Miesiąc: kwiecień 2024

Wybranie tylko w Chrystusie – Jan Kalwin

Przede wszystkim, prosząc Boga o ojcowską wyrozumiałość i życzliwość wobec nas, musimy spoglądać tylko na Chrystusa, w którym Ojciec ma upodobanie (Mt 3:17). Jeśli szukamy zbawienia, życia i nieśmiertelności, nie zwracajmy oczu w żadną inną stronę, bo tylko On jest źródłem życia, przystanią zbawienia i dziedzicem królestwa niebieskiego. Ku czemu bowiem prowadzi wybranie, jeśli nie ku temu, abyśmy jako usynowieni przez Boga otrzymali zbawienie i życie wieczne, dzięki Jego łasce i miłości? Można dociekać i badać na wszystkie strony, ale wniosek będzie zawsze ten sam: że nasz wybór nie ma innego celu. Dlatego napisano, że dziećmi Bożymi nie stali się wybrani sami w sobie, lecz zostali wybrani w Chrystusie (Ef 1:4). A ponieważ Bóg mógł ich obdarzyć miłością tylko w Chrystusie, więc dla otrzymania zaszczytnego dziedzictwa musieli wpierw stać się uczestnikami Chrystusa. 

Jeśli zatem zostaliśmy wybrani w Chrystusie, to pewności tego wyboru nie znajdziemy w sobie ani nawet w Bogu Ojcu wyobrażonym przez Syna.  

Chrystus jest bowiem jak zwierciadło, w którym odbija się nasze wybranie, tam ujrzymy je niezawodnie. W Nim Ojciec niebieski postanowił ucieleśnić wszystkich swoich odwiecznych wybrańców i uznać za swe dzieci wszystkich, którzy stali się Jego członkami, dając nam tym samym oczywiste, niezawodne świadectwo, że zostaliśmy zapisami w księdze życia jako złączeni z Chrystusem. On zaś skutecznie połączył się z nami, zaświadczając w Ewangelii, że otrzymaliśmy Go od Ojca, by stał się nasz, wraz z całym swoim dobrem. Powiedziano, że się weń przyoblekamy i łączymy się z Nim by żyć, ponieważ On żyje. Często powtarza się zdanie, że Ojciec niebieski “nawet własnego Syna nie oszczędził” (Rz 8:32), “aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął” (J 3:16). Powiedziano także, iż kto w Niego Wierzy ,,przeszedł ze śmierci do życia” (J 5:24). W tym sensie Jezus Chrystus Jest “chlebem życia”, a „kto je ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6:35, 58). 

On nam zaświadcza, podkreślam, że Ojciec niebieski uzna za swoje dzieci wszystkich, którzy Go przyjmą z prawdziwą wiarą

 A chcąc jeszcze więcej niż być dziećmi i dziedzicami Boga, trzeba by wznieść się ponad Chrystusa! Jak bardzo trzeba być opętanym, żeby sobie stawiać taki cel i szukać poza Chrystusem tego, co już otrzymaliśmy w Nim i tylko w Nim możemy znaleźć? Co więcej: skoro On jest wieczną mądrością, niezmienną prawdą i niezłomnym postanowieniem Ojca, nie trzeba się lękać, że to, co głoszą usta Chrystusa, może odbiegać od woli Ojca, której wypatrujemy. On ją nam właśnie objawia dokładnie taką, jaka była od początku i będzie na zawsze.  

W praktyce wiedza ma się przejawiać także w modlitwach.  

Ale choć wiara w nasz wybór pozwala zwracać się do Boga, zbłądzilibyśmy, sądząc, że możemy formułować prośby w ten sposób: Mój Boże, wysłuchaj mnie, skoro zostałem wybrany. Pan Bóg pragnie, byśmy zadowolili się Jego obietnicami zamiast dociekać, czy będzie nam przychylny, czy nie. Taka rozsądna postawa pozwoli nam się uwolnić z wielu sideł, jeśli będziemy wiedzieli, jak zrobić właściwy użytek z tego, co słusznie napisano, zamiast rozglądać się bezmyślnie na wszystkie strony. 

