób – fizycznie, ale też i moralnie. I tak np. gdy podczas przerwy w pisaniu wstaje od biurka i idę do kuchni napić się herbaty, nie zastanawiam się nad fizyką ciał stałych i gazów. Tak się składa, że wiem na ten temat bardzo niewiele. Mimo to jednak, wychodząc z gabinetu, zmierzam do drzwi, nie próbując przejść przez ścianę. Jest to działanie intuicyjne. Podobnie jest w dziedzinie moralności, gdzie wiele moich reakcji na zdarzenia w otaczającym mnie świecie ma charakter instynktowny. Jeśli widzę, że kogoś napadnięto, spieszę mu z pomocą sam lub dzwonię po pomoc. Nie muszę rozważać arystotelesowskich albo kantowskich argumentów etycznych. Po prostu reaguje odruchowo, ponieważ intuicyjnie wiem, że zdarzyło się coś złego i powinienem zareagować w określony sposób.

Intuicja ponad intelekt

Zwracając naszą uwagę na imaginarium społeczne, Taylor chce zatem powiedzieć, że myśląc o świecie, nie odwołujemy się przede wszystkim do racjonalnych argumentów, opartych na pierwszych zasadach. Postępujemy w sposób o wiele bardziej intuicyjny. To zaś oznacza, że historia współczesnej jaźni nie jest po prostu historią wielkich idei, głoszonych przez światłych myślicieli. Jest to historia naszych intuicji i wyobrażeń o świecie, w którym żyjemy. To zaś oznacza konieczność odniesienia się do czegoś, co zdecydowanie wykracza poza książki i argumenty. 

Korzeń rewolucji seksualnej

Wróćmy do rewolucji seksualnej. Była ona czymś więcej niż tylko skutkiem działań grupy radykalnych studentów, którzy w latach 6o. XX w. odkryli prace Wilhelma Reicha. Na to, dlaczego społeczeństwo tak a nie inaczej myśli o seksie, składa się cały szereg czynników. Pigułka antykoncepcyjna umożliwiła tanie i łatwe oddzielenie seksu od prokreacji. Krótko mówiąc, sprawiła, że traktowanie seksu jako rozrywki stato się o wiele bardziej możliwe niż przedtem. (…) obraz jest jasny: złożony zespół czynników, od filozofii przez technologię po kulturę masową, ukształtował sposób, w jaki intuicyjnie myślimy o seksie. Co więcej, wpłynęły one też na nasz ogólny sposób postrzegania świata i miejsca, które nam w nim przypada. Dlatego właśnie tak pomocne okazuje się myślenie o naszej sytuacji w kategoriach imaginarium społecznego. Najprościej mówiąc, pojęcie to pomaga nam widzieć siebie takimi, jakimi jesteśmy, nie zaś jako istoty kształtowane przez bezcielesne idee. Nie tyle myślimy o świecie, co intuicyjnie się doń odnosimy.

Nasza współodpowiedzialność

Dramatyczne zmiany i płynność, której dziś jesteśmy świadkami i której doświadczamy w dzisiejszym społeczeństwie, wiążą się z powstaniem normy kulturowej, narzucającej normatywność ekspresyjnej jaźni indywidualnej. Jest tak zwłaszcza w tych jej przejawach, które uznawane są za idiomy rewolucji seksualnej. Fakt, że powody tego zjawiska są tak głęboko zakorzenione we wszystkich aspektach naszej kultury, oznacza, że wszyscy do pewnego stopnia jesteśmy współodpowiedzialni Za to, co się wokół nas dzieje. Mówiąc wprost, wszyscy mniej lub bardziej uczestniczymy W tym samym społecznym imaginarium.

Rozwiane nadzieje

Oczywiście znaczenie imaginarium społecznego zwraca naszą uwage na fakt, że jesli nasz swiat nie ma jednej prostej, pojedynczej przyczyny, to i nasze problemy nie doczekają się jednego prostego, pojedynczego rozwiązania. Nowoczesna jaźń jest owocem działania Złożonego splotu czynników kulturowych. Może to zasmucić ludzi żywiących nadzieję, że wybór jednego właściwego polityka czy mianowanie jednego właściwego sędziego Sądu Najwyższego położy kres całemu zlu tego świata. Oznacza to jednak, że możemy zacząć myśleć bardziej konstruktywnie o tym, jak zmagać się z problemami, które się w naszym życiu pojawiają.

