Czy Bóg jest narcyzem?

treść artykułu pochodzi z książki Pragnienie Boga

,,Najważniejszym celem Boga jest uwielbienie Boga i radowanie się Nim na wieki.”.

Przekonaliśmy się już, że Bóg ma całkowitą, suwerenną władzę nad światem, a więc może zrobić wszystko, co zechce. Nie jest sfrustrowanym, tylko dogłębnie szczęśliwym Bogiem, cieszącym się wszystkimi swoimi dziełami (Ps 104:31), widzianymi z perspektywy całej historii zbawienia.

Teraz przyjrzymy się temu, w jaki sposób Jego niewzruszone szczęście ma swoje źródło w Nim samym. Wiemy już, że Bóg ma suwerenną władzę, by robić to, co zechce – jednak co konkretnie? Dlaczego przyglądanie się mozaice historii zbawienia cieszy Jego serce? Czy to nie bałwochwalstwo, jeśli Bóg rozkoszuje się czymś innym niż samym sobą?

Musimy więc zapytać: co czyni Boga szczęśliwym? Co w historii zbawienia przepełnia Jego serce radością? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zbadać, do czego dąży we wszystkim, co czyni. Jeśli odkryjemy, do jakiej jednej rzeczy Bóg zmierza w każdym swoim dziele, dowiemy się, co cieszy Go najbardziej; co jest dla Niego najważniejsze.

Bóg cieszy się swoją chwałą

Kluczowe momenty historii zbawienia, obejmujące stworzenie świata, powołanie Abrahama, wyjście z Egiptu, nadanie prawa, życie, służbę i śmierć Jezusa oraz życie chrześcijańskie, pokazują ostateczny cel Boga we wszystkim, co czyni. Najlepszą książką na ten temat jest The End for Wich God Created the World [Cel, dla którego Bóg stworzył świat – przyp. tłum.] autorstwa Jonathana Edwardsa. Jeśli poniższy wywód sprawi na tobie wrażenie niezgodnego z Biblią, zachęcam cię do prześledzenia zawartej w niej argumentacji na jego poparcie.

Mój wniosek jest taki, że dla Boga najważniejsza jest Jego chwała. Wszystko, co czyni, ma na celu jej podtrzymanie i objawienie. Stwierdzenie, że dla Boga najważniejsza jest Jego chwała, oznacza, że przypisuje On jej większą wartość, niż czemukolwiek innemu. Cieszy się nade wszystko swoją chwałą.

Niełatwo zdefiniować chwałę. Jest ona trochę jak piękno. Jak zdefiniowałbyś piękno? Niektóre rzeczy lepiej jest pokazać, niż starać się zamknąć w słowach – ale spróbuję. Chwała Boża to piękno Jego wielorakiej doskonałości, będącej jej widzialnym przejawem, albo do nieskończonej moralnej doskonałości Jego charakteru. W obu przypadkach oznacza rzeczywistość o nieskończonej wielkości i wartości. Oto, jak próbował opisać ją C.S. Lewis:

Przyroda nie nauczyła mnie nigdy istnienia Boga pełnego chwały i nieskończonego majestatu. Do tego musiałem dojść innymi drogami. Ale przyroda nadała znaczenie słowu ,,majestat” i doprawdy dotąd nie wiem, w jakiej innej dziedzinie mógłbym tego znaczenia szukać. ,,Bojaźń” Boża oznaczałaby prawdopodobnie dla mnie tylko najprymitywniejszy wysiłek zachowania ostrożności, gdybym nie był widział złowrogich rozpadlin i turni nie do zdobycia.

Ostatecznym celem Boga jest podtrzymanie i objawienie swojej nieskończonej i zachwycającej wielkości oraz wartości, czyli swojej chwały. W tym, co czyni, ma też wiele innych zamysłów, ale żaden nie dorównuje temu jednemu. Są one mu podległe. Największą pasją Boga jest wywyższenie wartości swojej chwały. W tym celu dąży do jej objawienia, sprzeciwiania się tym, którzy ją lekceważą, i bronienia jej przed wszelką pogardą.

Wyraźnie widzimy, że najbardziej zależy Mu właśnie na Jego chwale. Nieskończenie ją kocha – a inaczej mówiąc, nieskończenie kocha samego siebie lub jest dla siebie najważniejszy. Wystarczy chwilę się zastanowić, aby stwierdzić, że jest to niepodważalny fakt. Bóg byłby niesprawiedliwy (tak samo jak my), gdyby było coś, co ceni bardziej, niż to, co rzeczywiście jest najcenniejsze. Jednak to On jest najcenniejszy. Gdyby wartość Jego własnej chwały nie była dla Niego źródłem nieskończonego szczęścia, byłby niesprawiedliwy, ponieważ właściwym jest radowanie się daną osobą proporcjonalnie do doskonałości jej chwały.