Chrystus nas wzywa i potwierdza wybranie  

Naszą pewność ugruntowuje także fakt, że wybranie wiąże się powołaniem. Powiedziano bowiem, że Chrystus otacza opieką i ochrania tych, których oświecił wiedzą o sobie i włączył do wspólnoty Kościoła. Powiedziano jeszcze, że ich wszystkich powierzył Mu Ojciec, aby ich strzegł i doprowadził do życia wiecznego (J 6:37, 39). Czego chcieć więcej? Pan Jezus głośno oznajmia, że Ojciec oddał Mu w opiekę wszystkich, których pragnął ocalić (J 17:6, 12). Jeżeli chcemy się przekonać, czy Pan Bóg troszczy się o nasze zbawienie, wystarczy popatrzeć, co polecił Chrystusowi, ustanawiając Go jedynym strażnikiem swoich wybrańców. A jeśli nadal pytamy, czy aby na pewno Chrystus wziął nas w opiekę, On rozwiewa tę wątpliwość, przedstawiając się jako Pasterz, który zalicza nas do swoich owiec, o ile słuchamy Jego głosu (J 10:3, 16). Przyjmujmy zatem Chrystusa, wychodzącego nam naprzeciw życzliwie, bo On z całą pewnością włączy nas do swego stada i zachowa w swojej owczarni. 

Artykuł pochodzi z treści książki „Podstawy Religii Chrześcijańskiej (Tom 2)”

,,Widzę Jezusa’’, czyli odkrywanie cieni Zbawiciela dla najmłodszych!

Dla starszych chrześcijan niemal oczywiste jest stawianie Chrystusa w centrum. Doświadczony czytelnik Biblii bez trudu odnajduje Zbawiciela skrytego za każdą historią zapisaną w Starym Testamencie. Jak jednak przekazać to naszym dzieciom i w przystępny sposób wskazać im drogę do odkrywania chrystocentrycznej fabuły całej Biblii? Pozycja „Widzę Jezusa” okazuje się być w tym niezwykle pomocna, a przy tym ciekawa dla najmłodszych! 

Ratunek z niewoli egipskiej, czyli Mojżesz cieniem Chrystusa  

Mojżesz to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci Starego Testamentu. Przewodnik Izraela podczas jego wyjścia z niewoli egipskiej, pośrednik Starego Przymierza zawartego na Synaju i przemawiający za ludem twarzą w twarz wobec Boga. Postać Mojżesza stanowi jeden z tzw. typów Chrystusa, a zatem zapowiedź i cień nadchodzącego Zbawiciela. To właśnie Zbawiciel wyprowadzi swój lud z niewoli grzechu i będzie pośrednikiem Nowego Przymierza w Jego krwi oraz w doskonały sposób będzie reprezentował Swój lud przed Bogiem Ojcem. 

Dla nas, dorosłych i dojrzałych chrześcijan jest to proste i oczywiste, prawda? Problem pojawia się wtedy, kiedy trzeba wytłumaczyć to naszym pociechom. Z pomocą przychodzi nam Nancy Guthrie i przepięknie zilustrowana książka dla dzieci „Widzę Jezusa”. Zobaczcie sami: 

„Mojżesz opuścił komfort swojego domu w pałacu faraona, aby cierpieć wraz ze swoimi braćmi i siostrami i uratować ich z niewoli egipskiej

Jak wytłumaczyć kilkulatkowi gdzie w tym wszystkim jest Chrystus?  

„W cieniu Mojżesza widzę Jezusa, naszego Wybawiciela. Jezus opuścił chwałę swojego domu w niebie, aby cierpieć z nami i uratować nas z niewoli grzechu.”  

Wartościowy czas z dzieckiem i zgłębianie tajemnic wiary  

W książeczce N. Guthrie znajdziecie wiele innych biblijnych opowieści przedstawionych w taki właśnie sposób przystępny dla kilkulatków. Chrystus zapowiedziany w Adamie, Noem, Dawidzie czy wcześniej wspomnianym już Mojżeszu. To wszystko jest znakomicie wyłożone w tej świetnej i nie za długiej lekturze. 

Pozycja ta daje spore pole do rozmowy i fascynującej katechezy, a więc do wartościowego spędzania czasu z dzieckiem. Historyjki są proste i krótkie. To wy jako rodzice w ciekawy sposób stworzycie przestrzeń do pogłębiania świadomej wiary dla najmłodszych. Dobrze jest czytać każdą opowieść osobno i zachęcać dzieci do zadawania pytań. W taki sposób najmłodsi na pewno zapamiętają i zrozumieją samo sedno Starego Testamentu, nie czując się przy tym ani trochę przytłoczeni i znudzeni!  