Co dalej?

Z taką właśnie nadzieją pisałem tę książkę. Nie proponuję w niej łatwych odpowiedzi, lecz mam nadzieję, że dostarczy ona ram pojęciowych, dzięki którym czytelnik będzie mógł lepiej zrozumieć kształtujące nas wszystkich nowoczesne zachodnie imaginarium społeczne – albo przynajmniej lepiej je sobie uświadomić. Nie lamentuje ani nie polemizuję. Obie te postawy są oczywiście zasadne, ale mój cel jest bardziej opisowy; chce wyjaśniać, nie oceniać. By zareagować na nasze czasy, musimy je najpierw zrozumieć. Oto zadanie, które przed sobą stawiam. To powiedziawszy, rozpocznijmy opowieść o nowoczesnej jaźni…

Carl Trueman – Dziwny wspaniały świat.

Więcej tutaj!

23 Maja

Chcę widzieć

Zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! I wielu nakazywało mu milczeć. Lecz on tym głośniej wołał: Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Wtedy Jezus zatrzymał się i kazał go zawołać

(Mk 10:47-49)

Niewidoczny…

Niewidomy człowiek wiedział, że wokół gromadzi się tłum, ponieważ zbliża się Pascha. Panowała atmosfera wielkiego wyczekiwania. Większość ludzi w tłumie nie miała czasu na zatrzymanie się – a już na pewno nie przy jednym z wszechobecnych żebraków kręcących się u bram miasta. Każdy dobrze wiedział, że przesiadują oni na obrzeżach Jerycha. Wiele osób z tłumu prawdopodobnie widziało tego ślepca, Bartymeusza, tak często, że już go nawet nie zauważali.

…i odrzucony

Tłum był mocno zafrapowany Jezusem, że Bartymeusz prawdopodobnie tylko mu przeszkadzał. Reakcja ludzi na jego wołanie o miłosierdzie, mianowicie zgromienie go i próba uciszenia, sugeruje, że według nich ten żyjący na marginesie społeczeństwa człowiek nie mógł wnieść żadnego użytecznego wkładu w to, co robił Jezus. Starając się go uciszyć, stali się jednak przeszkodą w misji Jezusa, która rzekomo była też ich misją, i przeszkodą dla sprawy, na której, jak twierdzili, im zależało.

Słowa łaski

Ten niewidomy żebrak interesował się jednak Jezusem, więc nadal wołał do Niego. Relacja św. Marka pokazuje doskonałe współczucie Chrystusa za pomocą prostego zdania: ,,Jezus zatrzymał się” – to są słowa łaski. Czy możecie sobie wyobrazić, jak zareagował tłum, gdy Jezus powiedział do ludzi, którzy upominali tego człowieka: „Zawołajcie go”? To z pewnością wprawiło ich w zasłużone zakłopotanie!

A co z nami?


Być może są w twoim życiu ludzie, za których trudno jest ci się modlić. Może są tacy, których po prostu chcesz zganić lub zignorować. Może nie chcesz radzić sobie z niedogodnościami. Zaproszenie kogoś po prostu do Kościoła, spędzenie z nim czasu, spożycie posiłku i angażowanie się w jego życie może wydawać się uciążliwe. Powstaje zamieszanie, a ty musisz poświęcić swój czas i włożyć w to wysiłek. Wolisz, aby tacy ludzie usłyszeli Ewangelię od kogoś innego. Tak łatwo jest wpaść w ten sposób myślenia, tak naprawdę tego nie zauważając. Kiedy w taki sposób czynimy, stajemy się jak wspomniany tłum: barierą dla ludzi, którzy spotykają swojego Zbawiciela. Jezus mówi do nas: Nie karćcie ich. Wezwijcie ich. Właśnie po to przychodzę.

