Suwerenna radość i słabi święci

Celem opatrzności w dziejach jest cześć oddawana Bogu przez Jego lud. Niezliczone opowieści o łasce i prawdzie muszą być wspominane ku uszlachetnieniu wiary oraz podtrzymaniu nadziei i prowadzenia przez miłość. „Wszystko bowiem, co przedtem napisano, ku naszej nauce napisano, abyśmy przez cierpliwość i pociechę z Pism mieli nadzieję” (Rz 15:4). Ci, którzy pielęgnują swoją nadzieję przez rozważania historii łaski, będą przeżywać swoje życie na chwałę Bożą. To jest właśnie głównym tematem tej książki. Jest to książka o trzech sławnych, ułomnych ojcach Kościoła chrześcijańskiego. Przede wszystkim jest to książka o łasce, nie tylko ze względu na Bożą wierność, triumfującą nad ułomnością człowieka, lecz także dlatego, że to właśnie łaska stanowiła o życiu i dokonaniach tych ludzi. Święty Augustyn (364–430), Marcin Luter (1483–1546) oraz Jan Kalwin (1509–1564) dzielili doświadczenie rzeczywistości wszechmocnej Bożej łaski. 

Odkrycie przez św. Augustyna „suwerennej radości”  

R.C. Sproul twierdzi, że dzisiejszy Kościół w dużej mierze znajduje się w pelagiańskiej niewoli. Być może receptą na wyleczenie się z niej jest dla Kościoła, a zwłaszcza dla miłośników Bożej suwerenności, odzyskanie zdrowej dawki augustiańskiej doktryny „suwerennej radości”. Chrześcijańska myśl i kaznodziejstwo w naszych czasach (włączając w to myśl reformowaną i kaznodziejstwo reformowane) w przeważającej mierze nie docierają do źródła tego, w jaki sposób łaska faktycznie triumfuje – mianowicie poprzez radość – i dlatego to chrześcijaństwo jest tylko w połowie augustiańskie, w połowie biblijne i w połowie piękne. Takie jest rozumienie łaski przez św. Augustyna.  Łaska daje nam suwerenną radość czerpaną z Boga, która zwycięża radość czerpaną z grzechu. Innymi słowy, Bóg działa tak głęboko w ludzkim sercu, aby przekształcić źródła radości, tak abyśmy kochali Boga bardziej niż seks czy cokolwiek innego.

W umyśle św. Augustyna miłość do Boga nigdy nie sprowadza się do uczynków posłuszeństwa czy aktów siły woli. Nigdy nie popełnia błędu, cytując Ewangelię wg św. Jana 14:15 („Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie”; BW) i twierdząc, że miłość jest tym samym, co przestrzeganie przykazań Chrystusa, podczas gdy tekst mówi, że przestrzeganie przykazań Chrystusa wynika z miłości do Niego. Jeśli mnie miłujecie, to będziecie mi posłuszni. (…) Następstwa doświadczenia św. Augustyna i jego teologii suwerennej radości są niezwykle istotne nie tylko dla kaznodziejstwa, lecz także dla ewangelizacji. To, co przydarzyło się św. Augustynowi, może przydarzyć się innym, ponieważ każde ludzkie serce jest takie samo. (…) Jeśli prawdą jest, jak mówi R.C. Sproul, że dzisiaj „nie uwolniliśmy się od pelagiańskiej niewoli Kościoła” – niewoli, z którą św. Augustyn walczył przez tak wiele lat w imię suwerennej radości – to powinniśmy modlić się, głosić, pisać, nauczać i pracować ze wszystkich sił. 

Luter i jego studium. 

Cierpienie było wplecione w życie Lutra. (…) Na zewnątrz wydawał się dla wielu kimś niezniszczalnym. Ci jednak, którzy byli bliżej niego, widzieli jego tentatio (…) To były te próby, o których mówił, że uczyniły go teologiem. Doświadczenia te towarzyszyły mu w dużej części podczas jego pracy egzegetycznej i podczas tworzenia greckiego leksykonu. Powinno to nas skłonić, abyśmy dwa razy zastanowili się, zanim zaczniemy narzekać na towarzyszące naszej służbie próby. Jakże często kusi mnie myśl, że presja, konflikty i frustracje są zwyczajnie przeszkodą w studiowaniu i rozumieniu. Luter (jak i Ps 119:71) uczą nas patrzeć na to wszystko w inny sposób. Ta dodająca ci stresu wizyta, która przerwała twoje studium, może być właśnie tą soczewką, dzięki której tekst otworzy się przed tobą jak nigdy dotąd. Tentatio – pokuszenie, cierń w ciele – jest niezamierzonym diabelskim wkładem w nasze stawanie się dobrymi teologami. Zwycięstwo w tych próbach nie zależy od nas.