Czy Bogu chodzi o nas czy o samego siebie?

Rodzi się jednak pytanie: jeśli Bóg jest tak bardzo pochłonięty własną chwałą, to jak może być Bogiem miłości? Jeśli wszystko, co czyni, czyni dla siebie, to czy możemy żywić jakąkolwiek nadzieję, że zrobi coś dla nas? Czy apostoł nie twierdzi, że ,,[miłość] nie szuka swego” (1 Kor 13:5)?

Zaczynamy widzieć, że kwestia szczęścia Boga jest rozstrzygająca dla być albo nie być chrześcijańskiego hedonizmu. Jeśli Bóg jest skoncentrowany na Sobie w taki sposób, że nie kocha swoich stworzeń, filozofia ta upada. Chrześcijański hedonizm bazuje na Jego otwartych ramionach – na Bożej gotowości, by przyjąć, zbawić i obdarzyć zadowoleniem każde serce szukające w Nim swojej radości.

Jeśli jednak Bogu chodzi wyłącznie o siebie i jest poza naszym zasięgiem, to na próżno próbujemy w Nim odnaleźć szczęście.

Czy Bogu chodzi o nas czy o samego siebie? Odpowiadając na to pytanie, odkryjemy mocny fundament chrześcijańskiego hedonizmu.

Czy nakaz, by go chwalić, wynika z pychy czy z miłości?

Biblia jest pełna wezwać do chwalenia Boga. Nakazuje, byśmy Go uwielbiali, ponieważ jest to ostatecznym celem wszystkiego, co robi – ,,aby był uwielbiony w swoich świętych i podziwiany […] przez wszystkich wierzących” (2 Tes 1:10). Pierwszy rozdział Listu św. Pawła do Efezjan wspomina o tym trzykrotnie: ,,Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów […] ku chwale majestatu swej łaski” (w. 4-6; BT V); zostaliśmy przeznaczeni i wybrani, ,,abyśmy istnieli dla uwielbienia Jego chwały” (2. 12); Duch Święty ,,jest zadatkiem naszego dziedzictwa, aż nastąpi odkupienie nabytej własności, dla uwielbienia jego chwały” (w. 14).

Wszystkie sposoby, a które Bóg objawił swoją chwałę w stworzeniu i odkupieniu znajduje kulminację w uwielbieniu nabytego przez Niego ludu. Bóg rządzi światem w chwale właśnie po to, aby się Nim zachwycano – podziwano Go, wywyższano i chwalono. Szczytem Jego szczęścia jest radość, którą odczuwa, gdy słyszy echa swojej doskonałości w uwielbieniu Jego świętych. Raz po raz odkrywam jednak, że ludzie opacznie rozumieją tę prawdę. Obrażają się, słysząc, że dla Boga najważniejszy jest On sam, albo że robi wszystko dla własnej chwały czy wywyższa się i chce, aby Go uwielbiano. Dlaczego? Istnieją co najmniej dwa powody. Pierwszy jest taki, że po prostu nie lubimy ludzi, którzy tac są. Drugi wynika z biblijnego nakazu, żebyśmy sami tak sięnie zachowywali. Przyjrzyjmy się tym zastrzeżenion i zobaczymy, czy mogą mieć zastosowanie do Boga.

Czy Bóg gra pod publiczkę?

ie lubimy ludzi, którzy wydają się zadufani we własnej inteligencji, sile, umiejętnościach, wyglądzie czy pieniądzach. Naukowców, którzy próbują popisywać się swojąspecjalistyczną wiedzą i cytować własne najnowsze publikacje. Przedsiębiorców opowiadających nam o tym, jak sprytnie zainwestowali swoje pieniądze i obserwowali rynek, żeby w odpowiednim momencie wyjść z gry. Denerwuje nas, kiedy dzieci się wywyższają (,,Moje jest większe!”, ,,Moje jest szybsze!”, ,,Moje jest ładniejsze!”). O ile tylko do nich należymy, z dezaprobatą patrzymy na ludzi, którzy nie ubierają się prosto i funkcjonalnie, tylko tak, aby zwrócić na siebie uwagę najnowszym stylem.