Ważne ostrzeżenie

Niech Bóg nam wybaczy, kiedy my, podobnie jak tłum, oburzamy się, kiedy osoby potrzebujące miłosierdzia Bożego przeszkadzają nam w realizacji planów. Jedynie Chrystus dokonuje dzieła otwierania ślepych oczu, ale powierzył nam odpowiedzialność i przywilej głoszenia tych słów: ,,Bądź dobrej myśli… on cię woła”.  

Fragment pochodzi ze zbioru rozważań „Prawda dla życia”

Odbiorcy chrztu 

Zrozumiawszy naturę chrztu, chcemy rzecz jasna wiedzieć, powinien ów sakrament otrzymywać. Czy ma być on wyłącznie udziałem dojrzałych osób, które osobiście wyznały Chrystusa? Jest to częsta odpowiedź; spora część Kościołów biblijnie wierzących tak właśnie twierdzi.

Może się też wydawać, że pogląd ten znajduje poparcie w Biblii. Napotykamy wszak w Nowym Testamencie wiele osób, które najpierw przyjmują wiarę, a potem zostają ochrzczone. Jednak nowotestamentalny chrzest nie jest wyłącznie udziałem już wierzących. Przyjmują go takie cale rodziny i domostwa. Nie powinno nas to dziwić; Bóg zawsze postępował ze swoim ludem w ten sposób. Poniższe sześć argumentów przemawia za tym, że chrzest ma być udziałem wierzących oraz ich dzieci: 

Korzenie w Starym Testamencie

1. W Starym Testamencie Bóg zawarł przez obrzezanie przymierze z Abrahamem i jego dziećmi. Abraham wierzył, zanim przyjął obrzezanie (Rz 4:9-11), ale jego dzieci były obrzezane, zanim uwierzyły (Rdz 17:10-13).  

2. Obietnice składane przez Boga w starym przymierzu dotyczyły zarówno wierzących, jak ich dzieci. ,,Co do mnie zaś, to moje przymierze z nim, jest takie, mówi Pan: Mój duch, który spoczywa na tobie, i moje słowo, które włożyłem w twoje usta, nie zejdą z ust twojego potomstwa ani z ust twoich wnuków mówi Pan odtąd aż na wieki” (Iz 59:21).

Jak się okazuje, w nowym przymierzu znajdujemy podobne formuły: ,,Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego. Obietnica ta bowiem odnosi się dc was i do dzieci waszych oraz do wszystkich, którzy są z dala, ilu ich Pan, Bóg nasz, powoła” (Dz 2:38-39). Drugi z cytowanych fragmentów nie tylko wykazuje ciągłość, a wręcz rozszerza jego zasięg o pogan (,,wszystkich, którzy są z dala”). Oczywiście prawdą jest, że w Nowym Testamencie wiara na ogół poprzedzała chrzest. W końcu miał on zazwyczaj miejsce w warunkach misyjnych, których celem było włączenie pogan do wspólnoty przymierza. Zasada wciąż jednak pozostaje w mocy: obietnice przymierza należą do wiernych oraz ich dzieci. 

Rola dzieci w Przymierzu

3. Biblia przedstawia dzieci jako członków wspólnoty przymierza. Małe dzieci były obecne na zgromadzeniach przymierza (Pwt 29:10-13; 2 Krn 20:13; J1 2:16). Jezus traktował dzieci (nawet niemowlęta) jako członków swojego ludu (Łk 18:15-16), Św. Paweł zaś twierdził, że dzieci mające tylko jednego wierzącego rodzica są poświęcone dla Boga (1 Kor 7:14). Co więcej, w swoich listach do Efezjan i Kolosan apostoł zwraca się do dzieci jak do członków Kościoła na równi z ich rodzicami. Nie oznacza to, że wszystkie są automatycznie zbawione; należą jednak do ludu Bożego, więc winny otrzymać znak i pieczęć przynależności.  

