Takie pytanie zadał mi znajomy, który nie jest chrześcijaninem. Z początku nie byłem pewien, o czym on mówi. Ale gdy się nad tym zastanowiłem, zrozumiałem, że chrześcijanie naprawdę dużo mówią o krwi. Pomyślmy chociażby o tekstach z hymnów kościelnych: „Co oczyszcza z grzechów mnie? Twoja krew, Baranku Boży”, „O głowo, coś zraniona, zhańbiona, zlana krwią”, „Twoja krew oczyszcza mnie”, (czy najbardziej chyba znaczący) „Wolność mam w Jezusa krwi”. Czasami myślę, że za mało czasu poświęcamy na rozmyślanie o roli krwi w naszym zbawieniu. Przecież czyjeś życie musiało zostać odebrane zamiast naszego. To znaczy, że nasz grzech to poważna sprawa – poważniejsza niż myślimy – i wymaga porażającej ceny. W następnej części Hbr 9, gdy nasz autor kontynuuje swoje porównanie Starego i Nowego Przymierza, mamy możliwość zatrzymać się i pomyśleć. Pokazuje nam zarówno powagę grzechu, jak i głębię Bożej miłości. Pokazuje, dlaczego ofiara Chrystusa była konieczna i czego dokonała.
Wieczne dziedzictwo
„[Jezus] jest pośrednikiem Nowego Testamentu, ażeby […] ci, którzy zostali powołani, otrzymali obietnicę wiecznego dzie- dzictwa” (w. 15). Autor używa tutaj określenia „dziedzictwo” bardzo celowo, ponieważ zamierza dokonać analogii związanej testamentem. W naszym tłumaczeniu tego nie widać, ale „wola” i „testament” to w grece to samo słowo. Dlatego nasz autor mówi „gdzie bowiem jest testament” (w. 16).
Jezus ma dla ciebie wspaniałe dziedzictwo, ale nie możesz go otrzymać, dopóki On – osoba, która stworzyła testament – nie odejdzie. „Testament przecież nabiera mocy po śmierci” (w. 17). Śmierć jest ścieżką do dziedzictwa. My otrzymujemy obietnicę wiecznego dziedzictwa” przez śmierć poniesioną” (w. 15).
U swoich podstaw dziedzictwo zdobyte przez Jezusa zawiera przebaczenie grzechów. „Występki popełnione za pierwszego testamentu” nigdy nie mogłyby być oczyszczone ofiarami ze zwierząt, a jedynie śmiercią Jezusa.
Bez wątpienia to „dziedzictwo” zakłada inne korzyści poza tymi, które wypływają naturalnie z przebaczenia nam. To wiąże się z naszym przyszłym zmartwychwstaniem – powstaniem z martwych i otrzymaniem nowego, zmartwychwstałego ciała. I w tym ciele będziemy cieszyć się nowym niebem i nową ziemią. Jednak najważniejszą częścią dziedzictwa jest sam Jezus. On jest wielką nagrodą. Tym, na co najbardziej czekamy, jest wieczne przebywanie z Jezusem.
Potrzeba krwi
Oczywiście śmierć Jezusa nie była pierwszą, w czasie której prze- lano krew. Jak przypomina nam nasz autor: „Dlatego i pierwszy testament nie był zapoczątkowany bez krwi” (w. 18). Innymi słowy, zawsze tak było: Bóg zawsze był święty; grzech był poważną sprawą; ktoś zawsze musiał za zawsze niego zapłacić.
W czasach Mojżesza, gdy ludzie po raz pierwszy zgodzili się na przymierze, Mojżesz pokropił ich krwią (w. 19-20; zob. Wj 24:7-8). Woda, szkarłatna wełna i gałęzie hizopu (w. 19) również były częścią rytuałów oczyszczenia (Lb 19:1-6).