Jesteśmy całkowicie zależni od wolnej Bożej łaski wzmacniającej nas i odnawiającej naszą wiarę. Luter wyznał, że w jego poczuciu opuszczenia i udręki wiara przekraczała jego siły. Dlatego musimy wołać tylko do Boga. (…) Luter i św. Augustyn byli zgodni w tej centralnej dla reformacji kwestii. Sercem teologii Lutra była całkowita zależność od wolnej i wszechmocnej łaski Boga uwalniającej bezsilną wolę człowieka z jej niewoli. Sercem teologii Lutra była całkowita zależność od wolnej i wszechmocnej Bożej łaski, ratującej bezsilnego człowieka z więzów jego własnej woli.

Służba ukształtowana przez boski majestat Słowa 

Kalwin wiedział, czego chce. Chciał mieć radość w zakresie literackiej wolności i promować reformowaną wiarę jako literat. Sądził, że nadaje się do tego, że jest do tego stworzony. Jednakże Bóg miał wobec niego inne plany, podobnie jak to było w przypadku św. Augustyna czy Lutra, a także w przypadku wielu z nas, którzyśmy nie planowali tego, co się w naszym życiu wydarzyło. (…) Zamierzał udać się do Strasburga i tam tworzyć swoje dzieła w spokoju. Po jakimś czasie napisał do przyjaciela: „Doświadczenie mnie nauczyło, że nie jesteśmy w stanie zobaczyć daleko tego, co jest przed nami. Kiedy obiecałem sobie łatwe i niczym niezmącone życie, to czego najmniej się spodziewałem, miałem pod ręką”.

Wojna pomiędzy Karolem V a Franciszkiem I spowodowała ruchy wojsk i zablokowanie drogi do Strasburga, w związku z czym Kalwin musiał jechać objazdem przez Genewę. Myśląc retrospektywnie, ktoś mógłby zastanawiać się nad cudem opatrzności Bożej, która ustawiła wojska tak, aby postawić swoich pastorów tam, gdzie trzeba.

Jan Kalwin w Genewie

Dowiedziawszy się, że Kalwin przebywa tej nocy w Genewie, Wilhelm Farel, gorliwy przywódca reformacji w tym mieście, zrobił wszystko, by go znaleźć. Spotkanie to zmieniło bieg historii i dotyczy to nie tylko Genewy, lecz także świata. (…) Kierunek jego życia został nieodwołanie zmieniony. Nie tylko pod względem geograficznym, lecz także przez powołanie. Już nigdy więcej Kalwin nie będzie mógł mówić o „spokoju swoich studiów”. Od teraz każda strona z czterdziestu ośmiu tomów dzieł, traktatów, kazań i komentarzy, jakie napisał, zostanie wykuta na kowadle pastorskiej odpowiedzialności. Będąc w Genewie, podjął się odpowiedzialności najpierw jako wykładowca Pisma Świętego. Potem w ciągu czterech miesięcy został pastorem Kościoła pod wezwaniem św. Piotra – jednej z trzech parafii w dziesięciotysięcznym mieście.

(…) Był on, jak nazywa go Wolfgang Musculus, „ciągle napiętym łukiem”. Z jednej strony próbował dbać o swoje zdrowie, z drugiej sobie szkodził. Colladon mówi, że „nie dbał on specjalnie o swoje zdrowie przez wiele lat, zadowalając się jednym posiłkiem na dzień i nigdy nie podjadając pomiędzy dwoma”. Powodem, dla którego tak czynił, było przekonanie, że słaby żołądek i pojawiające się bóle migrenowe mogą zostać kontrolowane, do czego doszedł na drodze eksperymentalnej, dzięki stałej wstrzemięźliwości. Z drugiej strony nie dbał o zdrowie, pracując dniem i nocą bez przerwy. Jego determinację można wyczytać z listu wysłanego do Falais’go w 1546 roku: „Poza kazaniami i wykładami w minionym miesiącu zrobiłem niewiele – z tego powodu czuję się zawstydzony i bezużyteczny”. Chodzi tu tylko o dwadzieścia kazań i dwanaście wykładów w tym miesiącu!

Majestat Boga wyniesiony na kazalnicę

Co się stało, że Jan Kalwin tak wielce spoczywał pod majestatem Boga? I jak to wpłynęło na jego służbę i życie? Odpowiedzieliśmy na pierwsze pytanie, stwierdzając, że Kalwin doświadczył nadnaturalnego, wewnętrznego świadectwa ze strony Ducha, który przez Pismo zaświadczył o majestacie Boga. Dlatego też wszystko, co było związane z jego myśleniem, pisaniem i służbą, miało swój cel, a było nim ukazanie majestatu i chwały Boga. (…) Wszystko było wyjaśnianiem, wykładem Pisma. Brało się to z oglądania majestatu Boga w Piśmie. Pismo stanowiło centrum, bo bez wątpienia było Słowem Boga, a tym, co je uwiarygodniało, był majestat i chwała Boga.

Kaznodziejstwo Kalwina było takie samo od początku aż do końca: wytrwale przechodził przez każdą księgę biblijną. Nie odszedł od tego rodzaju podejścia do głoszenia przez prawie dwadzieścia pięć lat swojej służby w Kościele św. Piotra w Genewie – z wyjątkiem kilku świąt i specjalnych okazji. „W niedzielę zawsze brał się za Nowy Testament, robiąc czasem wyjątek dla kilku psalmów w niedzielne popołudnia. W tygodniu […] zawsze był Stary Testament”.