4. W świetle powyższego nie powinno nas dziwić, że cale rodziny były chrzczone (Dz 10:47-48; 16:14-15, 30-33; 18:8: 1 Kor 1:16). Co było podstawą tych chrztów? Odpowiedź brzmi: wiara głowy rodziny. Jak wiara Abrahama przywiodła cały jego dom do obrzezania, tak wiara tych konwertytów doprowadziła do chrztu ich domowników. Prawdą jest, że teksty te nie wymieniają z osobna dzieci, ale nie w tym rzecz. Wielu z ochrzczonych w ten sposób domowników było z całą pewnością zdolnych do samodzielnej wiary. Jest to jednak rzecz wtórna wobec zauważonej kontynuacji starotestamentalnej formuły przymierza. Sam fakt, że mowa jest o domownikach, przemawia za ciągłością, nie za jej brakiem.  

5. Nowe przymierze jest bardziej inkluzywne niż stare. W nowym przymierzu niewierzący małżonkowie są uświęcani przez wierzących (1 Kor 7:14). Kobiety są chrzczone tak samo jak mężczyźni (Ga 3:27-28). Skoro tak, to niedorzecznością jest wykluczać tych, którzy już w starym przymierzu otrzymywali znak przynależności, a byli to wierzący wraz z ich dziećmi.  

6. Odmowa obrzezania swoich dzieci stanowiła złamanie przymierza. W Starym Testamencie oznaczało to śmierć takich rodziców (Rdz 17:13-14), Mojżesz sam prawie zginął, gdyż nie obrzezał swojego syna (Wj 4:24-26). Była to wprawdzie wyjątkowa kara, ale ilustruje nam powagę należytego udzielania sakramentu jego pełnoprawnym odbiorcom. 

Treść artykułu pochodzi z książki Prezbitopia.

Tajemnice Bożej Opatrzności – Psalm 136

Rządy Boże realizują się za sprawą przymierzy. Przymierza są ważnymi ogniwami i środkiem wypełniania historii zbawczej. Bóg podejmuje w historii zbawczej określone działania, żeby raz na zawsze wypełnić przymierza. Stanowią one Jego „opatrzność”.

Definicja słownikowa opatrzności mówi, że jest to,,zasada rządząca światem naturalnym”. Inaczej też „wola lub łaska Boża, rządząca wszystkimi rzeczami w świecie”. Po hebrajsku opatrzność nosi nazwę л (ra’â), co znaczy ,,upatrzyć z góry” (Rdz 22:8). Po grecku brzmi лрóvoa (pronoia), co stanowi połączenie słów лрó (pro, „przed”) i voέw (noeo, „myśleć”). Słowo to oznacza dosłownie „przewidywanie”, ale stopniowo zaczęło oznaczać także „opatrzność”.

Opatrzność jest to ciągłe wypełnianie przez Boga władzy nad wszystkimi rzeczami w celu osiągnięcia ich wyznaczonego końca dopełnienia wszystkich rzeczy zgodnie z Bożym planem. Innymi słowy, opatrzność jest konkretną aktywnością Boga, podejmowaną przez Niego, aby osiągnąć cel odkupienia. Oznacza ona czynne i suwerenne interweniowanie Boga we wszystko, co dzieje się na tym świecie, do momentu wypełnienia się Jego planu zbawienia grzeszników.

Ps 136 zaczyna się od opisu stworzenia wszechświata porównywalnego do tego z Księgi Rodzaju, po czym przypomina o wybawieniu ludu wybranego, dokonującym się przez wydarzenia wyjścia z Egiptu i podboju Kanaanu pod wodzą Jozuego. Psalm wspomina nawet o działaniu łaski Bożej w ocaleniu jednostki z poniżenia. Ponadto psalmista wstawia refren dziękczynny: „Bo Jego łaskawość trwa na wieki” we wszystkich dwudziestu sześciu wersetach psalmu. Szczególne znaczenie ma przy tym fakt, iż psalmista wychwala łaskę Bożą w podziale na trzy sekcje tematyczne, dotyczące wszechświata (Ps 136:1-9), historii (Ps 136:10-22) i życia indywidualnego człowieka (Ps 136:23-26).