To i jeszcze więcej dla najmłodszych…

„Widzę Jezusa” to nie jedyna propozycja, która w przystępny i kolorowy sposób odsłania chrześcijańskim dzieciom całą głębię Bożego objawienia. Tę książeczkę i wiele innych znajdziecie na naszej stronie w zakładce „Książki dla dzieci”! 

(więcej…)

Znaczenie Zmartwychwstania. Kevin DeYoung.

Nie ma w historii ludzkości wydarzenia ważniejszego niż zmartwychwstanie Syna Bożego. Niech nie umkną naszej uwadze te dwa słowa: historia ludzkości. Chrześcijaństwo to religia historyczna. Głosimy i wierzymy w konkretne wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce – co jest jasne i zrozumiałe dla każdego, może poza szaleńcami oraz badaczam i Nowego Testamentu. Wielkanocy nie świętujemy, dlatego że Jezus wciąż żyje dzięki nauce, którą głosił, ani dlatego że ożywa w każdym ze swych naśladowców. Wielkanoc to święto mającego boską naturę Galilejczyka, którego serce na nowo zaczęło tłoczyć krew, płuca – pobierać powietrze, a synapsy w mózgu – przenosić informacje.     

,,Cóż takiego w trzy dni zmieniło grupkę w duchowych zdobywców świata?” – zapytał kiedyś J. Gresham Machen. – Nie było to wspomnienie życia Jezusa. Nie była to inspiracja płynąca z dawnej znajomości z Nim. Było to przesłanie: »On zmartwychwstał«. Tylko to świadectwo dało żyjącego Zbawiciela uczniom i może dać Go także nam dzisiaj „. Jeśli historyczny Jezus to nie ten sam, który umarł za nasze grzechy, został pogrzebany i powstał z martwych do życia, wówczas jest nieudacznikiem i oszustem i nie należy Mu się nasza cześć.  

Pisanie historii na nowo przeszkadza nielicznym, tymczasem prawdziwym problemem większości wiernych jest ignorancja w kwestii implikacji zmartwychwstania. Większość z nas potrafi zaśpiewać triumfalne Christ The Lord Is Risen (Chrystus Pan zmartwychwstał) bez konieczności przymykania uszu na to, co śpiewamy, i tłumaczenia sobie tekstu za pomocą metafor, co jeszcze nie znaczy, że próbujemy zgłębić, z jakiej przyczyny jest to dla nas dobra nowina. Zazwyczaj zadowalamy się faktem, że Jezus żyje – bo przecież jak najbardziej na miejscu jest to, żeby „porządny człowiek” nie tkwił w grobie. Za ignorancję tę odpowiadają, po części, kaznodzieje, którzy za punkt honoru wzięli sobie obronę zmartwychwstania przed atakami sceptyków i krytykantów, przez co przestali właściwie rozbudzać w wiernych radość z dobrodziejstw, jakie otrzymaliśmy dzięki naszemu niegdyś martwemu, a dziś żyjącemu Panu. W odpowiedzi na pytanie znajdziemy trzy zwięzłe przyczyny, dla których zmartwychwstanie Syna Bożego to dla wierzącego dobra nowina.  

Po pierwsze, powstając z martwych, Jezus Chrystus zatriumfował nad śmiercią, dzięki czemu możemy mieć udział w prawości, którą zdobył dla nas przez śmierć. Pierwszy List do Koryntian 15 mówi wprost, że jeśli Jezus nie został wskrzeszony ,,daremna jest nasza wiara” i „nadal jesteście w waszych grzechach” (w. 17). Dlaczego sam krzyż nie wystarczy do przebaczenia grzechów? Dlaczego konieczne jest zmartwychwstanie? Ponieważ to ono jest zwycięstwem – nad grzechem, śmiercią i Szatanem. Powstanie Jezusa z martwych świadczy nie tylko o tym, że jest On Synem Bożym (Rz 1:4), ale i o tym, że Bóg przyjął złożoną przez Niego ofiarę. Gdyby nie został wskrzeszony, wiedzielibyśmy, że dzieło zbawcze jeszcze się nie dokonało.  