Jednak to krew jest najważniejszym symbolem. „I prawie wszystko jest oczyszczane krwią zgodnie z prawem” (w. 22). Krwią spryskiwano ołtarz, wnętrze świątyni, a nawet wnętrze Miejsca Najświętszego, w którym znajdowała się Arka Przymierza (w. 21; np. Kpł 4:4-7; 16:14-16).
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak koszmarnie musiało to wyglądać: krew na podłodze, krew na ołtarzu, krew na dłoniach i szatach kapłana, krew na ludziach. Wysyłało to jednak jasną teologiczną wiadomość: skutek grzechu jest bardzo poważny.
W Hbr 9:20 autor cytuje Wj 24:8, słowa użyte przez Mojżesza, by zainaugurować Stare Przymierze: „To jest krew przymierza”. Prawie te same słowa były użyte przez Jezusa, gdy dawał On początek Nowemu Przymierzu podczas Wieczerzy Pańskiej: „To bowiem jest moja krew nowego testamentu” (Mt 26:28).
Gdy wspominamy krzyż, uczestnicząc w Wieczerzy Pańskiej, powinniśmy słyszeć to samo przesłanie, które słyszeli starotestamentalni Izraelici, gdy szli składać ofiary w świątyni. Aby uczestniczyć w przymierzu z Bogiem – żeby zostać oczyszczonym, otrzymać przebaczenie i przystęp do Niego – potrzebujesz krwi.
Jednak w Nowym Przymierzu jest pewna różnica…
Przelana krew jest krwią Jezusa, jedyną krwią, która może zmyć grzech. Jezus dokonał istotnej zmiany w słowach Mojżesza: „moja krew”. On kochał cię tak bardzo, że dał za ciebie samego siebie. Ta bezwzględna potrzeba krwi Chrystusa jest podsumowana w Hbr 9:22: „bez przelania krwi nie ma przebaczenia grzechów”. Za tym wersetem kryją się dwie fundamentalne zasady teologii.
Pierwsza jest taka, że nasz grzech jest poważniejszą sprawą niż myślimy. Jest kosmiczną rebelią przeciwko prawemu Królowi wszechświata, która zasługuje na karę śmierci. Tak było od początku. W ogrodzie Eden Bóg powiedział Adamowi i Ewie, że jeśli zjedzą owoc z drzewa poznania dobra i zła, na pewno umrą (Rdz 2:17). Śmierć jest i zawsze była karą za grzech.
Druga zasada jest taka, że Bóg jest świętszy, niż zdajemy sobie z tego sprawę. Często wyobrażamy sobie Boga jako większą wersję nas samych i dlatego to Jego uważamy za problem. Dlaczego po prostu nie zacznie tolerować naszego grzechu? Ale rzeczywistość jest taka: Bóg jest czystą, świętą sprawiedliwością. Bóg jest tak święty, że nie może mieć kontaktu z grzechem; i tak troszczy się o sprawiedliwość, że zwyczajnie nie może zapomnieć o grzechu.
Nie ma ani jednego grzechu popełnionego na tym świecie, któremu Bóg pozwoliłby ujść bez kary. Bóg albo karze ten grzech w nas, albo w naszym reprezentancie, Chrystusie. Grzech jest potężnym problemem, który wymaga potężnego rozwiązania. Dlatego właśnie Chrystus musiał przyjść.
Konkluzja
Gdy umniejszamy powagę grzechu lub świętość Boga po to, żeby ludzie poczuli się lepiej, ostatecznie umniejszamy to, co Chrystus dla nas zrobił. Gdyby grzech nie był niczym wielkim lub Bóg nie był święty, wówczas Jezus nie musiałby umrzeć za nas na krzyżu, a Ewangelia nie byłaby już wspaniałą Dobrą Nowiną. Dlatego właśnie Stare Przymierze wiązało się z taką ilością krwi. Dzięki temu ludzie mieli świadomość, jak poważnym problemem jest grzech.
Artykuł pochodzi z treści książki List do hebrajczyków