Autor: Page Editor

Dlaczego niektóre fragmenty Biblii uważane są za gorszące? R.C. Sproul

Poza kwestiami mitologiczności, wewnętrznych sprzeczności, przeczenia nauce i historycznych nieścisłości ludzie odrzucają Biblię także i dlatego że jej treść postrzegana jest jako gorsząca. Szczególnym przedmiotem takiej krytyki są obrazy Bożego gniewu. Stary Testament krytykowany jest jako przedstawiający Boga bezlitosnego i samowolnego w swych wyrokach. Często powtarzane jest następujące zdanie: „Kochający Bóg Nowego Testamentu nie stanowi dla mnie problemu, to gniewnego Boga Starego Testamentu odrzucam”. W przypadku takich postaw wobec Starego Testamentu odnajdujemy poważne niezrozumienie gniewu Boga. Nie sposób odnaleźć przykładów Boga wydającego uznaniowe, zmienne wyroki. Jego gniew nie jest wymierzony przeciwko niewinnym, nigdy też nie jest pozbawiony uzasadnienia. Jego przyczyną jest zawsze grzech i bunt człowieka. Czymś ironicznym jest to, że Nowy i Stary Testament są sobie przeciwstawiane. Tę ironię dostrzec możemy jedynie u stóp krzyża. To właśnie krzyż Nowego Testamentu ujawnia najbardziej tajemniczy i najgwałtowniejszy akt Bożego gniewu, jaki tylko odnaleźć możemy w Piśmie Świętym. Sprawiedliwy doświadcza cierpienia, które sam dobrowolnie przyjmuje, wskutek przypisania mu grzechów całej ludzkości. Bez tego aktu gniewu nie ma łaski. Ale to właśnie dzięki aktowi gniewu ofiarowano nam łaskę. Nowy Testament nie rozróżnia Boga Jezusa i Boga Abrahama. Jezus zwraca się do Boga Starego Testamentu: to Bóg, któremu służy i którego objawia. Stary Testament, mimo manifestacji Bożego gniewu, pozostaje historią Bożej łaski i buntu ludzkości cierpliwie znoszonego przez Boga. W Nowym Testamencie istnieje pozbawiony precedensu gniew Boga, a w Starym Testamencie istnieje olbrzymie miłosierdzie. Taka fałszywa dychotomia, przeciwstawiająca Stary Testament Nowemu, jest rzeczą obcą samym autorom biblijnym. Gdy analizujemy prawodawstwo Izraelitów, to czyż nie dostrzegamy etyki prawnej, która jest w swej istocie okrutna? Czyż lista 35 przestępstw karanych śmiercią nie jest wyrazem barbarzyństwa? Czyż kary Starego Testamentu nie wyrażają czegoś, co uznalibyśmy za okrutne i osobliwe? Prawodawstwo Starego Testamentu wydaje się nam nieludzkie w perspektywie obecnych standardów społecznych. Żyjemy w epoce, w której poważne grzechy nie są poważnie traktowane. Żyjemy w czasach, w których świętość Boga i świętość ludzkiego życia zostały niestety zniekształcone. Jeśli zestawiamy prawo Starego Testamentu z obrazem stworzenia, to nie dostrzegamy Bożego okrucieństwa, lecz miłosierdzie. W stworzeniu wszelki grzech przeciwko Bogu jest karany karą główną. Poprzez najmniejszy akt buntu dopuszczamy się kosmicznej zdrady. Efektem każdego grzechu przeciwko przenajświętszemu Bogu może być, w sposób sprawiedliwy, śmierć. Dlatego też prawo starotestamentalne z jego znaczącą liczbą przestępstw ujawnia nie Boga okrutnego i gniewnego, lecz Boga świętego, kochającego i cierpliwego. To właśnie w tym przypadku odkrywamy wyjątkową okazję do nadprzyrodzonego pouczenia. Zgłębiając te fragmenty Pisma, które nas urażają, mamy okazję odkryć wyznawane przez nas wartości i przekonania, które nie odpowiadają Bożej mądrości. Jeśli Biblia nas uraza, być może wina nie leży po stronie Boga, tylko po naszej, obnażając nasze zepsucie i zniekształcone rozeznanie wartości. Zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy na jakiś czas zrezygnowali z krytykowania Biblii, pozwalając, by to Biblia krytykowała nas! 