I na odwrót — Jego wskrzeszenie oznacza zaspokojenie wymagań Bożej sprawiedliwości. Kara została wymierzona, zasługa Chrystusa okazała się godna, dług spłacony, śmierć pokonana, a grzech przebłagany.  

Wyobraźmy sobie rodzinę, która ma sześcioro synów. Pewnego dnia pięciu z nich wymyka się cichaczem z pokoju, jedzie rowerami do najbliższego sklepu, kradnie trochę sztucznych ogni i – po powrocie do domu – odpala je na podwórku. Jako urwisy i narwańcy nie zastanawiają się nad tym, że rodzice przecież są w domu. Dlatego nie mija chwila, a matka i ojciec wybiegają na zewnątrz, a chłopcy – cóż, są w tarapatach. I właśnie wtedy ich najstarszy brat, który odrabiał w swoim pokoju zadanie z matematyki, staje w ich obronie i prosi, aby rodzice ukarali nie ich, a jego – mimo że nie brał udziału w wybrykach. Mama z tatą każą mu iść do pokoju, zaznaczając, że choć to jego pięciu braci – a nie on – ponosi w tej sytuacji winę, to on zapłaci za ich występek i wysłuży im przebaczenie, pozostając w ramach kary w swoim pokoju.  

Przez cały ten czas, gdy brat siedzi zamknięty w czterech ścianach, pięciu braci niekoniecznie ma poczucie, że już zostali oczyszczeni z winy za swoje wykroczenie. Wiedzą, że dopóki nie otworzą się drzwi i dopóki ich starszy brat nie wyjdzie z pokoju, wymierzanie kary trwa. I przez cały ten czas nie mają pewności, że ta cała zamiana miejsc w ogóle zadziała. Ale w chwili, w której brat odzyskuje „wolność”, mogą już odetchnąć z ulgą, wiedząc, że kara została wymierzona, a rodzice uznali sprawę za zamkniętą. Pusty pokój to świadectwo zaspokojenia wymagań rodzicielskiej sprawiedliwości. 

 Zmartwychwstanie to znak, że śmierć Jezusa była wystarczająca – aby przebłagać za nasz grzech, aby pojednać nas z Bogiem, aby przedstawić nas jako świętych przed Bogiem. Chrystus zwyciężył, pokonując grzech, śmierć i Szatana — tę właśnie nowinę głosi pusty grób. Zmartwychwstanie to znak, że Chrystus okazał się prawy w oczach Ojca, a my dzięki wierze otrzymaliśmy udział w Jego prawości.  

Po drugie, mocą Chrystusa my także zmartwychwstaliśmy do nowego życia. Nadzieja nowego życia nie jest wizją odległej przyszłości, a teraźniejszością. Dziesiątki razy pada w Nowym Testamencie określenie ,,w Chrystusie”. Jest to odwołanie do pełnego chwały zjednoczenia wierzących z Chrystusem przez wiarę. Umarliśmy wraz z Nim i wraz z Nim powstaliśmy do nowego życia (Rz 6:5-11; Ef 2:5). Najlepsze wciąż jednak przed nami.  

Trzecim dobrodziejstwem ze zmartwychwstania Chrystusa jest to, że stanowi ono poręczenie naszego przyszłego powstania w chwale. Jego wskrzeszenie było pierwszym plonem żniw zmartwychwstania, które wciąż jest przed nami (1 Kor 15:23). Nietrudno sobie wyobrazić kobiety – podobne do tych, które, biegnąc, niosły apostołom nowinę o pustym grobie i o tym, że Jezus nie pozostał w objęciach śmierci – wracające z pola z dobrą wiadomością: „Właśnie zebrałyśmy pierwsze kolby dojrzałej kukurydzy! Już wkrótce żniwa”. Święta Wielkanocne potwierdzają, że otrzymamy nowe ciała. Nikt dokładnie nie wie, w jaki sposób Bóg zbierze z ziemi i z wody cząsteczki, które niegdyś tworzyły nasze ciało. Pewne jest to, że scali nas na nowo  – tak, że pozostaniemy niemy sobą, ale w nowszym i lepszym wydaniu. Dlatego też „jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała” Flp 3:20-21; BT). 

Artykuł pochodzi z treści książki Niemalże zapomniana dobra nowina