Prawdziwa świętość. Paul Washer

Tak wiele mówimy o konieczności bycia radykalnymi chrześcijanami. Radykalni chrześcijanie to nie ludzie, którzy skaczą na koncertach. Radykalni chrześcijanie to nie ci, którzy tylko noszą koszulki z chrześcijańskimi napisami. Radykalnymi chrześcijanami są ludzie, którzy przynoszą owoc Ducha Świętego. To ci, którzy szanują i czczą swoich rodziców, nawet jeśli ci postępują źle. To ludzie, którzy nie ubierają się nieprzyzwoicie, aby obnażać swoje ciała. Jeśli twoje ubranie jest ramą dla twojego oblicza, Bóg znajduje w nim upodobanie. Jeżeli zaś jest ono ramą dla twojego ciała i jest nieprzyzwoite, to Bóg nienawidzi tego, co robisz. Mówię o prawdziwym chrześcijaństwie! Dużo czasu spędziłem w dżunglach. Zamarzałem w Andach. Widziałem, jak ludzie umierają. Widziałem małego chłopca pięciokrotnie postrzelonego w brzuch i porzuconego na chodniku tylko dlatego, że powiedział: Strasznie się boję, ale nie mogę zaprzeć się Jezusa Chrystusa. Proszę, nie zabijajcie mnie, ale ja się Go nie wyrzeknę”. Ten chłopiec umarł w kałuży krwi. A ty uważasz się za radykalnego chrześcijanina, ponieważ przyjechałeś na konferencję! Mówię o prawdziwej świętości. Mówię o prawdziwej pobożności. Czego potrzeba, aby Bóg poruszył się pośród nas? Potrzeba tego, abyśmy wszyscy uświadomili sobie swój grzech; abyśmy padli na twarze i zaczęli płakać, ponieważ oglądamy rzeczy, których Bóg nienawidzi, ubieramy się w sposób, którego Bóg nienawidzi, wyglądamy jak świat i pachniemy jak świat. Potrzeba, abyśmy zaczęli opłakiwać rzeczy, które zasmucają Boga. Musimy płakać nad tym, że brak nam świadomości własnej grzeszności, nad płytką znajomością Jego Słowa. Choć wierzymy, że Pismo Święte jest nieomylnym Słowem Bożym, wszystko czego nauczamy to niebiblijne ilustracje, anegdoty, a także nic nieznaczące fantazyjne historyjki. Niechaj Pan oświeci nas, abyśmy odwrócili się od swoich grzechów, wyrzekli się rzeczy, w których nie ma On upodobania, przylgnęli do Niego, rozsmakowali się w Nim i kochali Go! Modlę się, aby Bóg wzbudził dzisiaj misjonarzy. Nie chcę, abyś miał wszystko to, czego być może inni ci życzą. Twoi rodzice mogą pragnąć, żebyś miał zapewnione bezpieczeństwo, wykupioną polisę ubezpieczeniową i ładny dom. Chcą, byś miał dobre samochody i cieszył się szacunkiem. Ja chcę dla ciebie tego samego, czego pragnę dla mojego syna aby pewnego dnia, podniósłszy duchowy sztandar Jezusa Chrystusa, głosił Słowo Boże i ustawił ten sztandar na wzgórzu, na którym nikt przed nim jeszcze go nie ustawił. Chcę, aby wyznał: „Jezus Chrystus jest Panem”, nawet jeśli będzie go to kosztowało życie. A co, jeśli powie mi to samo, co będąc młodym człowiekiem powiedziałem sam? „Jadę w góry. Jadę do dżungli”. Słysząc to, ludzie mnie przestrzegali: „Nie możesz tam jechać. Zwariowałeś. To jest wojna. Zginiesz”. Jeśli mój syn, gdy dorośnie, spakuje swój plecak i postanowi tam pojechać, będę się za niego modlił i powiem mu: „Ruszaj! Niech Bóg będzie z tobą, mój synu, a jeśli umrzesz, zobaczę cię w chwale i uczczę twoją śmierć”.

Artykuł pochodzi z treści książki Ciasna brama, wąska droga

Dodaj komentarz