Treść artykułu pochodzi z książki Powody by wierzyć

Gniew – sposób na morderstwo. Kevin DeYoung

Szóste przykazanie stało się przyczynkiem do rozmowy o sercu, gdyż w Kazaniu na górze Jezus daje wyraźnie do zrozumienia, że przykazanie to zabrania nie tylko morderstwa (Mt 5:21-22). Uczy nas ono, że Bóg nienawidzi tego, co jest korzeniem morderstwa: zazdrości, gniewu, pragnienia zemsty oraz każdej myśli, słowa, spojrzenia i czynu, które w jakikolwiek sposób ubliżałyby czy uwłaczały drugiemu człowiekowi. Co więcej, „Bóg […] chce zarazem, abyśmy kochali naszego bliźniego jak siebie samego i okazywali mu cierpliwość, pokój, łagodność, miłosierdzie i życzliwość oraz, o ile to w naszej mocy, zapobiegali złu, które mogłoby go spotkać, a także, byśmy dobrze czynili nawet naszym nieprzyjaciołom” (pytanie 107). Właśnie to sprawia, że tak trudno nie złamać tego przykazania. Nigdy nie przeprowadziłem aborcji i nigdy, nawet nieumyślnie, nie zabiłem człowieka (Bóg gotów jest nam przebaczyć i takie występki), ale zaledwie wczoraj zmagałem się z gniewem niemającym nic wspólnego ze słusznością. Skrzywiłem się, bo samochód przede mną jechał dużo poniżej dozwolonej prędkości i huknąłem na moje dzieci, kiedy skakały po łóżkach zamiast do nich wskakiwać. Nie wymyśliłem tych przykładów na poczekaniu. Naprawdę często wpadam w gniew, i to nieświęty, co w ogóle mnie nie bawi, bo taki gniew to grzech. Gniew to jeden z tych grzechów, na które zbyt łatwo przymykamy oko, mówiąc, że to przecież nic takiego. Owszem, gniew nie zawsze tożsamy jest z grzechem (przypomnijmy sobie zachowanie Jezusa w świątyni). Można się gniewać i nie grzeszyć (Ef 4:26). Tyle że – jeśli jesteśmy z sobą szczerzy – większość kotłującej się w nas złości do wspomnianej kategorii nie należy. Gniew, który jest grzechem, to ten skierowany ku niewłaściwej osobie, wypływający z niewłaściwych pobudek i zazwyczaj nieproporcjonalny do wywołującej go zniewagi. Niestety, taki najczęściej jest nasz gniew. Wyżywamy się na ludziach, wpadamy w złość z mało szlachetnych przyczyn i wybuchamy z powodu błahych zranień czy drobnych niedogodności. Jesteśmy opryskliwi dla kasjerów, niemili dla pracowników telefonicznej obsługi klienta, chowamy urazy wobec małżonków, plujemy jadem, gdy przegrywa ulubiona drużyna sportowa, i życzymy naszym wrogom najgorszego, karmiąc się myślami o słodkiej zemście na tych, którzy nas skrzywdzili.
Mamy problem z gniewem. Nie chodzi o to, że wpadamy we frustrację, że ktoś nas wyprowadza z równowagi, wpędza w złość czy doprowadza do szewskiej pasji. Jesteśmy pełni gniewu. Gniew, bez względu na to, co go wzbudza, wypływa z gniewnego serca – a tego nie wolno zignorować, gdyż staje się on szansą dla diabła (Ef 4:27). Nienawiść niczym się nie różni od morderstwa, a „żaden morderca nie ma życia wiecznego zostającego w sobie” (1 J 3:15). Spory, kłótnie i ataki gniewu są uczynkami ciała, a ci, którzy takie rzeczy czynią, królestwa Bożego nie odziedziczą” (Ga 5:19-21). Popieram gorliwość i prawe oburzenie. Chcę, aby ludzie nienawidzili niesprawiedliwości i mieli w pogardzie fałsz. To, czego nie chcę, to Kościół pełen złośliwych, gniewnych ludzi. Mamy miłować naszych nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas prześladują. Jeśli miłujemy tych, którzy nas miłują, jaką mamy nagrodę? ,,Czyż i celnicy tego nie czynią?” (Mt 5:46; por. w. 44). Jeśli nie miłujemy naszych bliźnich – także tych, których teologia jest błędna i którzy doprowadzają nas do szału – to nie zostaliśmy przemienieni przez Ducha Jezusa i nie powinniśmy się wypowiadać na temat morderstw czy grzechów innych, gdyż nie zrozumieliśmy treści szóstego przykazania.