(…) Oto dlaczego kaznodziejstwo pozostaje czynnością centralną w życiu zboru nawet pięćset lat po pojawieniu się prasy drukarskiej, potem radia, telewizji, kaset, CD i komputerów. Słowo Boże wciąż mówi o majestacie Boga i jego chwale. To główna rzecz, gdy chodzi o służbę. I chociaż chwała i majestat Boga mogą dać się rozpoznać w cichym i szeptanym głosie wypowiadanym przy łóżku umierającej świętej osoby, to i tak jest w tym coś, co domaga się pełnego radości wyjaśnienia. To dlatego kaznodziejstwo nigdy nie umrze. Radykalna i przenikająca wszystko koncentracja na Bogu zawsze będzie wzbudzać w wierzących głód słuchania. Jeśli Bóg jest „JESTEM, KTÓRY JESTEM” – wielkim, absolutnym, suwerennym, tajemniczym i pełnym majestatu i chwały Bogiem, jakiego Kalwin dostrzegł w Piśmie. 

Suwerenna radość a Augustyn

Niewielu dostrzegało lub odwzorowywało to tak, jak czynił to św. Augustyn. Zadanie świętości to zadanie spełnienia w Bogu, a spełnienie w Bogu jest Bożym darem suwerennej radości. Jest ona suwerenna, ponieważ w swojej pełni triumfuje nad wszystkimi przeciwnikami, walczącymi o nasze serce. Długi czas trwania przez św. Augustyna w niewoli grzechu służy tylko temu, aby moc jego wyzwolenia była jeszcze bardziej przekonująca. Była to niewola „błahych rozrywek”, która mogła zostać wypędzona tylko przez wyższą – suwerenną – przyjemność. Nikt z większą siłą niż św. Augustyn nie nauczał, że serce jest uczynione dla Boga i że nic innego nie wyprze grzesznych zalotników jak tylko szczęście poznania naszego prawdziwego Oblubieńca. „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”.

Wielu wraz ze św. Augustynem sądziło, że „szczęśliwy jest ten, kto posiadł Pana”. Ale nie tak wielu sądziło, że to szczęście jest suwerenną radością, która uświęca duszę przez zazdrość niszczącą bożki. To jest to, czego musimy się nauczyć. Walka o świętość – walka o nasze uświęcenie – jest bitwą toczoną na płaszczyźnie tego, co kochamy, o co się troszczymy, co cenimy i z czego czerpiemy rozkosz.  

Suwerenna radość a Luter

Moc spełnienia w suwerennej radości nie wyłania się ze ślepej duszy. „Lecz my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę” (2 Kor 3:18). Ale gdzie możemy wpatrywać się w tę chwałę Pana? Nowy Testament odpowiada na to pytanie: „[…] światłość chwalebnej ewangelii Chrystusa, który jest obrazem Boga […], aby zajaśniało w nas poznanie chwały Bożej w obliczu Jezusa Chrystusa” (2 Kor 4:4, 6). Zwróćmy uwagę na słowa „ewangelii” oraz „poznanie”. Wpatrujemy się w chwałę Chrystusa w „ewangelii”. Wpatrujemy się w chwałę Boga poprzez „poznanie”. Chwała Pana, w którą wpatrywanie się jest prawdziwą „suwerenną radością”, widzialna jest w Ewangelii, poznaniu, przesłaniu, w Słowie. Och, jak Luter wybijał tę prawdę z nieubłaganą siłą przeciwko marzycielom, z ich dodatkowymi objawieniami, oraz przeciwko katolikom… 

Suwerenna radość a Kalwin

Gdy Jan Kalwin ujrzał majestat Boga w Jego Słowie, został ujęty do niewoli, aby je głosić. Dla Kalwina głoszenie prawdy było wiernym, regularnym wykładaniem Słowa Bożego w pasji ku chwale Chrystusa. Było to nie tylko wykładanie, lecz także wywyższenie. Wyciągnięcie na pierwszy plan objawionych w spisanym Słowie majestatu Bożego i chwały Chrystusa dało początek głoszeniu,którego istotą był jego wykład. To właśnie nazywam głoszeniem. Wielkie oddanie Kalwina, jako jednegoz największych teologów, jacy kiedykolwiek żyli, głoszeniu Słowa przez całe życie jest dla nas wszystkich – ludzi świeckich i kaznodziejów – wezwaniem do radowania się z głoszenia Słowa. Niech więc Kościoły rozbrzmiewają takim ekspozycyjnym głoszeniem! Niech wierni pokochają słuchanie tego wspaniałego, nasyconego przez Boga dźwięku.

Artykuł został przygotowany przy wykorzystaniu treści książki ,,Suwerenna Radość” [Już wkrótce dostępna w sklepie!].

Dodaj komentarz