Wieczna łaskawość Boga rządząca całym wszechświatem

Autor Ps 136 doświadczył Bożej łaskawości wypełniającej wszechświat. Łaskawość mówi o miłości i miłosierdziu Boga dla grzesznika. Słowo to wskazuje na pełne dobroci i serdeczności serce” kogoś posiadającego wyższy status wobec kogoś innego, kto ma status niższy (Rdz 19:19; Rz 11:22). Ps 136 mówi o Bogu w słowach: „Bóg nad bogami” (w. 2), „Pan nad panami” (w. 3), „On sam dokonuje wielkich cudów” (w. 4),,,On mądrze stworzył niebiosa” (w. 5), ,,On Opatrzność i wieczna łaskawość Boga umocnił ziemię nad wodami” (w. 6), „On stworzył […] słońce, aby dniem władało” oraz „księżyc i gwiazdy, by władały nocą” (w. 7, 8, 9). Również dzisiaj słońce, księżyc i gwiazdy wędrują po orbitach w doskonałym ustawieniu zgodnie z wolą Bożą. Doskonała harmonia całego stworzonego porządku jest wyrazem odwiecznej mądrości, mocy i łaskawości Boga wobec rodzaju ludzkiego.

Cały wszechświat i wszystko, co w nim jest, zostało w ciągu sześciu dni stworzone przez Boga z niczego (ex nihilo) Słowem Jego potęgi. Spoglądając przez wiarę na porządek stworzony, musimy sobie uświadomić, że stworzenie utraciło swoją prawdę, dobroć i piękno z powodu występku i Upadku ludzkości (Rdz 3:17; Rz 8:22). W nieskończonej różnorodności istniejącej w naturze musimy umieć dostrzec, że całe stworzenie jest nieodwołalnym ,,znakiem łaskawości” Boga wobec ludzkości (Rz 1:20; Ps 19:1-4). Pełna łaskawości wola Boga, który miłuje wszystkich ludzi, uwidacznia się wyraźnie w całym porządku stworzonym (Rz 1:20). Musimy umieć dostrzec w stworzeniu istnienie Boga, Jego chwałę, moc, miłość, mądrość, prawdę i odkupienie ludzkości; podobnie jak w przypadku stworzenia, dziękczynienie i uwielbienie nie mogą opuścić naszych warg nawet na moment (Ef 5:19; Kol 3:16). „Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki” (Ps 136:1).

Wieczna łaskawość Boga władająca historią ludzkości

Wszechświat jest niepojęcie ogromny. W istocie rzeczy połączenie każdego przypadku zamanifestowania się w nim Bożej łaskawości z pojedynczym człowiekiem może być zbyt trudne. Za to Jego łaskawość ujawniająca się w ludzkiej historii zdolna jest obudzić tym obfitsze dziękczynienie. Psalm 136:10-22 wspomina, że Bóg »poraził pierworodnych w Egipcie” (w. 10), wyprowadził stamtąd Izraela […] mocną ręką i podniesionym ramieniem” (w. 11-12),,,swój lud przeprowadził przez pustynię” (w. 16), pobił wielkich królów” (w. 17),,, uśmiercił potężnych królów”, mianowicie,,Sychona, króla Amorytów” i „Oga, króla Baszanu” (w. 18, 19, 20),,,dał ich ziemię na własność” (w. 21),

,,na własność Izraelowi, swojemu słudze” (w. 22). Jest to opis historyczny, który odnosi się nie tylko do Izraelitów. Wskazuje on na wspaniałe i litościwe dzieło Boga, które było

przewidziane przed wiekami, aby zesłać Potomstwo niewiasty (Rdz 3:15) dla odkupienia całej ludzkości żyjącej pod brzemieniem grzechu. Historia świata nie biegnie bezsensownie wszystko jedno jakim torem. Nawet teraz posuwa się ona z mocą ku swemu wyznaczonemu celowi, napędzana żarliwą miłością Boga i płomiennym pragnieniem dopełnienia zbawienia Jego wybranych (2 Krl 19:31; Iz 9:6; 37:32). „Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki”.

Wieczna łaskawość Boga rządząca życiem jednostek

Wielki Bóg, który rządzi całym wszechświatem i historią, włada także życiem każdego człowieka. Jak wyrazić słowami wszystkie łaski, które otrzymaliśmy jako indywidualne osoby w ciągu całego życia odpowiednio do Bożej opatrzności? W Ps 136 psalmista zachęca nas do dziękczynienia Bogu, który pamiętał o nas, gdy byliśmy poniżeni” (w. 23), ,,wybawił nas od naszych wrogów” (w. 24) i ,,daje pokarm każdemu stworzeniu” (w. 25). Przynajmniej podtrzymujemy ciało, spożywając pokarm, więc nie możemy mówić, iż wieczna łaskawość Boga nie ma znaczenia. My, którzy przyszliśmy na ten świat z łona matki, wiedziemy życie całkowicie odziani, w wygodzie i zdrowiu.