Artykuł pochodzi z treści książki Niemalże zapomniana dobra nowina

Boże rządy w historii odkupienia 

Historia ludzkości jest historią odkupienia, która odsłania się zgodnie z Bożym planem. Jest to historia, którą Bóg Ojciec zaplanował, którą Jezus Syn wypełnił, a której Duch Święty dopełnił.  

Co to są rządy Boże?  

W języku greckim rządy określane są słowem oikovouia (oikonomia). Zostało ono trzykrotnie użyte w Liście do Efezjan (Ef 1:9-10;3:2, 9). Można je także przetłumaczyć jako ,,obowiązek szafarza” (1 Kor 9:17), ,,postanowienie Boga” (Kol 1:25) czy „tajemnicę swojej woli” (Ef 1:9-10). W podobny sposób używane jest też słowo oikovouoç (oikonomos), tłumaczone jako „zarządca” (Łk 16:2-4;Ga 4:2). Podobnie jak zarządca zarządza domem, tak Pan wszechświata rządzi niebem i ziemią, żeby zbawić swój naród wybrany przez Jezusa Chrystusa i swój Kościół według rządów Bożych (Ef 1:20-23). Rządy Boże obejmują cały proces zarządzania, przydzielania, układania, planowania, rządzenia i pielęgnowania, dotyczący sfer porządku, ruchu i czasu, jakim podlegają wszystkie rzeczy w świecie (Kol 1:25). Bóg nie opracował jedynie planu i nie powierzył po prostu jego  wypełnienia naturalnemu biegowi historii. On czynnie interweniuje w ciąg określonych zdarzeń ludzkiej historii, tak aby to, co zaplanował od początku czasu, przyniosło owoce. Fakt ten znany jest jako „Boża opatrzność”. Opatrzność Boga oraz Jego boskie rządy są częściami większego obrazu zwanego „historią odkupienia”. W centrum historii odkupienia znajdują się proroctwa mesjańskie i ich wypełnianie. 

Rządy Boże spełniają się zgodnie z wcześniej określoną wolą Boga. 

Zrządzenie Boże odnosi się do ,,odwiecznego planu lub zamiaru Boga, który ustanowił przed stworzeniem, aby uprzednio wyznaczyć wszystkie rzeczy, które się wydarzą” (Ef 1:4-5; 3:11). Nasze zbawienie zostało postanowione jeszcze przed stworzeniem (2 Tm 1:9; Tt 1:2). W Mt 25:34 król mówi do znajdujących się po jego prawicy: „Weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata”. Bóg zaplanował i uprzednio przygotował zbawienie swego ludu przez Jezusa Chrystusa przed stworzeniem tego świata (J 1:1-4, 18; 17:5, 24; Prz 8:22-23). Z tego powodu Ef 1:9-10 opisuje przyjście Jezusa jako ,,znak wypełnienia się czasów”, wskazując, że Boży plan zbawienia został ostatecznie wypełniony przez Jezusa Chrystusa, Słowo stało się ciałem. Również apostoł Paweł podkreślał, że rządy Boże dokonują się tylko w Chrystusie (Ef 1:3, 4, 7, 9, 10, 12, 15, 20). Jednak ze zdumieniem uświadomił sobie, że idea Izraelitów jako jedynego „ludu wybranego” upadła po przyjściu Jezusa, a Boży plan ocalenia objął swym zasięgiem także pogan. Opisał to jako ,,działanie tajemnicy” (Ef 3:9), ponieważ aż do tamtej chwili było to trzymane w ukryciu. Dzisiaj Bóg nadal interweniuje w historię ludzkości i urzeczywistnia swoją wolę zgodnie ze znakiem “wypełnienia się czasów” i “działaniem tajemnicy”. Boże dzieło odkupienia będzie się dokonywać nieprzerwanie, aż Jego wola i plan całkowicie się dopełnią w ponownym przyjściu Jezusa Chrystusa. 