Dlaczego nam się to nie podoba? Myślę, że zasadniczym powodem jest to, że tacy ludzie nie są autentyczni. Grają pod publiczkę. Nie karmią się radością czerpaną z osiągania tego, co cenią samo w sobie. Żywią się komplementami innych. Jednym okiem patrzą na to, co robią, a drugim na widownię. Po prostu nie podziwiamy takich osób. Nasze uznanie budzą ludzie, którzy czują się na tyle bezpieczni i pewni siebie, że nie muszą komepensować swoich słabości i niedostatków próbami pozyskania pochwał od innych. 

Ma więc sens, że każe nauczanie umieszczające Boga w tej kategorii będzie dla chrześcijan nie do przyjęcia. W oczach wielu osób tak właśnie brzmi twierdzenie, że Bóg chce okazywać swoją chwałę i być uwielbiany przez ludzi. Jednak czy powinno tak być?

Jedno jest pewne: Bóg nie jest słaby i nie ma braków: ,,Z Niego bowiem, przez niego i w nim jest wszystko” (Rz 11:36). ,,Nie jest czczony rękoma ludzkimi tak, jakby czegoś potrzebował, ponieważ sam daje wszystkich życie i oddech, i wszystko” (Dz 17:25).

Wszystko, co istnieje, Jemu zawdzięcza swoje istnienie i nikt nie może dać Mu niczego, co z Niego nie wypływa. Dlatego też Boże dążenie do szukania własnej chwały i bycia uwielbianym przez ludzi nie może wynikać z potrzeby kompensowania słabości czy niedostatków. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać, jakby grał pod publiczkę, ale tak nie jest – podobieństwo jest powierzchowne i należy je wyjaśnić.

,,Miłość nie szuka swego” – chyba że w radości innych

 Drugim powodem, dla którego ludzie nie przyjmują nauczania, że Bóg wywyższa własną chwałę i chce być uwielbiany przez swój lud, jest to, że Biblia nakazuje nam, abyśmy tak nie robili. Na przykład Pismo Święte stwierdza, że miłość ,,nie szuka swego” (1 Kor 13:5). Jak Bóg może być kochający, a jednocześnie całkowicie oddany ,,szukaniu swego” uwielbienia, chwały i radości? Jak Bogu może chodzić o nas, skoro jest tak kompletnie zaabsorbowany sobą? 

Moja odpowiedź brzmi: ponieważ Bóg jest wyjątkowym, chwalebnym, całkowicie samowystarczalnym Bytem, musi koncentrować się na sobie, jeśli ma się koncentrować na nas. Zasady pokory dotyczące stworzenia nie mogą w ten sam sposób stosować się do jego Stwórcy.

Gdyby Bóg odwrócił się od siebie jako Źródła nieskończonej radości, przestałby być Bogiem Zaprzeczyłby nieskończonej wartości swojej chwały. Dałby przez to do zrozumienia, że jest coś bardziej wartościowego poza Nim samym. Popełniłby bałwochwalstwo.

Nic by nam to nie dało. Gdzie mielibyśmy się udać, gdyby nasz Bóg stał się neisprawiedliwy? Gdzie we wszechświecie mielibyśmy znaleźć pewną Skałę, gdyby Boże serce przestało najwyżej cenić to, co najcenniejsze? Gdzie mielibyśmy kierować uwielbienie, gdyby Bóg wyparł się swojej nieskończonej wartości i piękna?

Nie – nie zmienimy Bożego samouwielbienia w miłość, żądając, aby Bóg przestał być Bogiem. Musimy zrozumieć, że Bóg jest miłością właśnie dlatego, że niestrudzenie dąż do tego, aby serca Jego ludu wielbiły Jego imię.

Zachwyt jest niekompletny, dopóki nie zostanie wyrażony

Zastanówmy się: co w świetle Bożej nieskończonej mocy, mądrości i piękna oznaczałaby Jego miłość do człowieka? 

Inaczej można ująć to następująco: co Bóg mógłby nam dać dla naszej radości, żeby okazać swoją największą miłość? Jest tylko jedna odpowiedź: siebie! Jeśli odetnie się od naszych myśli i towarzystwa, to cokolwiek innego by nam dał, nie jest kochający.

Jesteśmy na skraju odkrycia, które zmieniło moje życie. Co robimy, kiedy ktoś daje albo pokazuje nam coś pięknego lub wspaniałego? Chwalimy to! Chwalimy malutkie dzieci: „Jaka śliczna główeczka! Te włoski! Te rączki! Czy nie są doskonałe?”. Chwalimy ukochaną osobę po długiej rozłące: „Twoje oczy są jak bezchmurne niebo! Twoje włosy są jak ciemny jedwab!”. Chwalimy gol w 89. minucie, dający nam wejście do mundialu. Chwalimy barwy jesieni na stokach gór.