Czy może się to dziać w jakimkolwiek inny sposób niż dzięki Bożemu miłosierdziu i łasce? Nawet gdybyśmy zapomnieli o błogosławieństwach cielesnych, jakimi możemy się cieszyć, to fakt, iż otrzymaliśmy błogosławieństwo odkupienia przez Jezusa Chrystusa, jest wystarczającym powodem, żeby wielbić naszego Boga przez całą wieczność. Prorok Habakuk uświadomił to sobie dzięki wierze. Wyznał: „A ja mimo to będę się radował w Panu, będę się weselić w Bogu, moim zbawcy” (Ha 3:18). ,,Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki”. Nasz Bóg jest Bogiem całego wszechświata; jest większy od wszystkich (J 10:29).

Gdy myślimy o funkcjonowaniu ogromnego wszechświata, o biegu historii ludzkości i przebiegu życia każdego z nas, co możemy wyznać? Człowiek jest bezsilną istotą, która nie jest w stanie niczego stworzyć, władać tym ani sterować. Czy nie negujemy mimo to istnienia wielkiego i najwyższego Boga i nie ignorujemy Jego opatrzności? Pokój nawet na moment nie może zagościć w złym, gdyż jest on pyszny i pozbawiony wdzięczności (Iz 48:22; 57:21). Jego życie jest pełne narzekania, niezadowolenia, bezowocnego trudu i bólu. Prawdziwy święty musi rozpoznawać odwiecznie niezmienną opatrzność i łaskawość Boga, która napełnia wszechświat, historię i nasze życie. A to pociągnie nas do nieustannego dziękczynienia naszemu Panu i uwielbiania Go.

Czytaj więcej:

Treść artykułu została wzięta z książki Przenikliwa i tajemnicza opatrzność Boża

Co ze stworzeniem wskutek przypadku? – R.C. Sproul

W epoce oświecenia niektórzy francuscy sceptycy twierdzili, że hipoteza Boga nie jest już konieczna, bo wiemy, że świat powstał spontanicznie”. To spontaniczne powstanie świata było poglądem bardzo popularnym we wczesnym okresie rewolucji naukowej, zanim dokonano postępów w zakresie naukowej metody eksperymentu i obserwacji. Niespodziewane pojawienie się pleśni lub kijanek w kałuży tłumaczono spontanicznym powstaniem. Oznaczać to miało, że coś powstaje z niczego; mamy tu więc do czynienia z innym wyrażeniem przekonania o samostworzeniu. Ostrożniejsi naukowcy, korzystający z metody eksperymentu, obalili te teorie. Badania za pomocą mikroskopu ujawniły, że zaistnienie bakterii i kijanek ma swoje przyczyny. W skrócie: pogląd o spontanicznym powstaniu podupadł i był odrzucany przez naukowców.

Samopowstanie?

Współczesne koncepcje samostworzenia wyrażane są w sposób bardziej wysublimowany. Dziś ludzie mówią o powstaniu wszechświata, korzystając z kategorii ruchu kwantowego, kombinacji przestrzeni, czasu i przypadku. W popularnym ujęciu oznacza to ,,przypadkowe powstanie”. Choć wykorzystuje się nowy język, koncepcje te wyrażają przekonanie o samostworzeniu.

Dlaczego takie przekonanie jest błędne? Co musiałoby się stać, by coś powstało samo? Co oczywiste, by coś mogło się stworzyć, musiałoby najpierw istnieć. By dać początek swemu istnieniu, musiałoby istnieć… zanim zaczęło istnieć. Czy to nie przyprawia o ból głowy?