Artykuł pochodzi z treści książki 

Bóg udoskonala to, w co zaopatruje. Bryan Chapell

Usprawiedliwienie z łaski jest wspaniałe, ale na nim Boży plan się nie kończy. Jezus Chrystus nie tylko ocala nas przed grzechami przeszłości, lecz także zapewnia nam wieczność z Nim. Właśnie dlatego Jezus powiedział, że każdy, kto wierzy w Niego, nie zginie, ale będzie miał życie wieczne (zob. J 3:16). Zbawienie, które oferuje Bóg, nie przypomina ratunku z pazurów tygrysa jednego dnia, aby kolejnego trafić do dżungli. Ewangelia to także Boże sposoby zapewniania nam duchowego bezpieczeństwa na wieki.

 

Zjednoczenie z Chrystusem

 

Bóg nie tylko kocha nas tak mocno jak Jezusa, ale Boża łaska czyni nas Jego dziećmi. „Patrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi. Dlatego świat nas nie zna, bo jego nie zna” (1 J 3:1). Jak jednak ktokolwiek z nas może stać się dzieckiem Boga, skoro narodził się fizycznie jako dziecko swych rodziców? Zostaliśmy usynowieni przez naszego Niebiańskiego Ojca (Ef 1:5-6). Ta odpowiedź ukazuje nam potężne implikacje łaski.

Jak działa ów proces usynowienia? Opisaliśmy już jego istotę: chodzi o położenie ufności w Chrystusie co do naszego duchowego życia z Bogiem. Czynimy to, mówiąc, że potrzebujemy tego, by Jezus nas uświęcił, wyznając nasz grzech i to, że nasze myśli, słowa i czyny nie wystarczają, by pojednać nas z Bogiem. Wówczas Bóg, wyłącznie z łaski, usprawiedliwia nas i stajemy się w Jego oczach prawi i umiłowani tak samo jak Jezus.

Nie omówiliśmy jeszcze wszystkich konsekwencji pełnej duchowej zależności. Skoro duchowe życie z Bogiem nie jest wynikiem naszych starań, zatem z ludzkiej perspektywy można nas właściwie uznać za martwych. Może się to wydawać dziwne, ale Ewangelia potwierdza słuszność tego wniosku. Co więcej, ta śmierć otwiera tak naprawdę drzwi do nowego życia w Bożej rodzinie.

Zjednoczeni ze śmiercią Chrystusa.

 

Apostoł Paweł dochodzi do wniosku, że człowiek nie może zrobić nic, co usprawiedliwiłoby go przed świętym Bogiem, po czym dodaje: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję, ale już nie ja” (Ga 2:20). Może brzmi to strasznie, ale to oczywista konkluzja odnośnie do tego, co to znaczy stanąć przed Bogiem dzięki ofierze Jezusa, a nie własnej świętobliwości. Naszą nadzieją jest nie to, co sami robimy, ale co uczynił Jezus. Nasz duchowy status – nasza tożsamość – jest przesiąknięty tą prawdą.