Jednak moje wielkie odkrycie pochodzi z lektury „Słów na temat pochwały” w Rozważaniach o Psalmach C.S. Lewisa. Zapisane przez niego refleksje – zrodzone ze zmagań z myślą, że Bóg nie tylko chce naszego uwielbienia, ale je nakazuje – są warte ponownego, pełniejszego przyjrzenia się:

Jednakże najbardziej oczywisty fakt na temat pochwał – niezależnie od tego, czy dotyczą Boga, czy nie – umykał mi w sposób zastanawiąjący. Myślałem o chwaleniu jako o komplementach, wyrażaniu aprobaty lub oddawaniu czci. Nigdy nie zauważyłem całej tej radości, która spontanicznie przemienia się w pochwały, chyba że (a często pomimo że) nieśmiałość lub strach przed znudzeniem innych celowo jest do niej wprowadzana, by ją kontrolować. Cały świat rozbrzmiewa pochwałami – kochankowie chwalą swoje uko chane, czytelnicy swojego ulubionego poetę, miłośnicy spacerów chwalą piękne okolice, gracze chwalą swoją ulubioną grę – pochwały pogody, win, potraw, aktorów, motorów, koni, szkół, krajów, postaci historycznych, dzieci, kwiatów, gór, rzadkich znaczków, rzadkich chrząszczy, a czasem nawet polityków lub naukowców. Nie zauważałem tego, że naj bardziej pokorne, a jednocześnie najbardziej zrównoważone i zdolne umysły wygłaszają najwięcej pochwał, zaś dziwacy, ludzie nie dopasowani i malkontenci – najmniej. […] Nie zauważałem też, że gdy ludzie spontanicznie chwalą to, co sobie cenią, również i nas zachęcają do przyłączenia się do owych pochwał: „Czyż ona nie jest cudowna? Czy to nie było wspaniałe?”. Gdy psalmiści nakazują wszystkim chwalić Boga, robią to samo, co wszyscy ludzie, mówiący o tym, co jest dla nich ważne. Cała, bardziej ogólna trudność dotycząca chwalenia Boga, z którą się bory kałem, polegała na absurdalnym odmawianiu nam wobec największej Wartości tego, co uwielbiamy robić, od czego zaiste nie możemy się powstrzymać, gdy chodzi o cokolwiek, co ma dla nas wartość. Myślę, że lubimy chwalić to, co jest dla nas przyjemne, ponieważ pochwała nie tylko wyraża, lecz także dopełnia radość; jest jej całkowitym spełnieniem. Jest czymś innym niż prawienie sobie komplementów to, że kochankowie bezustannie mówią sobie nawzajem, jacy są piękni; zachwyt jest niekompletny, dopóki nie zostanie wyrażony

Oto rozwiązanie!

Chwalimy to, co jest dla nas przyjemne, bo radość jest niepełna, dopóki nie zostanie wyrażona w pochwale. Gdyby nie było nam wolno mówić o tym, co cenimy, wysławiać tego, co kochamy, i chwalić tego, co podziwiamy, nasza radość byłaby niepełna. Jeśli więc Bóg kocha nas na tyle, żeby umożliwić nam pełnię radości, musi nie tylko dać nam siebie; musi też zdobyć dla siebie uwielbienie naszych serc – nie dlatego, żeby potrzebował go jako kompensacji dla jakiejś słabości czy defektu, tylko dlatego, że nas kocha i chce dla nas pełni radości, którą znaleźć można tylko w poznawaniu i chwaleniu Go – najwspanialszego ze wszystkich Bytów. Jeśli naprawdę Mu o nas chodzi, musi być zaabsorbowany sobą! 

Bóg jest jedynym Bytem w całym wszechświecie, dla którego poszukiwanie własnej chwały jest ostatecznym aktem miłości. Dla Niego samowywyższenie jest największą cnotą. Kiedy robi wszystko „dla uwielbienia swojej chwały”, podtrzymuje i oferuje nam jedyną rzecz na świecie, która może zaspokoić nasze pragnienia. Bogu chodzi o nas! A podstawą tej miłości jest to, że Jemu zawsze chodziło, chodzi i będzie chodziło o samego siebie.

Dodaj komentarz