By coś mogło stworzyć się samo, to musiałoby w tym samym czasie i w ramach tej relacji zarówno istnieć, jak i nie istnieć. To z kolei przeczyłoby podstawowemu prawu nauki: zasadzie niesprzeczności. Twierdzić, że coś równocześnie istnieje i nie istnieje, oznacza zaprezentowanie zdania pozbawionego sensu. Koncept samostworzenia jest ekstremalnie irracjonalny.

Przypadek?

Co jednak ze stworzeniem wskutek przypadku? By zrozumieć problemy związane z tą koncepcją, musimy wiedzieć, czym jest przypadek. Słownik Webstera definiuje przypadek jako „coś, co dzieje się wskutek działania nieznanych lub niedostrzeżonych sił”. Przypadek opisuje relację matematyczną istniejącą między czynnikami. By dać przykład, zastanówmy się nad kwestią rzutu monetą. Mówimy, że szanse są pół na pół (i tak jest, o ile na przykład orzeł albo reszka nie są cięższe oraz moneta nie zatrzyma się na krawędzi). Załóżmy, że rzuciliśmy monetą i jest orzeł. Czy sprawił to przypadek? Oczywiście, że nie. Prawdopodobieństwo mówi nam o możliwościach dostrzeganych w świetle zmiennych. Zazwyczaj nie kontrolujemy tych aspektów, które wchodzą w grę w trakcie rzutu monetą. Kiedy ktoś rzuca monetą, to zazwyczaj nie wiemy, czy leżała w dłoni orłem czy reszką ku górze; nie wiemy też, w jaki sposób była trzymana, jakie ciśnienie panowało w trakcie rzutu, ile było obrotów monety. Gdybyśmy mieli pewność dotyczącą tych czynników, to obstawilibyśmy wynik w stosunku 2 do 1.

Prawdobodobieństwo

Jaki jest cel tej analogii? Po prostu, prawdopodobieństwo nie ma mocy sprawczej. Nie posiada jej, bo realnie nie istnieje. To matematyczna abstrakcja, a jako taka nie jest w stanie niczego zdziałać. Mówienie, że świat powstał wskutek przypadku, jest stwierdzeniem, że powstał z niczego albo że stworzył się sam. Można to nazywać spontanicznym przypadkiem, ale „to, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało”.

Niektórzy uczeni wykorzystywali określenie „powstanie wskutek przypadku” na sposób bardziej ścisły. To znaczy, kierowali się definicją ze słownika Webstera, stwierdzając, że „nie wiemy, jak powstał wszechświat. Jest prawdopodobne, że tak albo inaczej. Po nie wiemy”. Nie twierdzili przez to, że przyczyną sprawczą prostu był przypadek. Jakie są szanse na to, że wszechświat powstał mocą przypadku? Żadne!

Jeśli powstanie wskutek przypadku oznacza samopowstanie, co jest sprzeczne z logiką, to czy oznacza to, że świat nie mógł tak powstać? Czy rzeczywistość musi być logiczna? Czy teoria kwantowa i tzw. zasada nieoznaczoności Heisenberga nie wskazują na to, że tak właśnie było? Stajemy tu wobec problemu językowego związanego z subtelnym, choć poważnym nadużyciem słów.

Jako że w określonych warunkach eksperymentalnych ruch cząstek atomowych zdaje się nieprzewidywalny lub losowy, został on określony jako niezdeterminowany. Co to oznacza? Niezdeterminowany to „nieokreślony, niewyraźny lub nieprecyzyjny, niejasny”. Nie oznacza to braku określenia, tylko to, że nie wiemy, dlaczego cząstki zachowują się tak, jak się zachowują. Nie oznacza to też, że ruch tych cząstek spowodowany jest przez nic lub przez przypadek. Stwierdzenie, że ruch ten wywołany został przez nic, byłoby naukowym nonsensem, stwierdzeniem irracjonalnym.

Odrzucenie pojęcia Boga na korzyść samostworzenia jest intelektualnym samobójstwem. To może być koncepcja posiadająca pewną popularność, ale nie wytrzymuje podstawowej krytyki. Jeśli więc nie sposób powołać się na samostworzenie jako wyjaśnienie istnienia, musimy przyznać, że istnieje coś wiecznego.

Treść artykułu została wzięta z książki Powody by wierzyć?