Zjednoczenie ze śmiercią Chrystusa może brzmieć strasznie, ale jest tak naprawdę czymś dobrym. Jeśli do krzyża została przybita cała prawda o nas, oznacza to, że nasze grzechy, wady i zaniedbania też się tam znalazły. Ponieważ na krzyż trafiło wszystko, co mogło nas duchowo oddzielić od Boga, On może nas przyciągnąć blisko Siebie. Co nam jednak przyjdzie z takiej intymności, skoro jesteśmy duchowo martwi? Św. Paweł odpowiada na to pytanie, przypominając nam, że nasze duchowe życie – nasza tożsamość przed Bogiem – wypływa teraz z innego źródła.

Zjednoczeni z życiem Chrystusa

Zostajemy złączeni nie tylko ze śmiercią, lecz także z życiem Chrystusa. „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2:20, podkr. Aut.), pisze św. Paweł. Nie tylko zapewnia on o nowym życiu w Chrystusie, ale porusza też kluczowy aspekt Ewangelii, dotąd przez nas niewspomniany – zmartwychwstanie.

Cierpiąc na krzyżu, Jezus uchylił karę, która została nałożona na ludzkość, gdy pierwszy raz zboczyła ona z Bożych dróg. Bóg ostrzegł Adama, że w przypadku nieposłuszeństwa – umrze (Rdz 2:17). Grzech Adama zerwał intymną więź życia łączącą serce człowieka ze świętym Bogiem. Bóg odpowiedział, wskrzeszając Jezusa z martwych mocą Ducha Świętego, aby wykazać, że ofiara Chrystusa usunęła skutki grzechu pierworodnego (Rz 8:11; 1 Kor 15:15-20).

Życie Jezusa po śmierci dowodzi prawdziwości danej nam przez Boga obietnicy zgładzenia grzechu oraz życia wiecznego. Grzech nie kończy naszej relacji z Bogiem, podobnie jak nie kończy jej kres naszego ziemskiego życia. Gdy zawodzi nasze śmiertelne ciało, nasz duch na zawsze trwa w bliskości z Panem. Nadejdzie też dzień, w którym Bóg wskrzesi nasze ciała – jak to uczynił z Jezusem – abyśmy w ciele i w duchu zostali na nowo złączeni z Jezusem. Ale tą dobrą nowiną zajmiemy się trochę później.

Na ten moment ważne jest, by zdać sobie sprawę, że dzięki powstaniu Jezusa z martwych duch każdego wierzącego już teraz jest złączony z Chrystusem. Choć Chrystus umarł, znowu żyje. Żyje w nas, w duchowym zjednoczeniu z naszym duchem. Nie zapominajmy, że apostoł Paweł mówi: „żyje we mnie Chrystus”. Skoro można nas właściwie uznać za martwych (ponieważ żaden nasz uczynek nie zapewni nam uznania w oczach Boga) i skoro Jezus żyje w nas (ponieważ Jego Duch złączony jest z naszym duchem), tożsamość Jezusa staje się naszą tożsamością. Wszystko, co można powiedzieć o Nim – Jego mądrość, świętość i prawość – zajmuje miejsce naszej głupoty, grzechu i buntu (1 Kor 1:31). Apostoł słusznie raduje się tym, że Chrystus jest naszym życiem (Kol 3:4) oraz że „dla mnie bowiem życie to Chrystus” (Flp 1:21). Dzięki naszemu duchowemu zjednoczeniu z Chrystusem wszystko, co nas hańbi, umarło, a nam przynależy wszystko, co oddaje Mu cześć.

Artykuł pochodzi z treści książki Ewangelia w centrum

Przedstawianie Boga w obrazach jest wykluczone. Jan Kalwin

Pismo bierze pod uwagę ułomność i prymitywizm ludzkiego rozumu, więc wypowiada się wprost, kiedy pragnie odróżnić Boga prawdziwego od bogów zmyślonych. Czyni tak nie po to, żeby pochwalać rozmaite pomysły filozofów, ale żeby podkreślić ich niedorzeczność i pokazać, że wszystkie te spekulacje są pozbawione sensu. Tym sposobem Bóg jest wyróżniony, a wszelkie bóstwa wymyślone na świecie zostają wykluczone i dowiadujemy się, że wszystko, co ludzie wytworzyli w swoich umysłach powinno być unicestwione, ponieważ jedynie Bóg może wystawiać świadectwo o sobie samym.

Ale ponieważ na całym świecie rozpowszechniła się głupia i szkodliwa praktyka obrazowego przedstawiania Boga – w drewnie, w kamieniu, w złocie, srebrze i wszelkich ziemskich materiałach – musimy przyjąć do wiadomości, że ilekroć Bóg jest przedstawiany w ten sposób, tylekroć Jego chwała jest przewrotnie takim bałwochwalstwem pomniejszana. Toteż Bóg, który – jak powiada Prawo – sam jeden jest Panem i tylko Jemu należy oddawać cześć, poucza nas, jaką służbę pochwala, a jaką odrzuca: „Nie będziesz czynił sobie żadnego rzeźbionego posągu ani żadnej podobizny” (Wj 20:4). Aby okiełznać ludzkie zuchwalstwo i zapobiec przedstawianiu Go pod jakąkolwiek widzialną postacią, wylicza krótko różne zabobony od najdawniejszych czasów służące fałszowaniu prawdy.

Wiemy, że Persowie adorowali Słońce i z gwiazd, które ich ślepy rozum widział na niebie, zrobili sobie bogów. W Egipcie bogami były wszelkie ziemskie zwierzęta, a nawet cebula i pory. Grecy uważali się za mądrzejszych i bardziej powściągliwych, adorując Boga pod ludzkimi postaciami. Ale Bóg, potępiając obrazy, nie porównuje ich między sobą jako lepsze czy gorsze, lecz odrzuca wszystkie bez wyjątku podobizny, posągi i inne figury stworzone przez bałwochwalców po to, aby się doń zbliżyć.

Łatwo pojąć powody takiego zakazu. Napisano bowiem: „I PAN przemówił do was spośród ognia. Usłyszeliście dźwięk słów, lecz nie widzieliście żadnej postaci, tylko głos usłyszeliście” (Pwt 4:12) oraz „Strzeżcie więc pilnie swoich dusz, gdyż nie widzieliście żadnej postaci w dniu, w którym PAN przemówił do was na Horebie (…) abyście się nie zepsuli i nie czynili sobie rzeźbionego posągu” (Pwt 4:15-16). W ten sposób Bóg przemawia przeciwko wszelkim figurom i pokazuje, że ci, którzy przedstawiają Go w widzialnej formie, w istocie odwracają się od Niego. Co do proroków, wystarczy jeden, Izajasz, dowodzący mocniej od innych, jak cierpi boski majestat, kiedy bezcielesny Bóg staje się podobny do cielesnej materii, kiedy Bóg niewidzialny otrzymuje widzialną postać i kiedy próbuje się Go upodobnić (Jego, będącego Duchem) do martwego przedmiotu; kiedy On, który wypełnia wszystko swoją nieskończoną istotą, staje się kawałkiem kamienia, drewna czy złota (Iz 40:18 i dalsze; 45,9, 41:7,29, 4:60). A oto, co na ten temat mówi św.Paweł: „Będąc więc z rodu Boga, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota, srebra lub kamienia, misternie wyrzeźbionych według wyobrażenia ludzkiego” (Dz 17:29).

Możemy z tego wywnioskować, że wszystkie posągi i obrazy wykute i namalowane dla przedstawienia Boga wcale Mu się nie podobają, gdyż godzą w Jego majestat. I nie należy się dziwić, że Duch Święty przemawia z nieba jasno i wyraźnie, zmuszając biednych bałwochwalców na ziemi do okazania skruchy. Skarga Seneki, przytaczana przez św. Augustyna, wyraża to jasno. Ubolewa on mianowicie, że świętym, nieśmiertelnym i nietykalnym bogom poświęca się byle jakie, bezwartościowe materiały; że nadaje im się postać ludzką bądź zwierzęcą wedle własnej wyobraźni; że wreszcie czyni się ich jednocześnie mężczyzną i kobietą w rozmaitych materiałach, aby na koniec nazywać ich „bogami”.

Artykuł pochodzi z treści książki Podstawy Religii Chrześcijańskiej